Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Próbny powrót z Irlandii: "Jest trudno, ale emigracja też nie była łatwa"

Próbny powrót z Irlandii:
Piotrowscy próbują układać sobie życia na podkarpackiej wsi. (Fot. Karolina Migurska)
Polacy zachowują się inaczej niż Irlandczycy. My nie jesteśmy tak otwarci - stwierdził w rozmowie z "The Irish Times" Marcin Piotrowski. Nasz rodak po 13 latach w Irlandii zdecydował się wrócić do kraju i zrealizować marzenie o prowadzeniu pensjonatu.
Reklama
Reklama

Do Dublina Marcin przyjechał autostopem. Podróż zajęła mu 7 dni. Był 21-letnim studentem, w kieszeni miał €50. Udało mu się znaleźć kierowcę ciężarówki, który miał go zawieźć aż do Anglii. Niestety, przetaczająca się wtedy przez Europę fala upałów pokrzyżowała te plany. Wylądował na poboczu drogi w Niemczech.

"Musiałem w wakacje zarobić pieniądze. Do Irlandii wyjechał mój kolega, zadzwonił do mnie, że jest mnóstwo pracy. Mówił, że mógłbym zarobić tyle, że wystarczyłoby mi na kolejny rok studiów. Rodzice dali mi €50, paczkę papierosów i butelkę wódki. Nie znałem w ogóle angielskiego. Umiałem się tylko przedstawić i powiedzieć, że szukam pracy. Byłem pierwszy raz za granicą” - przyznaje.

Kilkoma "okazjami"  Marcinowi udało się dotrzeć do Liverpoolu. Tam próbował kupić bilet na prom, jednak przyjmowano wyłącznie funty, a euro mógł wymienić dopiero nazajutrz w banku.

"Nie miałem gdzie spać, więc poszedłem na posterunek policji. Zostało mi już tylko €25, których potrzebowałem na bilet. Znaleźli mi tani hotel, a następnego dnia podwieźli do portu. Byłem zaskoczony tym, jacy byli pomocni” - wspomina.

Marcin Piotrowski (w środku) z prezydentem Irlandii Michaelem Higginsem. (Fot. Archiwum M. Piotrowskiego)

Gdy Piotrowski dotarł wreszcie do Ennis, znajomy pomógł mu znaleźć dach nad głową i pracę nocnego portiera. Wkrótce dostał drugi etat, w sklepie.

"Miałem wtedy tylko 3 miesiące, by zarobić jak najwięcej. Rok później przyjechałem znowu, tym razem ze znajomymi” - informuje.

Za zarobione na Wyspie pieniądze Piotrowski skończył w Polsce studia, a w 2007 już został. Po roku dołączyła do niego narzeczona, którą poznał na uniwersytecie. Marina pochodzi z Estonii. Jeszcze w tym samym roku para pobrała się - w rodzinnej wsi Marcina – Gorajcu na Podkarpaciu.

Nowożeńcy osiedli w Ennis. Polak pracował na 2 etaty – na kasie w Lidlu w ciągu dnia, a wieczorami w fabryce. Miał plan – zarobić dość pieniędzy, by odrestaurować porzucony dom w Gorajcu i zaadaptować go na pensjonat.

"Tymczasem do Irlandii napływało coraz więcej Polaków, dlatego Piotrowski zdecydował się na stworzenie gruntu porozumienia między Polakami a Irlandczykami. Martwił się, że przyjezdni słabo się integrują z lokalną społecznością. Dlatego założył Irish Polish Association oraz zaangażował się w organizację festiwalu Polska Éire” - komentuje "Irish Times”.

Według Marcina, różnice kulturowe utrudniają integrację Polaków z autochtonami.

"Nie jesteśmy tak otwarci jak Irlandczycy. Nasze życie towarzyskie jest nastawione bardziej na rodzinę. Dlatego, jeśli osoba dorosła przyjeżdża w nowe miejsce, może być jej bardzo trudno poznać nowych ludzi, szczególnie jeśli nie zna dobrze angielskiego” - tłumaczy działacz.

W 2016 roku Marcin został wyróżniony tytułem "Wybitnego Polaka w Irlandii” fundacji godła „Teraz Polska”. Kapituła doceniła jego wkład w tworzenie pomostów między dwiema społecznościami.

Tymczasem Piotrowskim urodziła się trójka dzieci, która z czasem zaczęła naukę w lokalnych szkołach. Marcin dzielił czas między Polskę a Irlandię, pracując nad pensjonatem "Chutor Gorajec" i powołując do życia festiwal "Folkowisko”. Jednocześnie narastała w nim obawa, że dzieci nie mają wystarczającego kontaktu ze swoimi polskimi korzeniami.

"Łatwiej im się mówiło po angielsku niż po polsku. Szkoła w Ennis była bardzo dobra, ale chcieliśmy wracać do kraju. Najpierw postanowiliśmy przenieść się na próbę, na kilka miesięcy. Po 11 latach za granicą tęskniliśmy za rodziną. Trudno się wychowuje dzieci na emigracji, bez wsparcia najbliższych. Trzy lata temu umarł mój tato, a dzieci prawie go nie widywały. Uważaliśmy, że lepiej będzie, jeśli wnuki będą mogły widywać dziadków w każdy weekend” - tłumaczy.

Marcin bał się, że jego dzieci nie będą miały wystarczającego kontaktu z polskimi korzeniami. (Fot. Mariusz Purta)

Ostatecznie na początku roku zdecydowali o powrocie na próbę do kraju. Zajęli się prowadzeniem pensjonatu, obserwują, jak dzieci aklimatyzują się w szkole.

Piotrowski przyznaje, że z emigracji wróciło ostatnio sporo jego znajomych.

"Na razie jest to mała grupa, ale Polacy w moim wieku zastanawiają się, co dalej. Myślą, że to ostatni moment, by wrócić, zanim dzieci będą na to za duże. Ja zawsze planowałem powrót. W Irlandii chciałem się nauczyć angielskiego, poznać lokalną kulturę i mieszkańców. Teraz tęsknię za przyjaciółmi z Irlandii. Tam spędziłem przecież całe moje dotychczasowe dorosłe życie. Dorosłem w Ennis. Zostawiłem tam ludzi, których znałem przez ponad 10 lat. Rozmowy przez telefon nigdy nie zastąpią codziennych spotkań” - wzdycha.

Marcin przyznaje, że życie w wiosce jest dla jego trójki "wielkim nieznanym”.

"Dzieci tęsknią za Irlandią i mamy nadzieję wyjechać tam na wakacje. Dorastali w irlandzkich szkołach i teraz trudno jest im uczyć się po polsku. Ponadto brakuje im hurlingu - proszą mnie, żebym z nimi grał” - wylicza Polak.

Piotrowscy dają sobie czas na podjęcie decyzji, czy zostaną w Polsce na stałe.

"Mieszkamy tu dopiero od 3 miesięcy, nawet jeszcze się całkiem nie rozpakowaliśmy. Powrót do Polski nie jest łatwy, ale emigracja też była trudna. To dla nas wszystkich nowa sytuacja. Zobaczymy, jak będzie” - podsumowuje.

Na podstawie:

The Irish Times: ‘Polish people behave in a different way to the Irish. We’re not so open’

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.9 / 36

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.03.2024
GBP 5.0343 złEUR 4.3086 złUSD 3.9528 złCHF 4.4711 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama