Polka reżyserem spektaklu "Ławka na krawędzi"
Aktorka, reżyserka, ekonom, czyli ścisły umysł i artystyczna dusza - Kasia Różycki w wywiadzie dla Londynek.net.
Londynek.net: – Kim jest Kasia Różycki?
– Kasia Różycki jest reżyserką teatralną, producentką spektakli i wydarzeń artystycznych oraz Dyrektorką Artystyczną teatru Off The Cliff. Skończyła reżyserię teatralną w Royal Conservatoire of Scotland oraz wiedzę o teatrze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od ponad sześciu lat Kasia reżyseruje spektakle na terenie Wielkiej Brytanii (Edynburg, Glasgow i Londyn) - m.in. w Arts Theatre Upstairs, Theatre503, Traverse Theatre, Tristan Bates, Cockpit, Waterloo East, Courtyard, Rich Mix, Bread and Roses oraz wielu innych.
Co najbardziej Cię zajmuje i dlaczego?
– Najbardziej fascynują mnie sztuki, które są silnie powiązane z aktualną rzeczywistością i zaangażowane społecznie. Uważam, że teatr powinien brać pod lupę współczesne problemy i prowokować widzów do myślenia. Największą satysfakcję mam wtedy, kiedy moje spektakle są na wysokim poziomie artystycznym, a dodatkowo widzowie są wzruszeni przedstawianą tematyką. Niestety żyjemy w czasach, w których obojętność na los innych coraz bardziej staje się "normą". Teatr ma magiczną moc zaprezentowania historii, które często są w życiu bagatelizowane, a nawet całkowicie ignorowane przez społeczeństwo, oraz dania głosu tym, którzy go stracili.
Gdzie stawiałaś pierwsze kroki?
– Swoje pierwsze kroki stawiałam w Młodzieżowym Teatrze Panopticum w Lublinie, pod czujnym okiem reżysera ("Szefa") Mieczysława Wojtasa. Poznałam tam solidne podstawy warsztatu aktorskiego; występowałam zarówno w lubelskich domach kultury, jak i na ogólnopolskich przeglądach teatrów młodzieżowych. Po dziś dzień wspaniele wspominam panującą tam atmosferą młodzieńczego buntu i artystycznej bohemy.
Dlaczego teatr?
– Teatr jest "żywy", oferuje bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Ukazuje nieznane historie, pozwala oderwać się od rzeczywistości, edukuje, analizuje aktualne problemy, bawi, stanowi świetną rozrywkę. Ponadto, jest połączeniem wielu dziedzin artystycznych - literatura, muzyka, taniec, scenografia, choreografia.
Od czego zaczęła się Twoja londyńska przygoda?
– W ramach programu studiów reżyserskich, miałam miesięczną rezydenturę w Shakespeare's Globe Theatre w Londynie. Na deskach tego słynnego teatru wystawiałam fragmenty "Opowieści Zimowej" Szekspira, a także uczestniczyłam w intensywnych warsztatach (czasem nawet od 10 rano do 21:00) prowadzownych przez wybitnych twórców takich jak: Dominic Dromgoole, Glyn McDonald, Nick Hutchison, Paul Chadidi. Byłam absolutnie zachwycona i to właśnie wtedy zakochałam się w Londynie.
Rok po skończeniu studiów w Szkocji przeprowadziłam się tutaj. Na początku reżyserowałam wiele jednoaktówek w różnych teatrach (m.in. Arts Theatre, Theatre503, Arcola Theatre). Stopniowo byłam coraz bardziej doceniana przez producentów/pisarzy/aktorów i zaczęłam być zapraszana do ponownej współpracy oraz reżyserowania coraz większych produkcji. W 2016 r. dostałam ofertę reżyserii spektaklu "Something For The Man", który był wystawiany codziennie przez 3 tygodnie w Barons Court Theatre. Od tego czasu kontynuuję pracę nad różnymi spektaklami w londyńskich teatrach.
Co jest Twoim największym osiągnięciem?
– Za największe osiągnięcie uważam założenie i prowadzenie Teatru Off The Cliff. Aktualnie pracuję nad czwartym spektaklem jako dyrektorka artystyczna/reżyser/producent. Bardzo cieszy mnie to, że mamy coraz liczniejszą widownię, coraz więcej osób o nas słyszy i wykazuje zainteresowanie.
Kto był Twoją inspiracją?
– Olbrzymi wpływ miała na mnie twórczość: Tadeusza Kantora, Józefa Szajny, Krystiana Lupy, Jerzego Grotowskiego i Grzegorzewskiego. Inspiruje mnie również: Pina Bausch, Peter Brook, Katie Mitchell, Jeremy Herrin, Glyn MacDonald, Ivo Van Hove, Yaël Farber i wielu innych.
Jak doszło do przemiany Kasi - aktorki w Kasię – reżysera?
– Reżyser Teatru Panopticum dawał nam dużą swobodę artystyczną i pozwalał się "twórczo wykrzyczeć", wydobywając przy tym pokłady kreatywności z całego zespołu. Dzięki temu miałam możliwość poznania też fachu reżyserskiego, który w pewnym momencie zaczął mnie bardziej fascynować niż aktorstwo. Najbardziej spodobała mi się możliwość kreowania całego świata scenicznego – interpretacji dzieła i formy przedstawienia, podczas gdy jako aktorka skupiałam się jedynie na charakterystyce konkretnej postaci i relacji między osobami dramatu.
Jak radzisz sobie z zespołem artystów-indywidualistów?
– Podczas pracy nad spektaklem niezwykle ważne jest stworzenie odpowiedniej atmosfery wzajemnego zaufania. Korzystam z metod, które poznałam w szkole teatralnej oraz umiejętności, które nabyłam wraz z doświadczeniem. Jestem zachwycona elementami Alexander Technique for Performers, które potęgują kreatywność i skupienie aktorów poprzez zestaw ćwiczeń psycho-fizycznych. Indywidualne podejście do członków zespołu oraz motywacyjny sposób prowadzenia prób wyzwalają pełen potencjał aktorski a także ułatwiają codzienną pracę.
Skąd zainteresowanie tak trudną tematyką, wszak w Twoim repertuarze nie brakuje Mrożka czy Owidiusza?
– Odkąd pamiętam, zawsze interesowałam się szeroko pojętym motywem kondycji człowieka we wszechświecie. Fascynuje mnie Teatr Absurdu, egzystencjalizm, a także literatura klasyczna, która pomimo upływy tylu lat jest wciąż niezwykle aktualna. W "Przemianach" Owidiusza można odnaleźć odniesienia do wielu współczesnych problemów, takich jak: #MeToo (#JaTeż), kryzys tożsamości, nierówność społeczna, zbawcza moc sztuki, zakłamanie informacji i wiele, wiele innych.
Czy możesz przybliżyć nam najnowszy spektakl w Twoim repertuarze “A bench at the edge”?
– A "Bench at the Edge" to prowokująca do myślenia czarna komedia napisana w stylu Teatru Absurdu. Opowiada o dwóch nieznajomych, którzy w nietypowych okolicznościach spotykają się na krawędzi przepaści. Numer Jeden wielokrotnie była świadkiem zdesperowanych ludzi przekraczających granicę pomiędzy życiem a śmiercią i "nurkujących" w przepaść. Niektórzy z nich podejmują impulsywną decyzję skoku, bez uprzedniego przemyślenia konsekwencji swojego czynu ani uczuć osób bliskich. W przeciwieństwie do nich, Numer Dwa szczegółowo rozważa wpływ potencjalnego samobójstwa na rodzinę i bliskich oraz analizuje wady i zalety życia i śmierci. Surrealistyczne spotkanie tych dwóch postaci jest pełne humoru, poczucia wzajemnego zrozumienia oraz egzystencjalnych rozważań na temat prawdziwej wartości życia.
Pomimo tego, że sztuka ta została napisana we wczesnych latach 80-tych, problematyka spektaklu jest wciąż niezwykle aktualna. Niestabilna sytuacja polityczna i długa niepewność związana z Brexitem, a także brak satysfakcjonującego poziomu życia bardzo często doprowadzają do zaburzeń zdrowia psychicznego i zachwiania stanów emocjonalnych. Wielu z nas straciło poczucie przynależności i odczuwa stany lękowe zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Kwestie zdrowia psychicznego wciąż są tematem taboo, a brak funduszy i odpowiedniej pomocy specjalistycznej dla osób potrzebujących powoduje, że często cierpią one w samotności i decydują się na zdesperowany krok "w przepaść".
Gdyby nie teatr, to co?
– Pół żartem, pół serio - ekonomia i bankowość. Przez wiele lat interesowałam się matematyką, w liceum byłam w klasie o profilu matematycznym oraz przez prawie 2 lata pracowałam w banku w Edynburgu... Nie ukrywam, że doświadczenie to utwierdziło mnie w przekonaniu, że to właśnie teatr jest moim powołaniem i spełnieniem zawodowym, aczkolwiek niezmiernie cieszę się, że mam tę (skrajnie różną...) alternatywę kariery.
Więcej informacji na temat spektaklu "A bench at the edge" w naszym dziale wydarzenia - zapraszamy!