Jak nie zwariować w święta?
Prawie jedna czwarta Brytyjczyków twierdzi, że świąteczne przygotowania przyprawiają ich o stres i ból głowy. Wyspiarze wydają przy tym fortunę i już w święta się martwią, czy w następnym miesiącu będą mieli z czego zapłacić czynsz. Do tego dochodzi konieczność sprostania oczekiwaniom, zakupy, prezenty, a odchodzi w dal to, co powinno być najważniejsze, czyli spędzenie czasu z bliskimi.
Święta, zwłaszcza takie jak Boże Narodzenie, znajdują się na liście najbardziej stresujących wydarzeń w życiu – stwierdzili już dawno temu dwaj amerykańscy psychiatrzy Thomas H. Holmes i Richard H. Rahe. Ich zdaniem stres świąteczny można jednak skutecznie łagodzić.
Nic nie musisz!
Ewelina Kowalska przez wiele lat sama przygotowywała święta, miały być polskie, choć w Liverpoolu. "Zawsze były tradycyjne potrawy, ciasta, prezenty, dom wysprzątany, choinka przystrojona, a ja miałam wszystkiego dość. Bywałam tak rozdrażniona, że zaczynała się w domu przysłowiowa świąteczna atmosferka, czyli kłótnie, podniesione głosy i narzekanie, że wszystko muszę sama” – żali się pani Ewelina.
"Dwa lata temu mnie olśniło. Ja przecież nic nie muszę” – zdradza Polka. "Nie powiem nie było łatwo, ale rodzina już wie, że jak chce, żeby było tak jak u babci czy cioci Marysi, to muszą mi pomóc i też coś zrobić. Ja na święta gotuję grzybową, a jak ktoś ma ochotę na barszczyk, to niech go robi” – zdradza Ewelina Kowalska.
"Przez lata miałam dyskusje z teściową, bo u mnie w domu zawsze zaczynaliśmy kolację od dzielenia się opłatkiem, a matka mojego męża podawała startery. Skonsultowałam sprawę z mężem i dziećmi i postanowiliśmy, że my też zaczynamy od opłatka i teściowa musiała poczekać na śledzia po życzeniach, po zupie i pierogach. Najważniejsze to zdać sobie sprawę, co my chcemy od tych świąt i jak ma być po naszemu, nie musimy dopasowywać się do pomysłów, my najlepiej wiemy co nam ma sprawiać przyjemność” – podkreśla Polka z Anglii.
Świąteczny pakt: "Bez zbędnych prezentów”
Świąteczna gonitwa nie pozwala na relaks, do tego dochodzą zbyt duże wydatki. Jeden na pięciu Wyspiarzy zapożycza się, aby kupić bliskim prezenty i zorganizować rodzinne spotkania. Z wydatkami można sobie poradzić.
W Wielkiej Brytanii w tym roku pogoń za prezentami wcale nie jest modna. Ludzie obawiają się Brexitu, wielu jest zadłużonych, pożycza od znajomych na święta, dlatego założyciel serwisu www.moneysavingexpert.com Martin Lewis zaapelował do Wyspiarzy, aby nie kupowali bezsensownych, niepotrzebnych prezentów. Akcja nazywa się “The NUPP”, czyli "No unnecessary presents pact".
W kampanii nie chodzi o to, aby w ogóle nie wręczać sobie podarków, prezenty dla bliskiej rodziny – to konieczność. Chodzi o obdarowywanie znajomych, nauczycieli albo współpracowników przedmiotami, które i tak im się do niczego nie przydadzą.
Martin Lewis w telewizji ITV podał przykład pewnej Angielki, która kupiła 72 prezenty, w tym dla sąsiadów, fryzjerki, sprzedawcy i instruktora jogi. Kobieta nie była wcale zadowolona z wydatku, bo nawet jeśli jeden prezent kosztował 10 funtów, to wydała 720 funtów.
Poza tym obdarowane osoby czuły się zobligowane do rewanżu i kupienia świątecznego prezentu dla niej. Akcja chce przerwać ten schemat, aby nie zapożyczać się na święta i nie wydawać pieniędzy na nikomu niepotrzebne rzeczy.
"Jeśli przyjaciele koniecznie sobie chcą coś podarować, to lepiej poświęcić komuś czas, a nie tracić go na wybieranie upominków. Wspólna kawa jest bardziej przyjemna niż różowy otwieracz do butelek w niebieskie kwiatki” – tłumaczy Martin Lewis.
Ekspert radzi też, aby przyjaciele złożyli się na przykład po 5 funtów i wsparli jakąś organizację charytatywną albo odwiedzili samotnego sąsiada i wypili z nim herbatę.
"Brytyjczycy wpadli w pułapkę kupowania, naprawdę prezent to nie wszystko. Pójdźcie razem na spacer, który nic nie kosztuje i rozmawiajcie ze sobą, a nie bierzcie chwilówek, aby na siłę uszczęśliwić znajomych” – podkreśla Lewis.
Mniejsze wydatki przed świętami równa się mniejszy stres, może więc warto spróbować?
Trudne spotkania przy świątecznym stole
Sami jesteśmy odpowiedzialni za to jaką atmosferę budujemy, jaki nastrój wprowadzamy w gronie bliskich. Dobrze mieć pomysł na miłą rozmowę czy sympatyczne wspomnienia. Polityka i choroby mogą się nie sprawdzić, bo może się okazać, że wujek Heniek popiera rząd, a cioci Gieni do tego daleko.
Podobnie jest z dzieleniem się informacjami o stanie zdrowia. Opowiadanie podczas pałaszowania makowca o zgagach, łupaniu w kolanie albo migrenach, może szybko doprowadzić rodzinę do tej ostatniej dolegliwości.
Przechwałki też nie są mile widziane, bo stan posiadania wielu cyfr na koncie nie wzbudzi pozytywnych emocji w kuzynce, która od kilku miesięcy szuka pracy.
W święta potrzebny jest złoty środek, ma być miło, ciepło i rodzinnie. "Dobrze jest słuchać się z uwagą, nie robić wykładów, po prostu być ze sobą, a po kolacji iść na wspólny spacer" - radzą eksperci.
Zatem wesołych, spokojnych i bezstresowych świąt! :-)