Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Te firmy nie przetrwają epidemii koronawirusa w UK

Te firmy nie przetrwają epidemii koronawirusa w UK
Epidemia koronawirusa zmieni na zawsze oblicze brytyjskiego biznesu - włączając w to zniknięcie wielu firm, które zachowały się nieodpowiedzialnie. (Fot. Getty Images)
Nieoczekiwany wybuch epidemii spowodował, że niektóre firmy pokazały swoje "prawdziwe" oblicza, kiedy zmuszone były działać bez planu i wcześniejszego przygotowania. Jednym udało się wyjść z twarzą, ale znalazły się takie przedsiębiorstwa, które po epidemii mogą nie mieć czego szukać.
Reklama
Reklama

Gigantyczne straty finansowe i problemy kadrowe spowodowały, że wiele firm nie było w stanie szybko dostosować się do nowej sytuacji na świecie. Boris Johnson od samego początku wskazywał, że w czasie epidemii najważniejszy jest człowiek - i to na firmach spoczywa odpowiedzialność, aby zadbać o pracowników.

Wiele firm wykorzystało nieoczekiwaną sytuację na swoją korzyść - na każdym kroku podkreślały, jak wiele wsparcia oferują swoim pracownikom, a relacje z tego przekazywano mediom i wykorzystywano w działaniach marketingowych.

Są jednak firmy, które dożywotnio straciły twarz, nie wiedząc do końca, jak się zachować. Brytyjczycy zapowiedzieli już bojkot tych firm, który ma rozpocząć się w momencie, gdy epidemia przejdzie do historii. Zakłądając, że do tego czasu firmy te same nie znikną w odmętach przeszłości. A wszyscy, którzy mieszkają na Wyspach przez więcej niż kilka lat powinni już wiedzieć, że lud Wielkiej Brytanii nie używa słowa bojkot bezpodstawnie - m.in. właśnie dlatego rynek handlu jest tutaj tak bardzo prokonsumencki.

Część firm skrytykowano za odmowy płacenia pracownikom, inne za zmuszanie ich do dojazdów do pracy. Dostało się też firmom, które w obliczu zagrożenia po prostu zwolniły całe załogi ludzi - pomimo tego, że rząd był w stanie opłacać 80 procent ich pensji.

Przejdźmy do sedna - oto firmy, które po epidemii nie będą miały czego szukać w Wielkiej Brytanii!

Wetherspoons

Wetherspoons nie jest niezastąpiony, a sądząc po wpisach w social mediach, właściciel sieci pubów przegrał wszystko w oczach kraju, co tylko mógł.

Zaczęło się od wyrzucenia wszystkich pracowników z dnia na dzień - ot, wszyscy po prostu dowiedzieli się, że stracili swoje źródło dochodu. Na sugestie, że pracownicy mogliby otrzymywać wsparcie od rządu UK i pozostać na swoich stanowiskach, szef Wetherspoona odparł, iż "lepiej powinni poszukać pracy w Tesco". Szef na medal!

Ale to nie wszystko, co zaskakującego do powiedzenia miał szef Wetherspoona. Tim Martin oznajmił, że nie zamierza zapłacić nawet pensa dostawcom, którym jest dłużny jakiekolwiek pieniądze "tak długo, jak długo nie będzie w stanie ponownie otworzyć pubów".

Zaskoczony falą krytyki w mediach społecznościowych, Tim Martin wycofał się ostatecznie z planów pozbycia się wszystkich pracowników. Nie zrobił tego jednak samodzielnie - skontaktował się z nim skontaktował się rządowy komitet BEIS (Business, Energy and Industrial Strategy), apelując o wspieranie pracowników. Szef Wetherspoona przekazał w końcu, że wszyscy pracownicy będą otrzymywać 80 procent pensji "tak długo, jak długo będzie to zapewniać brytyjski rząd".

Niesmak jednak pozostał i bywalcy pubów zapewniają, że po epidemii nie zamierzają wspierać tak nieodpowiedzialnej firmy.

Sports Direct

Tej firmy nie mogło po prostu zabraknąć na tej liście. Gdyby tak było, z pewnością wszyscy bylibyśmy zaskoczeni. Mike Ashley nie potrzebował koronawirusa, aby każdy wiedział, jak bardzo nie interesuje go dobro społeczne. W dobie epidemii przeszedł jednak samego siebie.

Posiadacz niebotycznego majątku był krytykowany od momentu, w którym przekonywał, że Sports Direct są sklepami zapewniającymi podstawowe do życia produkty i nie mogą zostać zamknięte.

Kiedy decyzja to została skrytykowana przez internautów, sklepy ostatecznie zamknięto, ale w tym samym czasie Sports Direct zaczął bombardować brytyjski rząd apelami, aby odniósł się do całej sprawy. Dopiero po kilku dniach ktoś się zreflektował i przyznał, że "to nie był dobry czas, aby zawracać głowę brytyjskiemu rządowi, który powinien zajmować się epidemią". Za całą sprawę przeproszono, a następnie... podwyższono ceny wszystkich produktów w sklepie online, które reklamowano jako "niezbędne". Podwyżki były nie małe - wyniosły minimum 50 procent.

W tym samym czasie do mediów zaczęły napływać doniesienia od zatrudnionych przez Sports Direct, którzy informowali, że wciąż muszą udawać się do fizycznych placówek, pomimo tego, że nie są tzw. kluczowymi pracownikami. Wszyscy zmuszeni byli odbywać podróż różnymi środkami transportu i to w czasie, gdy rząd Wielkiej Brytanii wyraźnie apelował, aby pozostawać w domu.

Piers Morgan na łamach Good Morning Britain jako pierwszy publicznie zapowiedział bojkot marki. O ile apele "ulubieńca" brytyjskiej śniadaniówki zazwyczaj są ignorowane, o tyle ten szybko znalazł podatny grunt w mediach społecznościowych - Brytyjczycy uznali, że "miarka się przebrała" i po epidemii sklep Spors Direct będzie zmuszony upaść z powodu braku klientów. Pewnych rzeczy się nie wybacza.

Travelodge

Znana sieć hoteli została skrytykowana za to, że w pierwszym dniu epidemii po prostu zamknęła dziesiątki obiektów, w których nocowały osoby bezdomne i zagrożone. Ich pobyt w hotelach opłacały lokalne gminy. Nagle, wszystkie te osoby znalazły się po prostu na ulicy.

Firma odparła, że zamknięcia części hoteli były odpowiedzią na apel rządu. Przedstawiciele firmy upierali się przy tej wersji nawet wtedy, gdy minister spraw mieszkalnych wskazał, iż "hotele zapewniające dach nad głową innym powinny być wciąż otwarte".

Czasami lepiej jest przeprosić i po prostu milczeć. Ale Travelodge szedł dalej w zaparte - oznajmił, że wszystkie osoby objęte opieką ze strony gminy dostały możliwość udania się do jednego ze 140 wciąż otwartych hotelów. I było to prawdą, ale - jak ujawniły media - wszystkie zagrożone osoby otrzymały zaledwie dwie godziny na to, aby się spakować i wynieść - bez jakichkolwiek wcześniejszych zapowiedzi.

Travelodge ostatecznie nabrał wody w usta, a klienci sieci - niechęci do korzystania z obiektów pod tym szyldem w przyszłości.

Agencja nieruchomości Dexter

Pracownicy Dextera apelowali na łamach prasy, że czują się fatalnie, kiedy wszyscy mieszkańcy kraju siedzą w domach, a oni muszą codziennie dojeżdżać do pracy.

Firma, która zatrudnia 1 500 osób, przez kilka dni po ogłoszeniu epidemii, wciąż kazała wszystkim fizycznie pojawiać się w biurze. Większość wykonywanych tam zadań można było wykonywać w domu.

Firma ostatecznie częściowo wycofała się ze ściągania pracowników do fizycznych placówek - po tym, jak skrytykowano ją w mediach. "50 procent naszych pracowników pracuje już z domu" - przekazano w oświadczeniu prasowym.

Podejście firmy do zdrowia i życia pracowników w czasie epidemii nie zostanie jednak nigdy zapomniane.

Waterstones

Znana sieć księgarni została skrytykowana po tym, jak jej CEO - James Daunt - oznajmił, iż "jej placówki powinny pozostać otwarte, bo są tak samo ważne, jak apteki czy supermarkety". Bez wątpienia książki są ważne, ale ktoś tu chyba przewartościował pewne rzeczy.

James Daunt szedł w zaparte do samego końca - do czasu, aż pracownicy firmy zaczęli skarżyć się na to, że w sklepach nie mają dostępu ani do rękawiczek ani do żelu antybakteryjnego.

Waterstones poddało się i po kilku dniach zamknęło wszystkie placówki. Trochę za późno, nie sądzicie?

Britannia Hotels

Sieć hoteli, która co roku zdobywa nagrodę najgorszej sieci hoteli, również w trakcie epidemii pokazała, że zasługuje na tę nagrodę.

Kiedy tylko w Wielkiej Brytanii pojawił się zakaz wychodzenia z domu, właściciel hoteli nie myślał nawet przez chwilę - zwolnił wszystkich możliwych pracowników.

Niektórzy z pracowników mieli pracę wraz z zakwaterowaniem. I na to znalazł się sposób - Britannia Hotels wysłała do nich ochroniarzy, którzy wyłączyli wszystkim prąd. Krótko i bez ceregieli.

Firma wypuściła oświadczenie, w którym stwierdziła jedynie, że niektórzy pracownicy dostali wypowiedzenie w wyniku błędu. Sami pracownicy różnych placówek Britannia Hotels przekazali jednak w mediach, że "z dnia na dzień stali się jednocześnie bezdomni i bezrobotni".

Przyparta do muru sieć hoteli poinformowała, że "cofnęła decyzje o zwolnieniach" i pozwoliła wszystkim pracownikom na powrót.

Dobrze, że się zreflektowano, ale chwilę później nazwa firmy pojawiła się w mediach po raz drugi - tym razem, w czasie rosnącej liczby zakażeń i zakazu wychodzenia z domu, wyrzucono bezdomnych z hotelu w Manchesterze. Zrobiono to niedługo po tym, jak firma przygarnęła okrągłe 5 mln funtów na to, aby ich wspomagać.

Virgin Atlantic

Obecność na liście firmy Richarda Bransona może zaskakiwać. Brytyjczycy mają jednak jej za złe to, że w czasie epidemii kazała wszystkim pracownikom wziąć 8 tygodni bezpłatnego urlopu. Ot, wszyscy nagle mieli siedzieć w domach przez 2 miesiące bez jakiegokolwiek dochodu.

Andy McDonald z brytyjskiego rządu nazwała decyzję firmy "hańbą". "Firma zarządzana przez miliardera każe pracownikom żyć dwa miesiące w czasach kryzysu bez wypłat" - alarmowała w mediach.

Co ciekawe, firma nigdy nie wycofała się ze swojej decyzji. W ramach "zadośćuczynienia" CEO Virgin Atlantic - Shai Weiss - zmniejszył sobie wypłatę na 4 miesiące o 20 procent. Myślicie, że da radę przeżyć?

Topshop

W czasie gdy minister finansów Rishi Sunak ogłosił Job Protection Scheme, czyli rządowe dopłaty 80 proc. pensji pracowników, szef Topshopa miał inny pomysł.

Godzinę później poinformował swoich pracowników na umowach zero hours, że ich praca nie jest już potrzebna.

Pracownicy z umowami dostali z kolei informację, że będą mieć płacone jedynie do końca marca, ponieważ "firma tymczasowo zamyka wszystkie 300 swoich sklepów".

Ostatecznie przekazano w mediach, że firma zastanowi się jeszcze, czy nie zaoferować pracownikom możliwość pozostania i otrzymywania wypłat od rządu. Cóż, decyzji nie podjęto do dziś.

Gordon Ramsay


W związku z szalejącą epidemią, ponad 500 pracowników restauracji gwiazdy TV z dnia na dzień otrzymało informację o natychmiastowym zwolnieniu.

Dopiero po krytyce Ramsaya, przedstawiciele restauracji wysłali byłym pracownikom e-mail iż "otrzymają wynagrodzenie do 17 kwietnia włącznie". Zwolnienia pozostają aktualne.

"Wszyscy pracowaliśmy bardzo ciężko dla Gordona Ramsaya, a on po prostu pozbywa się nas w momencie, kiedy jego wsparcie jest najbardziej potrzebne" - przekazali pracownicy firmy na łamach prasy.

Majątek Gordona Ramseya szacowany jest obecnie na ok. 140 mln funtów.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.69 / 67

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 28.03.2024
GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama