Wypadek pilotowanego przez Trevora Jacoba samolotu miał miejsce w grudniu w Kaliforni. Stało się o nim głośno, bo popularny youtuber zamieścił na swoim kanale film z tej katastrofy. Widać na nim, jak wyskakuje z lecącej awionetki, gdy jej silnik przestał pracować.

Jacob miał ze sobą spadochron i - co dość zdumiewające - kijek do selfie, żeby nagrać swój skok. Jakob sfilmował jednak nie tylko swój skok. Pokazał też jak jego samolot rozbija się o zbocze góry w Los Padres National Forest, a nawet wędrówkę w poszukiwaniu wraku. Na jego filmiku są też zdjęcia z kamer umieszczonych na samolocie.

Po wypadku śledztwo wszczęła Federalna Administracja Lotnictwa. Teraz, jak podaje Sky News, odebrała youtuberowi licencję pilota. Eksperci badający wypadek uznali bowiem, że Jacob zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie.

Nie zastosował podstawowych procedur awaryjnych, takich jak skontaktowanie się z kontrolą ruchu lotniczego, nie próbował ponownie uruchomić silnika ani szybować awionetką do miejsca, gdzie mógłby bezpiecznie wylądować.

Ale to niejedyny zarzut. Badająca okoliczności wypadku komisja uznała, że całe zdarzenie jest bardzo podejrzane.

Jak podaje "The New York Times", w liście do Trevora Jacoba Federalna Administracja Lotnictwa napisała: "Decydując się na opuszczenie samolotu wyłącznie po to, aby nagrać materiał z katastrofy, wykazał się Pan brakiem racjonalnej oceny sytuacji i odpowiedzialności".

Trevor Jacob nie zgadza się z tym werdyktem Federalnej Administracji Lotnictwa. Cały czas utrzymuje, że podczas kwestionowanego lotu rzeczywiście doszło do awarii silnika. W jednym z ostatnich filmów stwierdził, że trafił na listę obserwowanych przez FBI terrorystów.

"Nie sądziłem, że opublikowanie filmu o przygodzie, w której coś poszło nie tak, wywoła takie zamieszanie" - stwierdził.

Jacob to były snowboardzista, uczestnik igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 roku. Po zakończeniu kariery sportowej został youtuberem, na swoim kanale publikuje filmy z różnymi wyczynami kaskaderskimi.