Jeremy Clarkson krytykuje zaangażowanie Briana Maya w ochronę borsuków
Prezenter, który prowadzi gospodarstwo w wiosce Chadlington (hrabstwo Oxfordshire), postanowił swoje racje przedstawić w drugiej serii programu "Farma Clarksona". Jakich argumentów użył? Jeszcze nie wiadomo, bo program będzie miał premierę na platformie Amazon Prime Video dopiero 10 lutego. Na razie uchylił rąbka tajemnicy w wywiadzie dla dziennika "Daily Mail".
W nadchodzącej serii Clarkson opowie m.in. o tym, jak groźna okazała się dla jego zwierząt hodowlanych gruźlica bydlęca. Były showman "Top Gear" uważa, że w Wielkiej Brytanii chorobę tę roznoszą głównie sympatyczne z pozoru borsuki i przyznaje, że miał pewien problem z tym, jak zakomunikować to swoim widzom.
"Do not be fooled by Brian May. This is what badgers do" https://t.co/HMeHIS9uQb
— NME (@NME) February 1, 2023
"Jeśli chcielibyśmy, żeby nasz program był popularny, po prostu wystarczyłoby powiedzieć: Och, spójrz na te małe słodziaki przytulaki. Zaświtało mi jednak: nie, przecież to program rolniczy i stracę swoją główną publiczność, rolników, jeśli będę mówił o tych zwierzętach jak o słodziakach" - oznajmił Clarkson.
"Dlatego nazwałem je suk***mi i pokazałem ludziom, co naprawdę robią. To nie są miłe zwierzęta. Nie daj się zwieść Brianowi Mayowi. Zobaczcie, jak bardzo cierpią ludzie, którzy od pokoleń pracowali, by zbudować farmę niszczoną przez borsuki" - dodał.
Chodzi o to, że odstrzał borsuka w Wielkiej Brytanii jest dozwolony na podstawie licencji rządowej na określonym obszarze i w określonym czasie (głównie jesienią). Ma to być sposób na kontrolowanie rozprzestrzeniania się gruźlicy bydlęcej (bTB).
Odstrzał od lat budzi jednak ogromne kontrowersje. Protestują przeciwko niemu organizacje ekologiczne, takie jak The Badger Trust, która informuje że od 2013 r. zginęło w ten sposób blisko 18 tys. borsuków, co ma stanowić ponad jedną trzecią całej populacji tych zwierząt w Zjednoczonym królestwie.