Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

"Osiągnięcie nowej stabilizacji po Brexicie zajmie kilka lat"

Marcin Michał Ociepa to 33-letni polski polityk, samorządowiec, politolog i urzędnik państwowy, od 2018 podsekretarz stanu w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. (Fot. PAP)
"Brexit jest kryzysem politycznym. Myślę, że nie będzie miał charakteru kryzysu gospodarczego - nie wiem jak dla Wielkiej Brytanii - ale dla UE, dla Polski nie" - stwierdził wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marcin Ociepa. Dodał, że rząd jest przygotowany na każdy scenariusz.
Reklama
Reklama

Za pół roku Wielka Brytania opuści UE. Jak nasze państwo może złagodzić przedsiębiorcom szkody związane z Brexitem?

Marcin Ociepa: - Uczestniczymy w negocjacjach z Wielką Brytanią, jako państwo członkowskie UE. Nie dwustronnych, tylko jako Unia. Dzisiaj polski rząd jest w 100 proc. lojalny wobec pozostałych państw członkowskich i to wspólnie z Komisją Europejską występujemy w roli partnera dla Wielkiej Brytanii. To jest ważne z wielu powodów - nie tylko lojalnościowych, solidarnościowych, ale Polska ma szanse na lepsze warunki (mam na myśli polskich przedsiębiorców i naszych obywateli) jeśli będą wynegocjowane wspólnie, siłą wszystkich państw członkowskich. I my to czynimy.

Ale także jako resort odpowiedzialny za sprawy gospodarcze możemy przede wszystkim pomóc w przekazywaniu informacji. Wielka Brytania sama musi się uporać z Brexitem i widzimy, że im to idzie bardzo ciężko. Mamy tam kolejne kryzysy rządowe, zmiany na stanowisku premiera, niedawno ustąpił szef resortu spraw zagranicznych, ministrowie się zmieniają, nie ma jasnego stanowiska w sprawie Brexitu wśród większości parlamentarnej.

Po stronie brytyjskiej jest na pewno duża doza chaosu. Mówię to dlatego, żeby pokazać, jak ciężko jest przekazywać wiarygodne informacje dla naszych przedsiębiorców i obywateli. Rząd brytyjski publikuje co jakiś czas komunikaty dot. danych obszarów życia, sektorów gospodarki, gdzie mówi, jakie jest ich stanowisko. Staramy się to publikować, żeby przedsiębiorcy na bieżąco mieli wiedzę o tym, co się dzieje. Aczkolwiek to są komunikaty jednostronne, nie mamy jeszcze odpowiedzi UE, a jeśli mamy, to ona jest często odrzucana przez Londyn.

Jest wielka niewiadoma. A zatem informacja w tym przypadku to jest coś bardzo ważnego. Staramy się, dzięki zaangażowaniu naszych służb dyplomatycznych i naszej administracji jak najwięcej przedsiębiorców uczulać na ten temat i informować. Wydaliśmy specjalną broszurę, utworzyliśmy adresy mailowe w MSZ i MPiT, gdzie przedsiębiorcy mogą zadawać pytania. Bo trudno jest odpowiedzieć na wszystko na raz. Ale kiedy przedsiębiorca zada nam konkretne pytanie, otrzyma bezzwłocznie odpowiedź według naszej najlepszej wiedzy, z sugestią, pomocą, wyjaśnieniem sytuacji. Serdecznie do tego zachęcamy: brexit@mpit.gov.pl

Jest zakładka na naszej stronie internetowej, gdzie można kliknąć, pobrać broszurę i dowiedzieć się, co nowego się dzieje, jeśli chodzi o kwestie Brexitu. Podobne rzeczy robi MSZ - mówimy przecież nie tylko o gospodarce, ale o kwestiach relacji międzyludzkich, paszportów, studentów, itd. Staramy się jako rząd być we wszystkich tych obszarach czujni, dostarczyć maksymalną dozę informacji tym, którzy tego potrzebują.

Jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz. O ile kibicujemy scenariuszowi porozumienia, bo jest w naszym interesie także - całej UE i Wielkiej Brytanii włącznie, o tyle to liczymy się z każdym scenariuszem i musimy być na niego gotowi.

Czy Polska jest gorzej przygotowana na to co się stanie w wyniku Brexitu, czy lepiej niż inne państwa?

- To zależy od samych przedsiębiorców. Jeśli chodzi o poziom informacji, to on jest według mnie niezadowalający. Robimy wszystko, staramy się podejmować wiele inicjatyw, także w tym resorcie, przez naszą obecność w terenie, żeby uczulić przedsiębiorców na tę kwestię. Byłem ostatnio w Nysie, gdzie podczas konferencji poświęconej Konstytucji Biznesu wspominałem o brexicie.

To jest praca do odrobienia. Branża transportowa bardzo dobrze ją odrabia. Transportowcy z Polski są jednymi z najlepiej przygotowanych na skutki brexitu w całej UE. Ale są też branże, które uważają, że ich to nie dotyczy. Trudno jest zastąpić przedsiębiorcę, jeśli on nie widzi zagrożenia.

Polski rząd jest tym rządem w UE, który bardzo odpowiedzialnie stawia sprawy także scenariusza no deal, związanego z twardym wyjściem Wielkiej Brytanii z UE. 30 marca 2019 r. Wielka Brytania staje się państwem trzecim ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czyli wszystkie obowiązki, które są dzisiaj nakładane na państwa trzecie przez Unię Europejską będą obowiązywać Brytyjczyków. I wzajemnie - wszystkie zobowiązania, które Wielka Brytania nałoży będą obowiązywać polskich przedsiębiorców, czy generalnie unijnych przedsiębiorców.

Jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy mówią: liczymy się z tym. Jesteśmy na to gotowi, żeby się zmierzyć także z tym scenariuszem.

Czyli można się spodziewać kryzysu w związku z Brexitem zarówno na rynku unijnym, jak i polskim?

- Brexit jest kryzysem politycznym. Myślę, że nie będzie miał charakteru kryzysu gospodarczego - nie wiem jak dla Wielkiej Brytanii - ale dla UE, dla Polski nie. Będzie się wiązał ze zmianą. Ważne jest, kto się szybciej i lepiej do tej zmiany dostosuje.

Natomiast to jest dobry moment, żeby powiedzieć o tym, że mamy też problem w samej Unii Europejskiej. To nie jest tylko kwestia potężnych napięć politycznych na Wyspach, w Londynie, w parlamencie brytyjskim, w samej nawet partii konserwatywnej. Ale to jest także kwestia pewnych podziałów w Unii Europejskiej. Są państwa, które dzisiaj sprawiają wrażenie, jakby chciały Brytyjczyków za Brexit ukarać, chciałyby, żeby ten rozwód Wielkiej Brytanii z UE był jak najtwardszy, żeby odstraszał innych potencjalnych chętnych do wyjścia ze Wspólnoty.

To widać po wypowiedziach niektórych przewódców, którzy są mniej otwarci na kompromis i raczej mówią już o Wielkiej Brytanii jako państwie trzecim, kompletnie nie rozumiejąc, że przecież Wielka Brytania jest jednak innym państwem trzecim niż te, które nigdy w Unii Europejskiej nie były. Wielka Brytania i Brytyjczycy są ważną częścią świata zachodniego, który my stanowimy, i w związku z tym powinni mieć specjalne relacje z Unią Europejską.

Polski rząd zajmuje to drugie stanowisko, maksymalnie konstruktywne, maksymalnie otwarte na Brytyjczyków. W pewnych kwestiach nie możemy ustąpić jako wspólnota europejska. Bo nie można, mówiąc kolokwialnie, zjeść ciastko i mieć ciastko, ale uważamy, że można znaleźć jakiś kompromis. Można tak przygotować to ciastko, żeby i jedna i druga strona go spróbowała. Nasz rząd jest dzisiaj orędownikiem takiego dobrego, zdroworozsądkowego, opartego o pragmatyzm biznesowy podejścia. W tym sensie jesteśmy najbardziej proprzedsiębiorczym rządem w Unii Europejskiej, bo mówimy: naprawdę liczy się biznes, a w biznesie musi być sytuacja win - win. Nie możemy doprowadzać sprawy Brytyjczyków do kąta, bo ktoś, kto jest w kącie nie podejmuje racjonalnej decyzji, a zachwianie nawet stabilnością Wielkiej Brytanii w sensie politycznym i gospodarczym nie jest w naszym interesie.

W naszym interesie jako Unii Europejskiej jest odporność naszego otoczenia. Jeżeli Wielka Brytania zdecydowała się być częścią nie Unii Europejskiej, ale naszego otoczenia, to powinno nam na tym zależeć - tak jak inwestujemy w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie, czy na Ukrainie. Dlatego, że rozumiemy, że stabilność tych państw, także ich stabilność gospodarcza, będzie oddziaływać na nas. Chcielibyśmy zatem jak najbardziej pomyślnej przyszłości dla Wielkiej Brytanii, bo to jest w interesie Unii Europejskiej.

Jak długo może potrwać zawirowanie związane z Brexitem, jak szybko się z tym uporamy?

- Trzeba sobie powiedzieć jasno, że jeżeli do grudnia br. nie będziemy mieli porozumienia, to najprawdopodobniej ziści się scenariusz twardego Brexitu - bez porozumienia - od 30 marca 2019 roku.

Dlatego, że to nie jest kwestia tylko porozumienia się negocjatorów, ale ewentualne porozumienie musi zostać ratyfikowane przez parlament brytyjski, Parlament Europejski i Radę Europejską. Więc w tych trzech miejscach musi zapaść konsensus, zgoda, która przypieczętuje ostateczne porozumienie. Potrzebujemy zatem czasu od grudnia - powiedzmy styczeń, luty, marzec - na ratyfikację w parlamentach, na dyskusje, debatę i tak dalej.

Natomiast do tego czasu, mamy kilka okazji, by się porozumieć - w drugiej połowie października jest np. kolejna Rada Europejska. Ostatnia szansa będzie w grudniu. My jako resort przygotowujemy się na ten kalendarz na najbliższy czas. Mamy kolejną konferencję z organizacjami pracodawców w październiku, tuż po październikowej Radzie Europejskiej, po to, żeby już przedsiębiorcom przekazać informację, co się wydarzyło, jakie są dyskusje i w którym kierunku zmierza sytuacja.

Później będzie 30 marca 2019 roku, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z UE i pytanie co będzie dalej?

- Negocjujemy okresy przejściowe, które są bardzo cenne. Czyli w niektórych obszarach 30 marca czy 1 kwietnia 2019 r. nic się nie zmieni. Ale w niektórych, jeżeli oczywiście dojdzie do porozumienia, ta zmiana będzie natychmiastowa. Na pewno w niektórych obszarach będą okresy przejściowe. Są takie sfery życia, sfery relacji dwustronnych z Wielką Brytanią, gdzie, myślę że jest daleko posunięta wola porozumienia, na przykład w kwestii studentów - wszystkim zależy, żeby młodzi ludzie mogli podróżować po Europie, studiować swobodnie na Wyspach, studiować także w Unii Europejskiej, w Polsce. I na pewno nasze rządy robią wszystko, żeby studenci mieli to bezpieczeństwo. Myślę, że taka jest wola w wielu innych obszarach, tylko trzeba na tym trochę popracować, żeby nie zwyciężyła logika konfrontacji i logika ukarania Brytyjczyków, bo ta logika będzie - nie chcę mówić, że zabójcza - ale ona będzie szkodliwa.

Jeśli dojdzie do twardego Brexitu, ile czasu będzie potrzebowała nasza gospodarka na uporanie się z nową sytuacją?

- Na pewno lata. Nie można w 100 proc. odpowiedzieć precyzyjnie dlatego, że w różnych branżach to będzie różnie wyglądało, w zależności od tego, jak się zachowa też rynek, jak się zachowają przedsiębiorcy. I to nie mówię tylko o polskich przedsiębiorcach, ale to tym, jak się zmienią w Unii Europejskiej łańcuchy dostaw, jak się zmienią partnerzy handlowi. Ale na pewno zajmie kilka lat osiągnięcie nowej stabilizacji po Brexicie. O ile można mówić o stabilizacji, bo przecież świat się cały czas zmienia, przecież to, jaką politykę na przykład handlową prowadzą Stany Zjednoczone, to zmienia fundamentalnie kwestie relacji handlowych na całym świecie, to także na nas oddziałuje. Więc w tym sensie nigdy nie będzie powrotu do tego, co było przed Brexitem.

Czy sposobem zabezpieczenia się przed skutkami Brexitu jest wyjście na rynki pozaunijne?

- Polscy przedsiębiorcy szukają rynku, który można jeszcze podbić w sensie gospodarczym. Afryka jest taką przestrzenią, gdzie nasze - na przykład maszyny rolnicze, technologie są bardzo dobrze przyjmowane, są bardzo dobrze kojarzone z solidnością, więc tym sensie jesteśmy konkurencyjni. Podobnie jest z Azją. Ale jest i duży potencjał w rynku amerykańskim. Niedawno otworzyliśmy polsko-amerykańską izbę handlową w Waszyngtonie, która ma pomóc naszym przedsiębiorcom w ekspansji.

Brexit pokazuje, że nic na tym świecie nie jest pewne. W dobie globalizacji, w dobie tak znaczących zmian strukturalnych, także jeśli chodzi o rynek światowy, nie ma lepszych odpowiedzi niż dywersyfikacja, niż aktywność na wielu rynkach jednocześnie, niż ekspansja zagraniczna. Bardzo ważne jest, żeby polscy przedsiębiorcy byli bardziej aktywni na rynkach zagranicznych. Jeżeli mamy zdywersyfikowane rynki, jeśli mamy wielu partnerów handlowych albo potencjalnych partnerów handlowych, jesteśmy zrzeszeni w organizacjach pracodawców, które nam mogą pomóc np. w obłudzie prawnej, eksperckiej, to mamy większe szanse zdobywania nowych rynków, łatwiej nam radzić sobie z taką sytuacją, jak Brexit.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.17 / 6

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 23.04.2024
GBP 5.0238 złEUR 4.3335 złUSD 4.0610 złCHF 4.4535 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama