Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polonijna marka w Waterford - integracja zaczyna się od sąsiadów

Polonijna marka w Waterford - integracja zaczyna się od sąsiadów
Bartosz Zdrojowy chętnie włącza się w kulturalne życie miasta. (Fot. archimum B. Zdrojowego)
Absolwent biologii UAM, społecznik, laureat tegorocznej nagrody w konkursie "Wybitny Polak w Irlandii" Fundacji Godła Teraz Polska. Bartosz Zdrojowy opowiada, jak zaczęła się jego działalność społeczna i jak buduje polską markę w Waterford.
Reklama
Reklama

Do Irlandii przyjechałeś z Poznania...

- Urodziłem się w miejscowości Koło (woj. wielkopolskie), niektórzy mogą jeszcze pamiętać z lekcji geografii - Konin-Koło-Turek - zagłębie węgla brunatnego. Niedaleko też położona jest miejscowość Kłodawa, znana z kopalni soli, która jest istotna, gdybyś zapytała o pochodzenie mojej żony. Mając 15 lat, jako laureat olimpiady biologicznej, mogłem startować do każdego liceum w Polsce bez konieczności pisania egzaminów wstępnych. Trafiło na Poznań i Liceum św. Marii Magdaleny przy Garbarach. Fantastyczna szkoła i niesamowita kadra nauczycielska. Wliczając studia - biologia ze specjalizacją ekologia na UAM - Poznań stał się moim domem na kolejne 11 lat.

Do Irlandii (na próbę) przyjechałem w maju 2006 roku. Spodobało mi się. Zostałem. Przez 2 lata szukałem miejsca dla siebie w Dublinie, aż ostatecznie oferta pracy skłoniła nas do przenosin do Waterford.

Co skłoniło Cię do poświęcenia się pracy społecznej?

- Trafienie w odpowiednie towarzystwo rozbudziło mój apetyt na działalność społeczną. Chyba nigdy nie traktowałem tego jako pracy. Bardziej jako: "Hej! To jest fajne! Zróbmy to!". Zdecydowanie wpływ mieli moi dziadkowie po stronie ojca, którzy zaangażowali się i przez wiele lat prowadzili chór im. K.T. Barwickiego w Jarocinie. To z nimi po raz pierwszy wyjechałem za granicę - gdy chór wybrał się na cykl koncertów dla Polonii na Litwie z głównym koncertem w Ejszyszkach. Miałem chyba 11 lat - maskotka całego chóru i operator potężnej kamery VHS, którego zadaniem było uwiecznienie tych chwil.

Co Ci daje praca społeczna?

- Niejednokrotnie zdarza mi się powiedzieć, że to świetny powód, by wyrwać się z domu i uciec przed dziećmi (śmiech). Myślę, że to jednak przede wszystkim sposobność poznawania i pracy ze wspaniałymi ludźmi. Ludźmi, którzy równie chętnie pragną zrobić coś fajnego, coś dla innych. Gdyby zabrakło tej pozytywnej energii, wzajemnego wsparcia i wspólnego pokonywania przeciwności - wtedy nazywałbym to pracą. A, że byłaby to niewdzięczna i niepłatna praca - pewnie dość szybko bym zrezygnował.

Uważam, że wspólna praca to najlepszy sposób, by poznać człowieka. Każdy z nas ma rodzinę, pracę, rachunki do zapłacenia, studia, inne kursy doskonalenia zawodowego, każdy z nas dobrowolnie poświęca swój czas - w taki sposób najłatwiej poznać drugą osobę. W przypadku niektórych projektów, które "ciągniemy" już szósty rok - to zdecydowanie są już przyjaźnie na całe życie.

Które z Twoich działań jest dla Ciebie najważniejsze?

- Nie potrafię wskazać najważniejszego. Albo inaczej - pozostały tylko te najważniejsze. Pierwszą działalnością jest integrowanie Polonii w Waterford, wciąganie coraz większej liczby zainteresowanych osób w działania na rzecz własnej społeczności. W ten sposób możemy się lepiej poznać i sobie pomagać.

Drugą jest ciągła próba "sprzedania" polskiej kultury, kuchni, obyczajów naszym gospodarzom. Próba wyrobienia sobie marki na lokalnym rynku, byśmy kiedyś mogli usłyszeć: "O! To jest to wydarzenie organizowane przez Polaków. Musimy tam być!".

Trzecią działalnością jest zaprzągnięcie się do projektów organizowanych przez społeczność irlandzką - by rozeznać się, kto czym się zajmuje, kto za co odpowiada, do kogo należy się zwrócić w danej sprawie. Ten ostatni filar ogromnie pomaga w przypadku organizowania działań polonijnych.

PolskaEire Piknik Rodzinny, spotkanie z radnym Eddiem Mulliganem. (Fot. archiwum Bartosza Zdrojowego)

Powiedz, jak doszło do tego, że zostałeś maszynistą turystycznej kolejki?

- Najprostsza odpowiedź? Podszedłem i zapytałem, czy nie potrzebują maszynistów (śmiech).
O tym, że kolejka istnieje i działa dowiedziałem się, jak tylko trafiliśmy do Waterford. Kilka razy się nią przejechaliśmy, najczęściej przy okazji odwiedzin rodziny. Potem były przejażdżki z dziećmi.
Dopiero gdy zaczęły zbliżać się do końca roboty nad Waterford Greenway, 48-kilometrowym odcinkiem pieszo-rowerowym pomiędzy Waterford a Dungarvan po starym nasypie kolejowym - uświadomiłem sobie, że nareszcie będzie bardzo łatwo dojechać na stację w Kilmeadan. A wraz ze zwiększoną liczbą turystów - chciałbym zostać maszynistą!

Mój test na maszynistę polegał na pokazaniu prawa jazdy i poprawnym wskazaniu folderów w kolorach czerwonym i zielonym. Potem było kilkudniowe szkolenie z instruktorem. W tej chwili, po dwóch latach, zdobyłem uprawnienia do obsługi każdej z trzech lokomotyw. Poczynając od tej zbudowanej w latach 60-tych, w której jest szalenie głośno i okrutnie trzęsie, poprzez moją ulubioną - Enterprise - która jest całkiem zrywna i natychmiastowo odpowiada na zmianę położenia przepustnicy, do tej najnowszej - Huntslet - która bardzo ociężale reaguje na każde dodanie gazu, a jednocześnie najmniej czasu spędza w budynku serwisowym.

Czy Twoim zdaniem Polacy w Waterford są widoczni, czy ich potrzeby i wkład z rozwój regionu są zauważane? Czy coś sie zmienia w tym zakresie?

- Wydaje mi się, że jako społeczność organizująca wydarzenia dla Polonii i Irlandczyków zaczynamy być widoczni. Jest to powolny, organiczny wzrost. W większości oparty na zapraszaniu swoich sąsiadów czy irlandzkich znajomych z pracy na nasze wydarzenia.

Zostałeś laureatem 3. edycji konkursu “Wybitny Polak w Irlandii”, w kategorii "Osobowość". Co dla Ciebie znaczy ta nagroda? Czy zmotywowała Cię do dalszej pracy?

- Nagroda była dla mnie wielkim zaskoczeniem! Nie wydawało, i nadal nie wydaje mi się, byśmy robili tu coś specjalnego. Po prostu - robimy to, co lubimy. Trochę mi nieswojo, że jest ona nagrodą imienną, dlatego, że sam nie dałbym rady poprowadzić tych wszystkich wydarzeń. Traktuję ten tytuł jako podziękowanie dla wszystkich, z którymi przyszło mi pracować, którzy na jakimś etapie przyłożyli swoją dłoń do wydarzeń organizowanych przez polską społeczność w Waterford.

Jak myślisz, co zaważyło na wygranej?

- To już bardziej jest pytanie do jury. Nie mam pojęcia, co mogło przechylić szalę na naszą korzyść. Dziękuję jurorom za ten wybór.

Czy to Twoje pierwsze tego typu wyróżnienie?

- Tak i mam nadzieję, że pomoże nam ono w szukaniu poparcia dla naszych pomysłów wśród lokalnej społeczności. Miło jest móc pokazać, że na jakimś etapie włożone starania zostały docenione przez własną społeczność.

Jakie masz plany na przyszłość?

Będziemy nadal robić swoje. Starać się budować polską markę. I nie porzucamy projektów, w które się już zaangażowaliśmy.

Bartosz Zdrojowy - ojciec dwóch chłopców. Zapalony rowerzysta. Zwolennik integracji poprzez partycypację. Absolwent UAM Poznań, kierunku biologia (ekologia), pracujący na stanowisku managera ds. środowiskowych w firmie produkcyjnej.

W wolnym czasie współorganizator Polskiej Wioski Bożonarodzeniowej na corocznym festiwalu zimowym Winterval (od 2012 roku). Prezes Polskiego Stowarzyszenia Edukacyjnego, powołanego w celu współorganizacji wydarzeń szkolnych i finansowania zajęć dodatkowych przy polskiej szkole (SPK Waterford). Wolontariusz podczas letniego festiwalu sztuki ulicznej - Spraoi. 

Od 2016 roku maszynista-wolontariusz turystycznej kolejki wąskotorowej kursującej wzdłuż Waterford Greenway, członek Makerspace, przestrzeni twórczej dla majsterkowiczów, sekretarz stowarzyszenia rowerzystów miejskich.

Przedstawiciel waterfordzkiej Polonii zaproszony przez Radę Miasta i Hrabstwa (2017-) do współtworzenia programu rozwoju dzielnicy kultury.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.91 / 10

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 17.04.2024
GBP 5.0812 złEUR 4.3353 złUSD 4.0741 złCHF 4.4777 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama