Chcieli błysnąć czarnym humorem, a zebrali cięgi za brak wrażliwości wobec ludzi dotkniętych problemami psychicznymi. Część osób, które odwiedziły wystawę "Van Gogh. Autoportrety" w londyńskiej The Courtauld Galery, uznała bowiem, że kiepskim pomysłem jest sprzedawanie gumki w kształcie ucha czy mentalnej apteczki przy okazji prezentowania dzieł artysty, który odciął sobie lewe ucho, a później spędził rok w szpitalu psychiatrycznym.

Opinia, że ten żart nie jest śmieszny, to najłagodniejsze recenzje gadżetów. Pod adresem szefów galerii padły znacznie poważniejsze zarzuty - że to drwina z chorych psychicznie.

Oburzeni byli nie tylko odwiedzający wystawę miłośnicy dzieł van Gogha. Brak wrażliwości pomysłodawcom gadżetów zarzucił też krytyk sztuki David Lee, który w rozmowie z serwisem Daily Mail nazwał ten pomysł pozbawionym smaku zabiegiem marketingowym wymyślonym przy piwie. I dodał, że boi się, jakie pamiątki proponowaliby szefowie The Courtauld Galery przy okazji wystawy prac Fridy Kahlo.

"Czy na przykład byliby gotowi sprzedawać ołówki w kształcie protezy?" - drwił krytyk, nawiązując do faktu, że słynna meksykańska malarka po amputacji nogi korzystała z protezy.

Choć wspomniane przedmioty stanowiły jedynie ułamek bogatej oferty sklepu, właściciele galerii poważnie potraktowali krytyczne uwagi i usunęli ze sklepiku gumki w kształcie ucha czy kostki mydła "dla udręczonego artysty, który lubi pluskać się w bąbelkach". Wciąż natomiast można kupić "emocjonalną apteczkę", która zawiera porady na temat 20 kryzysowych sytuacji w naszym życiu.

W odpowiedzi na oskarżenia o szydzenie z chorych psychicznie przedstawiciele The Courtauld Galery przesłali CNN specjalne oświadczenie. Zapewnili w nim, że intencją galerii nie było zlekceważenie bardzo poważnego tematu, jakim są choroby psychiczne. "Traktujemy zdrowie psychiczne bardzo poważnie" – napisali.