Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Poznajcie ciemną stronę Facebooka...

Poznajcie ciemną stronę Facebooka...
Facebook to nie jest niewinny serwis, w którym tylko dzielimy się postami ze znajomymi - ma on konkretny wpływ na nasze samopoczucie i światopogląd... (Fot. Getty Images)
"Ludzie z Facebooka, ale także politycy, doskonale wiedzą, że polaryzacja jest najprostszym narzędziem, by przyciągać ludzi. Ona rozpala dyskusje w sieci i sprawia, że spędzamy więcej czasu online. Budzenie czy podsycanie naszych lęków to kolejny ze sposobów giganta na utrzymywanie naszej uwagi" - tłumaczy Magdalena Bigaj, ekspertka Fundacji Dbam o Mój Zasięg.
Reklama
Reklama

Potężne awarie społecznościowego giganta, które zbiegły się w czasie z obciążającymi Facebooka zeznaniami jego byłej menedżerki Frances Haugen przed komisją Senatu USA, wprawiły świat w osłupienie. Sygnalistka zarzuciła spółce i jej szefowi Markowi Zuckerbergowi, że są świadomi, iż algorytmy Facebooka promują treści zawierające nienawiść i dezinformację. Oraz że Instagram szkodzi nastolatkom, prowadząc ich do uzależnień i obniżenia poczucia własnej wartości. Czy wiedza na temat ciemnej strony Facebooka zacznie przebijać się szerzej?

Magdalena Bigaj, wiceprezeska Fundacji Dbam o Mój Zasięg: - Te informacje zaskoczyły świat i niektóre są przerażające. Choćby ta, że 66 proc. nastolatków doświadcza negatywnych porównań społecznych na Instagramie. Niemniej jednak potwierdzają intuicję i badania, które prowadziły różne ośrodki w Polsce i na świecie o negatywnym wpływie mediów społecznościowych, zwłaszcza Instagrama, na młodych.

Do nas, jako użytkowników, powinno dotrzeć, że Facebook to nie jest niewinny serwis, w którym tylko dzielimy się postami ze znajomymi. On ma konkretny wpływ na nasze samopoczucie i światopogląd. Zamyka nas w bańkach informacyjnych, w których mamy się czuć dobrze. Tyle, że nie mamy szansy skonfrontować swoich poglądów, bo algorytm serwuje nam posty z poglądami podobnymi do naszych. Albo skrajnie odmiennymi, by na zasadzie efektu polaryzacji pobudzać naszą aktywność w ramach serwisu społecznościowego. Tyle jest Facebooków, ile jego użytkowników. Mamy więc trzy miliardy wersji Facebooka, każdy widzi coś trochę innego.

Mark Zuckerberg bronił się, że argument, iż celowo, dla zysku promowane są treści, które drażnią ludzi, jest nielogiczny. "Zarabiamy na reklamach, a reklamodawcy nie chcą, aby ich reklamy były wyświetlane obok złośliwych lub wściekłych treści” – dowodził w poście. Brzmi przekonująco?

- Zdziwiły mnie te tłumaczenia, bo Zuckerberg napisał też, że przecież zrobiono tyle dobrego dla użytkowników, na przykład w feedzie widzimy posty rodziny i przyjaciół, a nie posty marek. To cyniczne mydlenie oczu, ponieważ dzięki tej zmianie firma zarobiła jeszcze więcej. Widząc więcej postów przyjaciół odczuwamy większą przyjemność z kontaktów z Facebookiem, a reklamodawcy, chcąc być pokazanym wśród postów znajomych, muszą za to więcej zapłacić.

Zaskakujące więc, że firma technologiczna zachowuje się jak stuletnia korporacja, po której moglibyśmy się spodziewać polityki zamkniętej twierdzy. Owszem, reklamodawcy deklarują, że nie chcą pokazywać się przy języku nienawiści, ale praktyka pokazuje zupełnie co innego: liczą się wyłącznie zasięgi. Przykładem są tzw. patostreamerzy na YouTube, przy których mamy treści reklamowe, często dużych znanych marek, i nikogo nie obchodzi to, że patofilmiki mają fatalny wpływ na użytkowników. Liczy się, że mają milionowe odsłony. To cyniczna gra Big Techów i reklamodawców, która musi zostać ukrócona.

Była menedżerka Facebooka Frances Haugen (na zdj.) dostarczyłą światu wstrząsających informacji na temat tego, w jaki sposób działa serwis i jaki zgudny może mieć wpływ na swoich użytkowników... (Fot. Getty Images)

Nic tak nie buduje zasięgu audytorium jak polaryzacja? Na Facebooku ogromną popularnością cieszą się różnego rodzaju teorie spiskowe, obecnie głównie te związane z epidemią i szczepionkami.

 - Ludzie z Facebooka, ale także politycy, doskonale wiedzą, że polaryzacja jest najprostszym narzędziem, by przyciągać ludzi. Ona rozpala dyskusje w sieci i sprawia, że spędzamy więcej czasu online. Jednak pozostawienie tego bez kontroli przynosi fatalne skutki i może prowadzić do tak skrajnych przypadków, jak czystki etniczne w Birmie, o których także była mowa w zeznaniach Haugen.

Facebook wprowadził co prawda listek figowy w postaci blokad kont i zgłaszania niewłaściwych treści. Sprowadza się jednak to do tego, że serwis może zablokować konto użytkownika za wrzucenie zdjęcia dwóch pomarańczy, które zostały przez algorytm uznane za piersi. Ale - jeśli tylko wyczuje, że ma to znaczący wpływ na ruch i zachowania użytkowników w serwisie - nic nie robi z treściami nawołującymi do nienawiści czy naruszającymi prawo.

Haugen wyniosła dokumenty, które pokazują, że zgłoszenia naruszeń nie były rozpatrywane, jeśli dotyczyły osób, których konta miały duże zasięgi. Więc jeśli przeciętny Kowalski narusza czyjeś dobra osobiste - jego konto zostaje zawieszone, ale jeśli robi to znany koszykarz, który ma kilka milionów fanów i dzięki temu mnóstwo ludzi spędza czas w serwisie, nie zostaje ukarany.

Firma sięga też po mechanizmy, które bazują na naszych lękach. Fundacja Panoptykon przeprowadziła w tym zakresie ciekawy eksperyment, w którym wzięła udział jedna z mam. Chociaż nie opublikowała na Facebooku żadnej informacji na temat swojego życia prywatnego, algorytm zbierał informacje o tym, co robiła w sieci, więc szybko się zorientował, że to matka noworodka. Zaczął jej podsyłać treści, które budzą niepokój, np. artykuły o mózgowym porażeniu dziecięcym, chorobach wieku niemowlęcego. Kobieta oczywiście klikała w nie, a w efekcie zaczynała doświadczać stanów lękowych. Fundacja wystąpiła w jej imieniu o udostępnienie danych, które Facebook zbierał na jej temat, ale serwis odmówił. Budzenie czy podsycanie naszych lęków to kolejny ze sposobów giganta na utrzymywanie naszej uwagi.

Jaka jest szansa, dojdzie do uregulowania kwestii tego, jakie dane algorytmy mogą zbierać na nasz temat i jak je wykorzystywać? Niemiecka minister sprawiedliwości Christine Lambrecht, po doniesieniach na temat jego praktyk biznesowych zapowiedziała, że chce zaostrzyć restrykcje wobec Facebooka?

 -  To kłopoty Facebooka, ale ostrze tego miecza dosięgnie też inne biznesy, które bazują na algorytmach przy serwowaniu treści. To początek ewolucji, po trzech dekadach intensywnego rozwoju Internetu, dopiero teraz zaczynamy się układać z nowymi technologiami. Wierzę, że nadchodzi kres Dzikiego Zachodu, z którym mieliśmy do czynienia, tego zbierania nieprawdopodobnej ilości danych na temat użytkowników i wykorzystywanie ich, jak firmom się żywnie podoba.

Unia Europejska szykuje prawo o usługach cyfrowych - Akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act; DSA), miejmy nadzieję, że znajdą się w nim zapisy dotyczące algorytmów i kiedyś nasze dzieci będą się śmiać z tego, że aplikacje nas podsłuchiwały. Choć moją wiarę podkopuje świadomość, jakie miliony euro inwestowane są w lobbing Big Techowy w UE. Może przynajmniej w USA kongresmeni po poprzednich, momentami kuriozalnych zeznaniach Zuckerberga, tak łatwo nie odpuszczą tematu.

Jest mnóstwo dzieci poniżej 13. roku życia, które używają Tik Toka, Facebooka i Instagrama -  wbrew regulaminom, które wyraźnie młodszym dzieciom tego zakazują. (Fot. Getty Images)

Czy my - użytkownicy - będziemy ostrożniej podchodzić do mediów społecznościowych?

- Skala tego skandalu ma szansę ruszyć w podstawach środowiska rodziców i nauczycieli. Część z nich ma świadomość, jak social media działają na dzieci i młodzież, ale z naszych badań wynika, że ponad połowa rodziców nie interesuje się światem cyfrowym. Wpuszcza dzieci do Internetu i zupełnie tego nie kontroluje. Jest mnóstwo dzieci poniżej 13. roku życia, które używają Tik Toka, Facebooka i Instagrama -  wbrew regulaminom, które wyraźnie młodszym dzieciom tego zakazują.

Dla nas ten świat jest obcy, nie mamy doświadczenia bycia poddanym ocenie przez cały Internet dziesięciolatków. Musimy się stale edukować, by wspierać młode pokolenie w tym świecie, gdzie spektrum porównań jest nieograniczone. Spróbujmy więc, gdy np. YouTube proponuje naszym pociechom nagrania influencerek, które namawiają do kupowania brokatu i różowych jednorożców, uczyć algorytm, by podpowiadał wartościowe treści związane z zainteresowaniami dziecka.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.38 / 8

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 17.04.2024
GBP 5.0812 złEUR 4.3353 złUSD 4.0741 złCHF 4.4777 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama