Gala rozdania nagród MTV Music Awards w 2009 roku upłynęła w cieniu skandalu z udziałem Kanyego Westa i Taylor Swift. Przypomnijmy, że słynny raper wtargnął na scenę i zakłócił przemówienie piosenkarki, która odbierała właśnie statuetkę za żeński teledysk roku. West wyrwał wtedy Swift mikrofon i ogłosił, że to Beyonce powinna otrzymać nagrodę.

Choć od pamiętnego incydentu minęło już 11 lat, wydarzenie to wciąż uchodzi za jeden z najbardziej niesławnych momentów w karierze amerykańskiego muzyka. Dziś West postanowił wyjawić wreszcie powód swojego grubiańskiego zachowania. Jak przekonuje w najnowszym wywiadzie, to nie on ponosi odpowiedzialność za ów wyczyn, a… Bóg, który rzekomo kazał mu to zrobić.

„W tej chwili to Bóg udziela mi wszelkich informacji i wskazówek. Gdyby Bóg nie chciał, żebym wbiegł na scenę i powiedział, że Beyonce bardziej zasłużyła na tę nagrodę, nie posadziłby mnie w pierwszym rzędzie. Siedziałbym z tyłu. Cała ta sytuacja jest absurdalna, bo nigdy wcześniej nie słyszałem o tej osobie, a „Single Ladies" Beyonce to jeden z najwspanialszych klipów wszech czasów" – wyjaśnił bogobojny raper goszcząc niedawno w podcaście aktora Nicka Cannona.

Kontrowersyjny artysta rok temu obwieścił światu, że nawrócił się na chrześcijaństwo i odtąd ma zamiar skupić się na swoim rozwoju duchowym. Niedawno po raz kolejny zszokował fanów za sprawą zgłoszenia swojej kandydatury w wyścigu o fotel prezydenta USA. Już na początku kampanii zasłynął prowokacyjnymi pomysłami, jak ten, którym podzielił się podczas lipcowego spotkania z wyborcami w Karolinie Południowej. Zapewnił wówczas, że jeśli zostanie wybrany, każda osoba posiadająca dziecko otrzyma milion dolarów.