Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Żegnaj, Ziemio!

Reklama
Reklama

Dlatego w Polsce wprowadzono zachętę do nowych porodów przez program 500plus, z początku za każde drugie czy następne kolejne dziecko, a ostatnio nawet już za każde dziecko. Ten projekt rozruszał konsumpcję na polskim rynku, ale po czterech latach zaczyna już być obciążeniem dla polskiego budżetu, a jego efekt na powiększenie ilości porodów był niemal żaden.

Obecnie podobną politykę pronatalistyczną uprawiają również w Niemczech, Francji i Szwecji, ale subtelniej, przez udostępnienie darmowych żłobków albo ochronę miejsca pracy kobiet w ciąży i to odwraca powoli trend zniżkowy w układzie demograficznym tych państw.

Natomiast w krajach trzeciego świata, a szczególnie w Afryce, mamy wciąż dramatyczny wzrost ludności wynikający z dalszego utrzymania wysokiej liczby porodów (w Nigerii na przykład przeciętnie rodzi się pięcioro dzieci na każdą kobietę) przy względnej poprawie w poziomie życia i w opanowaniu tradycyjnych chorób śmiertelnych jak malaria, dżuma czy trąd - które przedtem kontrolowały tam przyrost naturalny. W wielu państwach afrykańskich niemal połowę mieszkańców tworzą dzieci poniżej czternastu lat i one też będą w najbliższym czasie rodzić swoje dzieci pomnażając raz jeszcze ilość mieszkańców. Ta liczebność doprowadza do konfliktów i do niskiego poziomu życia, co zmusza wielu młodych bezrobotnych mieszkańców do opuszczania swojego kraju.

Mapa świata pokazująca zagęszczenie ludności na poszczególnych kontynentach. (Fot. Getty Images)

W latach 70-ych ubiegłego wieku nastąpiła panika demograficzna w takich krajach jak Meksyk, Indonezja czy Bangladesz, do tego stopnia, że zaczęły drastycznie wymuszać obniżenie płodności kobiet przez masowe programy sterylizacji. W Indiach szczególnie, w samym tylko roku 1975, sterylizowano przymusowo przeszło 8 milionów mieszkańców.

W Chinach wprowadzono ustawę zakazującą kobietom rodzenia więcej niż jednego dziecka, a ze względu na chęć uzyskania męskiego potomka wiele nowo narodzonych dziewczynek po prostu uśmiercano. Poza samym okrucieństwem ten program wypaczył demografię Chin przez wprowadzenie nadmiaru męskich potomków i brakiem kobiet. W zeszłym roku program ten złagodzono, aby zezwolić na rodzenie drugiego z kolei potomka. W Iranie i w Tajlandii programy antynatalistyczne były mniej drastyczne pchane rosnącą świadomością o potrzebie ograniczenia rodziny.

Optymiści cieszą się, że przy względnej ale rosnącej świadomości wśród kobiet, nawet w krajach trzeciego świata, i przy wzroście względnego dobrobytu, eksplozja demograficzna w tych państwach w końcu zaniknie jeszcze przed rokiem 2050. Przez następne 30 lat, o ile nie będzie większych wojen, średni wiek w Afryce powinien podnieść się od obecnego 18 (np. w Nigerii) do normy europejskiej, czyli około 45. Drastyczne środki zapobiegania rodzenia nie byłyby nawet potrzebne.

Piękna wizja na przyszłość, ale pytanie jest co teraz? Na razie ilość mieszkańców w tych krajach rośnie, masowo przenoszą się do miast gigantów gdzie głód, nędza, życie w strefie bezprawia, zatrucie spalinami czy emisja gazów cieplarnianych przeplatane są z rosnącą konsumpcją. Według 20 tys. naukowców z całego świata w opublikowanym przez nich w roku 2017 raporcie “Ostrzeżenie dla Ludzkości”, już teraz konsumujemy 170% tego, co nasza Ziemia może nam dać. Zaczynają się masowe migracje głodujących, lecz uzbrojonych w komórki uchodźców do zamożniejszych krajów. Te z kolei ich potrzebują z powodów gospodarczych, ale boją się ich przyjąć z powodów kulturalnych, a więc i politycznych. Te napięcia wzmacniają siły nacjonalistyczne w krajach, gdzie rozsądek gospodarczy i humanitaryzm radziłyby uchodźców przyjmować, a nie odprawiać z powrotem.

Ziemia powoli pęka w szwach, a dzieci rodzą się każdego dnia... (Fot. Getty Images)

W międzyczasie, aby przyspieszyć to obniżenie porodów w trzecim świecie, trzeba byłoby przyjąć powszechny ONZowski program masowego uświadamiania każdej matki o potrzebie ograniczenia ilości swoich porodów, choćby już tylko do jednego dziecka. Dlaczego tylko jednego? Bo, według “ostrzeżenia” naukowców, jeżeli chcemy aby obecne 7 miliardów społeczeństwa żyło względnie wygodnie na podobnym poziomie dobrobytu, konsumpcji i eksploatacji naszej Ziemi, co obecnie panuje w krajach północnych, to przy średnim porodzie dwójki dzieci przez każdą matkę nasza planeta nie wytrzymałaby spustoszenia gleby, wzrostu dwutlenku węgla w powietrzu ani nieuniknionych permanentnych zmian klimatycznych, łącznie z masowymi powodziami, które zaleją obecnie przeludnione tereny nadmorskie.

Specjaliści twierdzą, że jeżeli większość kobiet będzie rodzić tylko jedno dziecko, albo statystycznie pozwolimy najwyżej na 1,5 porodu dla każdej kobiety, to obecny świat jeszcze to wytrzyma. Oczywiście porada naukowców pozostaje decyzją woluntarystyczną. Nikogo nie można zmuszać. Można tylko przekonywać. Choć obawiam się, że dla wielu kobiet, a szczególnie dla osób religijnych, będzie to argument nie do przyjęcia.

Inaczej co nam jeszcze zostaje? Może w ogóle opuścić tą wycieńczoną planetę? Już miliarder Jeff Bezos planuje zbudować do roku 2050 miasto z milionem mieszkańców na planecie Mars. Ale to wciąż jeszcze będzie za mało. Szukajmy następnych planet.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.41 / 27

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 29.03.2024
GBP 5.0300 złEUR 4.3009 złUSD 3.9886 złCHF 4.4250 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama