Rozrywkowa przeszłość ważnych polityków
Wyznanie po latach
Do swojej przynależności do Bullingdon Club Sikorski sam przyznał się przy okazji realizacji filmu "Kiedy Boris spotkał Dave'a". Dokument stacji Channel 4 opowiada o studenckich czasach lidera brytyjskich konserwatystów Davida Camerona oraz burmistrza Londynu Borisa Johnsona.
Obaj panowie, a dziś wpływowi politycy z pierwszych stron gazet, byli też członkami tego niesławnego stowarzyszenia. Teraz się tego wstydzą i tuszują jak mogą swoją burzliwą przeszłość. Wszyscy odmówili wystąpienia w brytyjskim filmie. Wyjątek zrobił tylko nasz były minister, ale opowiedział wyłącznie o tym, w jakich okolicznościach dołączył do tego grona.
"Procedura przyjęcia polegała na wtargnięciu do mojego pokoju w środku nocy. Byłem totalnie zaskoczony i do tego w piżamie" - opowiada Sikorski.
"Tuzin facetów we frakach zniszczył moje meble, książki, a nawet sprzęt muzyczny. Wszystkie moje rzeczy. W trakcie tego zamieszania podszedł Boris Johnson i uścisnął moją dłoń: Gratulacje stary. Zostałeś wybrany" - zdradził brytyjskim dziennikarzom Sikorski. Jednak na temat swojej działalności w klubie nie napomknął.
Co w życiu dobre
Tajemniczy Bullingdon Club założony został w 1780 r. Początkowo skupiał studentów Oksfordu, którzy lubili polowania i grę w krykieta.
W swych pamiętnikach wicehrabia Walter Long wspomina, że w 1875 "rozgrywki krykieta urządzane przez the Bullingdon Club były zdarzeniem częstym i rozegrano wiele dobrych meczów z innymi, grającymi gościnnie, klubami. Klubowe obiady dawały okazję do spektakularnego wyrażenia swego żywiołowego usposobienia, a towarzyszyła im konsumpcja znaczących ilości tego, co w życiu dobre - sprawiając częstokroć, że powrót do Oksfordu stanowił przeżycie wyjątkowej natury".
Rozgłos zyskały m.in. wydarzenia z 12 maja 1894 roku, kiedy to członkowie Bullingdonu po odbytej biesiadzie wytłukli prawie całe oświetlenie wewnętrzne, 468 okien oraz zniszczyli okiennice i drzwi budynku Peckwater Quadrangle w oksfordzkim kolegium Kościoła Chrystusa.
Do podobnych wydarzeń doszło 20 lutego 1927 roku, kiedy bullindgończycy ponownie zdewastowali ten sam budynek oraz kilka autobusów. W wyniku tych wydarzeń uniwersytet zakazał klubowi organizowania spotkań w promieniu 15 mil od Oksfordu.
Jako ówczesny książę Walii, Edward VIII, miał pewne trudności z uzyskaniem zgody rodziców na wstąpienie do Klubu Bullingdon. Zgodę ostatecznie otrzymał, pod warunkiem, że nigdy nie będzie uczestniczył w tzw. "bullingdonowskim zalewaniu". Królowa Maria, dowiedziawszy się, że książę pewnego wieczoru jednak złamał ten warunek, wysłała mu telegram, żądając wystąpienia z organizacji.
Nie ten Sikorski
Z czasem klub tylko pogłębił na Wyspach swoją złą sławę. Kiedy trafił do niego Radek Sikorski, Bullingdon Club kojarzył się już tylko wyłącznie z pijackimi ucztami i demolowaniem restauracji.
Można zadać pytanie, jakim sposobem Sikorski dostał się do klubu, do którego mogły należeć osoby z odpowiednimi koneksjami oraz wysokim statusem majątkowym. Sikorski pochodzi z zacnej bydgoskiej rodziny, ale w żaden sposób nie można jej nazwać arystokratyczną.
W jednym z wywiadów pisarz i publicysta James Delingpole wspominał Sikorskiego z czasów studenckich. Wyrażał zdziwienie, że w żyłach tego polskie dżentelmena nie płynie błękitna krew i że nic - poza nazwiskiem - nie łączy go z generałem Sikorskim. "Jeżeli Radek nie był arystokratą, to jestem tym bardziej pod wrażeniem drogi, którą przeszedł" - stwierdził dyplomatycznie Delingpole.