Fani zmiażdżyli nowe show Jeremy'ego Clarksona!
Clarkson zapowiadał, że na najgorszej drodze, jaką do tej pory przemierzał, zdarzały się głazy wielkości pralki i koleiny tak głębokie, że można w nie wpaść. I że on, oraz jego dwaj kumple mieli jeden cel - pokonać bezdroża Madagaskaru, by dobrać się do pirackiego skarbu. Kto pierwszy, ten lepszy. Ich przygody nie oczarowały jednak recenzentów i fanów.
W brytyjskim dzienniku "Daily Telegraph" pojawił się zarzut, że odcinek powiela stare i zużyte pomysły, przez co jest nudny i przewidywalny. I choć sceneria nowa, to historia zasadniczo taka sama, jak w poprzednich odcinkach, więc "jej oryginalność osłabła z czasem". Może chodzi o "podtatusiałych" uczestników programu: Jeremy'ego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya. A może o ich wygodną pozycję gwiazd, które nie muszą się starać, by zaskoczyć widza, sugeruje dziennik.
A może przyczyną jest pośpiech w realizacji programu? Kilka dni przed premierą producent wykonawczy tego programu, Andy Wilman, który zachorował na COVID-19 już na początku pandemii, stwierdził, że odcinek kręcono na szybko, przez kilka letnich tygodni, w warunkach ścisłych ograniczeń dystansu społecznego, co było bardzo "niewdzięczne".
James May także próbował się tłumaczyć. "To wstyd, że pracowaliśmy w tak dużym tempie" - przyznał w wywiadzie dla "Daily Express". Zaznaczył, że spędził długie godziny za kierownicą, a przez to nie miał czasu, żeby choć rozejrzeć się po kraju, który przemierza. "Szczerze mówiąc, to wstyd, ale tak naprawdę nie mieliśmy czasu na te sprawy" - dodał.