Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Za rok Brexit. Czy Bruksela będzie tęsknić za Londynem?

Za rok Brexit. Czy Bruksela będzie tęsknić za Londynem?
Bruksela żegna się z Londynem, ale czy będzie się czuć przez to osamotniona?... (Fot. Sergiusz Rydosz/www.kentphoto.co.uk)
Nie będzie żadnego trzęsienia ziemi. Nie będzie łez i machania chusteczką na pożegnanie. Chcecie, to idźcie! Taki mniej więcej przekaz ma dla Wielkiej Brytanii Unia Europejska na rok przed "wielkim wyjściem". Przekonałam się o tym krążąc po korytarzach Parlamentu Europejskiego i rozmawiając z europarlamentarzystami.
Reklama
Reklama

Do Brukseli na wizytę prasową zaprosił mnie Syed Kamall - szef Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, Brytyjczyk i rodowity londyńczyk. Wraz z kilkoma innymi dziennikarzami (w tym dwoma polskimi i czterema angielskimi) miałam okazję na własnej skórze przekonać się, że Unia nie szykuje się raczej na żadne trzęsienie ziemi, czy choćby nawet lekki wstrząs po Brexicie. Wręcz przeciwnie: Unia skrzętnie pilnuje swoich interesów - wszak w polityce brak miejsca na sentymenty.

Anders Vistisen nie krył swego eurosceptycyzmu...

Wizyta prasowa była dokładnie zaplanowana przez biuro Syeda Kamalla i naturalnie w programie spotkań znaleźli się posłowie PE będący członkami Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Naszym pierwszym rozmówcą był duński europarlamentarzysta, Anders Vistisen, reprezentujący Duńską Partię Ludową - dużą eurosceptyczną orientację w swoim kraju. Co ciekawe, już na samym początku poinformował nas, że 2 lata temu w Danii odbyło się referendum, w którym społeczeństwo opowiedziało się przeciwko dalszemu poszerzaniu europejskich struktur. Duńczycy najchętniej widzieliby Unię w takim kształcie, jaki miała ona w 1972 roku. Przypomnijmy: to właśnie wtedy, a dokładnie 22 stycznia 1972 roku, Dania, Irlandia, Norwegia i Wielka Brytania podpisały traktaty o przystąpieniu do Wspólnot Europejskich. Wcześniej do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (bo w 1958 roku właśnie taką nazwę miał ten twór) należało tylko 6 krajów: Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, Niemcy i Włochy. Aż trudno uwierzyć, że od tego czasu do struktur tych przystąpiło kolejnych 22 członków...

Czy jednak Duńczycy będą tęsknić za krajem Szekspira? "Po Brexicie problem dla nas może stanowić handel pomiędzy naszym krajem a Wielką Brytanią, bo dużo produktów spożywczych jak np. bekon eksportujemy na Wyspy. Pod znakiem zapytania może też stanąć bezpieczeństwo Europy. Dania jest bardzo pro-NATOwskim krajem, podobnie jak Norwegia. No i jeszcze co dalej będzie z unijnym budżetem po Brexicie?" - zastanawia się Anders Vistisen. Dodaje przy tym, że media w Danii ukazują Wielką Brytanię po Brexicie jako bankruta, który więcej straci niż zyska na tym ruchu.

Syed Kamall - to na jego zaproszenie grupa dziennikarzy z Wielkiej Brytanii mogła się spotkać w Brukseli z europarlamentarzystami.

Dla przeciwwagi, kolejne spotkanie mieliśmy z Syedem Kamallem. "Wiecie, na jakiej podstawie buduje się tutaj obraz Wielkiej Brytanii? Najwięcej europarlamentarzystów czyta Economista i Guardiana" - zauważa z uśmiechem nasz gospodarz w Europarlamencie, dając do zrozumienia, że niekoniecznie musi być to pogląd obiektywny (a przypomnę, że Syed jest konserwatystą, Economist jest pismem niezależnym, a Guardian lewicowym...). Brytyjczyk wyjaśnia nam, że jedną z najbardziej istotnych kwestii jest granica z Irlandią Północną. "Wielka Brytania nie chce tej granicy, Irlandia Północna też nie, ale Unia nam mówi, że jeśli wychodzimy, to znaczy, że chcemy granicę - i nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za tę sprawę" - wzdycha Syed. 

A co z dalszą współpracą na linii UK-UE? - pytamy. "Istnieje pewnego rodzaju obsesja na punkcie jakiegoś szablonu, według którego ta współpraca miałaby się odbywać. Jeśli spytacie dlaczego, to od razu tłumaczę: bo Unia tak właśnie funkcjonuje" - odpowiada polityk. Na koniec dodaje jeszcze, że wciąż można spotkać ludzi, którzy mają nadzieję, że Wielka Brytania nie wyjdzie z Unii, że będzie drugie referendum... "Według ośrodka analitycznego Open Europe dopiero w styczniu br. pojawiło się pewnego rodzaju otrzeźwienie w tym temacie i do tych ludzi jednak zaczyna docierać, że taki przebieg wydarzeń jest raczej już niemożliwy" - podsumowuje Syed Kamall.

Ulrike Trebesius była konkretna i rzeczowa.

Przechodzimy do sali konferencyjnej, do której zaprasza nas Ulrike Trebesius, reprezentująca w biurze Europejskich Konserwatystów i Reformatorów niemieckie ugrupowanie Liberalno-Konserwatywnych Reformatorów - partię liberalną, eurosceptyczną i konserwatywną. Ulrike jest bardziej otwarta od swoich przedmówców i od razu nazywa Brexit "złą decyzją". "Nikt w Niemczech tak naprawdę nie rozumie, dlaczego Brytyjczycy podjęli taką decyzję i czym to będzie skutkować w przyszłości. Nie sądzę też, że przez Brexit my będziemy mieć jakieś korzyści - banki z Wysp przeniosą się raczej do Paryża, Strasburga czy Amsterdamu niż do Frankfurtu" - twierdzi.

Trebesius dodaje też ciekawą rzecz: w Niemczech w ogóle się nie mówi o Brexicie. "Dużo się mówi i pisze o Macronie, o sytuacji eurowaluty, ale wyjście Wielkiej Brytanii z Unii nie jest wcale ważnym tematem dla niemieckich mediów" - tłumaczy, dodając na koniec, że większym problemem dla Niemiec są teraz uchodźcy, dla których Angela Merkel otworzyła granice.

Polska delegacja dziennikarzy w Brukseli: od lewej Danuta Michalska z Mixer Group, Sergiusz Rydosz z portalu Maidstone.pl i autorka tego artykułu.

Wracamy jednak do tematu Brexitu, bo z kawą (nareszcie!) czeka na nas w swoim biurze już Ashley Fox - europoseł z brytysjkiej Partii Konserwatywnej. Według niego, Brexit to proces bardzo trudny i narażony na wiele przeciwieństw stwarzanych przez dotychczasowych sojuszników. Najbardziej podstępni według niego są dla Wielkiej Brytanii Francuzi: "To oni wykazali najbardziej wrogie nastawienie, jeśli chodzi o umowę o wolnym handlu po naszym wyjściu ze struktur".

Dostało się też dziennikarzom. "Doniesienia dziennikarskie z Brukseli wprowadzają pewnego rodzaju zamieszanie. W Wielkiej Brytanii nie ma żadnego niezrozumienia i niezgodności w temacie Brexitu, pomimo że każdy w rządzie mówi coś innego" - przekonuje nas Ashely Fox. I kończy swój wywód stwierdzeniem, że Michel Barnier (główny negocjator Komisji Europejskiej ds. związanych z opuszczeniem UE przez Wielką Brytanię - przyp. red.) "uprawia grę polityczną", ale z pewnością chce porozumienia z UK, bo "brak tego porozumienia będzie zły zarówno dla nas, jak i dla Unii".

W biurze Anny Fotygi na ścianie wisi kalendarz Józefa Piłsudskiego.

Pełen spotkań dzień planowo kończyć miała wizyta wszystkich dziennikarzy w gabinecie polskiej europarlamentarzystki, Anny Fotygi. Okazało się jednak, że Anglicy spieszyli się na pociąg i do Polki dotarła tylko 3-osobowa grupka przedstawicieli mediów polonijnych. Polityk Prawa i Sprawiedliwości mówiła jednak po angielsku, a do tematu Brexitu podeszła w sposób ogólnie przyjęty przez polski rząd.

"Zawsze marzyłam, aby Polacy wracali z imigracji, ze świata, do Polski. Kraj jest na to gotowy. Jesteśmy gotowi na dodatkowy wysiłek, aby przyjąć do szkół dzieci z imigracji - chociaż może to być problem w sytuacji, gdy dla tych dzieci język polski nie jest pierwszym językiem" - poinformowała. 

Za rok Brexit. To już tak pewne jak to, że część Polaków wyjedzie z tego powodu z Wielkiej Brytanii (i niekoniecznie wróci do Polski), a spora część zostanie. Polacy sobie poradzą tak czy inaczej, podobnie jak sama Unia, która - jak pokazały ostatnie dni - obok wciąż trwającego kryzysu migracyjnego ma teraz inne problemy do rozwiązania. A co będzie z Wielką Brytanią, która dla wielu z nas stała się drugim domem? Tego na razie nie wie nikt...

Serdeczne podziękowania dla Sergiusza Rydosza/Kentphoto.co.uk za przekazanie zdjęć.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.19 / 16

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 28.03.2024
GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama