Europejska tama przetrwała
Przy wysokiej frekwencji wyborczej powyżej 50% i skutecznej walce w mediach z dezinformacją na internecie europejscy wyborcy w zeszłym tygodniu umożliwili partiom prounijnym odcięcie się od nawału tych negatywnych prądόw – przynajmniej na razie.
W tej chwili partie eurofobόw i eurosceptykόw osiągnęły poniżej jednej trzeciej głosόw w parlamencie składającej się z 751 posłόw. Gdyby Wielka Brytania wyszła w paździeniku br. z Unii, byłoby ich jeszcze mniej. Wcześniej obawiano się, że zdobędą niemal połowę mandatόw. Ostatecznie partie nacjonalistyczne tworzyły największe grupy delegowanych posłόw do parlamentu z Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Polski i Węgier. Za wyjątkiem polskiego PiSu właśnie te ugrupowania tworzą front, niby nieskoordynowany, ale mimo to autentyczny, broniący interesόw rosyjskich w parlamencie europejskim.
Pisałem o tym ostatnio na łamach “Guardiana”. To te grupy domagają się zniesienia sankcji przeciw Rosji za inwazję Krymu i zamachu na Skripala. To oni korzystają najbardziej z nawału dezinformacji w mediach społecznych i najczęściej ich przedstawiciele występują w propagandowym kanale RT (Russia Today). Ale nacjonaliści austriaccy doznali szoku, kiedy wyszło na jaw, że ich przywόdca - wicekanclerz Heinz-Christian Strache - stał się ofiarą medialnej wpadki, ktόra ujawniła jego uzależnienie od rosyjskiego żołdu, co spowodowało upadek prawicowego rządu austriackiego.
Właściwie, jak to zwykle bywa u nacjonalistόw, ich partykularne narodowe interesy są często sprzeczne ze sobą, co utrudnia im utworzenie efektywnego bloku wyborczego wewnątrz parlamentu europejskiego. Nie będą dlatego zdolni do uzyskania przewodnictwa w wpływowych komisjach parlamentarnych. Dla przykładu, włoska Liga z przywόdcą Matteo Salvini chce uregulować statutowo ilość uchodźcόw przyjętych przez państwa unijne, a Polacy i Węgrzy odrzucają to, bo nie chcą przyjąć ani jednego uchodźcy. Niemiecki skrajny AfD czy Duńska Partia Ludowa DPP popierają wolny rynek bez żadnych ograniczeń ze strony państwa, ale Front Nationale Marie Le Pen walczy z globalizacją i oczekuje interwencji gospodarczej od instytucji państwowych.
Le Pen i Salvini stworzyli ostatnio grupę “Europa Narodόw”, do ktόrej zapraszają włoski anarchistyczny Ruch Pięciogwiazdkowy i Brexit Party Nigela Farage’a. Ale nie wiadomo, czy Farage wytrzyma tam, bo jego cel całkowitego rozbicia Unii nie jest poparty przez pozostałe głόwne organizacje eurosceptyczne, ktόre widzą drastyczne skutki wyjścia z Unii na żałosnym przykładzie Wielkiej Brytanii. Odrzucili kandydaturę Farage’a na przywόdcę tej grupy i wygląda na to, że Brexit Party będzie sama w Parlamencie Europejskim jak palec. Farage nie będzie już miał takiego prestiżu w Parlamencie Europejskim, jakim cieszył się dotychczas jako lider międzynarodowej tzw. grupy Europejskich Partii Wolności i Bezpośredniej Demokracji.
Partie prounijne będą miały większość w Parlamencie Europejskim. W sumie będą miały 503 posłόw, czyli 66% wszystkich mandatόw. Ich dominujące dwa ugrupowania tworzą, jak poprzednio, chadecka Europejska Partia Ludowa (do ktόrej należą, m.inn. niemiecki CDU i nasz PO) mająca 180 mandatόw, i Socjaldemokraci (w tym osłabione niemieckie SPD i brytyjska Labour Party), ktόrzy uzyskali już tylko 145 mandatόw tym razem, mimo mocnych wynikόw w Hiszpanii i Portugalii.
W poprzednim parlamencie te dwie grupy razem posiadały więcej niż połowę mandatόw i rozporządzały całą administracją i agendą parlamentu europejskiego. Ta dominacja trwała od roku 1979, gdy odbyły się pierwsze wybory do parlamentu europejskiego. Ich wspόlne głosy decydowały o polityce socjalnej parlamentu. Ale tym razem są osłabieni. Wspόlnie stracili 87 mandatόw. Mogą stracić jeszcze więcej, bo węgierska Fidesz grozi wycofaniem swoich 13 posłόw i przejściem do jednej z grup prawicowych, jeżeli nie uzyska kluczowych stanowisk w parlamencie. W tym nie ma nic zaskakującego, bo partia Fidesz zawsze była koniem trojańskim eurosceptycyzmu w tej mocno federacyjnej grupie.
Skorzystali z tch strat liberałowie mający obecnie 109 posłόw (do ktόrych zapisała się francuska partia Macrona) i 69 posłόw z europejskich partii Zielonych. To rozcieńcza monopol władzy chadekόw i socjalistόw, a da większą możnośc tym nowym partiom w promowaniu radykalniejszych zarządzeń w zakresie zmian klimatycznych, ochrony konsumentόw i praw LGTB. Parlament będzie reprezentowal coraz bardziej Europę świecką, ktόra może znaleźć się w konflikcie od czasu do czasu z tradycyjnymi wartościami chrześcijańskimi. W każdym razie będzie coraz większa fragmentacja zarόwno wśrόd partii prounijnych, jak i partii eurosceptykόw. Europejski Parlament stanie się terenem ostrzejszej walki ideologicznej, ale demokracja może na tym tylko zyskać.
Najbardziej zażarta na pierwszym planie będzie walka wpływόw między grupami parlamentarnymi a rządami narodowymi w wyborze nowego Przewodniczącego Komisji Europejskiej. Kontrowersyjny obecny szef Komisji Jean Claude Juncker, kiedyś premier Luksemburga, bon viveur i mistrz polityki kuluarowej, odchodzi przy końcu października. Od początku funkcję tą pełnili kolejno chadecy i socjaliści. Angela Merkel, ktόra też odchodzi niebawem na emeryturę, popiera kandydaturę niemieckiego szefa grupy chadeckiej w parlamencie Manfreda Webera, ale mocno przeciw tej kandydaturze wystąpił Macron, ktόry na pierwszym planie popiera Dunkę, Margrethe Vestager, obecnie komisarza europejskiego do spraw konkurencji, a w rezerwie tworzy poparcie dla Michel Barnier, byłego francuskiego ministra, ktόry obecnie prowadzi bardzo kompetentnie negocjacje z Wielką Brytanią w sprawie Brexitu. Macron chce, aby to była decyzja Rady Ministrόw; Merkel wolałaby, aby decydowały grupy parlamentarne.
Natomiast socjalistyczny premier Hiszpanii Sanchez pcha kandydaturę Holendra Fransa Timmermansa, socjalistę oczywiście, ktόry obecnie pełni funkcję pierwszego zastępcy Junckera jako Przewodniczącego Komisji Europejskiej. Do akcji wkraczają też premierzy państw wyszehradskich, ktόrzy są przeciwni kandydaturze Manfreda Webera, ale nie zadeklarowali jeszcze kogo będą popierać. Weber wypowiadał się krytycznie w sprawie rurociągu Nordstream II i dlatego jest gorąco zwalczany przez partie i rządy nastawione przychylnie do Rosji. Obecnie trzeba będzie uwzględnić rόwnież coraz bardziej wpływowe głosy liberałόw i zielonych w tych decyzjach, a nie tylko nacjonalistόw. Wojna tradycyjnie kuluarowa już się przemienia w wojnę ideologiczną.
Ten konflikt nie będzie łatwy do zażegnania. A w międzyczasie trzeba będzie wybrać, według podobnego klucza, przewodniczącego Rady Ministrόw (na miejsce Donalda Tuska), rzecznika spraw zagranicznych i prezesa Banku Europejskiego. Są to bardzo prestiżowe funkcje. Rola nowego prezesa Banku może zadecydować o przyszłej polityce podparcia waluty euro, a to może stać się najbardziej zapalnym problemem dla przyszłości Unii.
Wynik wyborόw w Polsce zaskoczył opozycję. Przy wysokiej frekwencji wyborczej przeszło 45%, PiS uzyskał aż 45% procent głosόw zdobywając 27 mandatόw, a szeroka prounijna Koalicja Europejska, w ktόrej szeregach znaleźli się zwolennicy starej Trzeciej Rzeczpospolitej (a więc PO, SLD, PSL) uzyskała zaledwie 38%, zdobywając tylko 22 mandatόw.
Kopciuszek lewicowy - Wiosna Roberta Biedronia - uzyskał 3 mandaty. Pozostałe partie, jak skrajnie prawicowa Konfederacja, anarchistyczny Kukiz 15, Lewica Razem i inne ugrupowania, legły poniżej indywidualnego pułapu 5% i nie zdobyły żadnego mandatu. Wspόlna platforma koalicjantόw KE zapewniała im dobry start, ale niestety wyborcy wiejscy, ktόrzy tradycyjnie głosowaliby na PSL woleli nie popierać koalicji zdominowanej przez wolnorynkową PO i zagłosowali za PiSem. Liczono na wpadki PiSu wokόł niepopularnej reakcji na strajk nauczycieli, na skandale pedofilii w Kościele i na dochody rodziny premiera Morawieckiego ze sprzedaży działki. Lecz przy obietnicach o dodatkowych wypłatach z pozabudżetowej tzw. “piątki Kaczyńskiego” PiS dobrze się przygotował na te (i na następne) wybory parlamentarne.
PiS opiera się przede wszystkim na głosach małych miasteczek i wsi oraz na mężczyznach powyżej 50 lat ze średnim wykształceniem. Ich zwolennicy są najczęściej wierzącymi katolikami z mocnym nastawieniem prorodzinnym. PO i SLD zaś opierają się bardziej na poparciu elektoratu świeckiego dużych miast i metropolii, osόb z wyższym wykształceniem, kobiet i wyborcόw w wieku lat 30-tych i 40-tych. Przy rosnącej urbanizacji i rozwoju demograficznego daleka przyszłość należy bardziej do obozu prounijnego, zaś bliższa przyszłość, czyli następne wybory parlamentarne, do PiSu.
Małą pociechą dla obydwu powyższych obozόw były prognozy w daleką przyszłość. Okazuje się, że duża część głosόw wyborcόw w wieku lat 20-tych nie kształtowała swoich poglądόw na mediach oficjalnych, ale na własnych źrόdłach społecznych, a ich sympatie i głosy padły procentowo na bardziej radykalne partie częściowo na lewicy, ale jeszcze bardziej, na skrajnej prawicy. I właśnie w tym kierunku szło największe nasilenie dezinformacji z Rosji. Dlatego walka ideologiczna zaczyna nabierać rozpędu zarόwno w Polsce jak i w całej Europie.