Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Noc Długich Poprawek

Noc Długich Poprawek
Europa czekała z zapartym tchem na wynik zamachu stanu w brytyjskim parlamencie, ale nic takiego sie nie stało... (Fot. Getty Images)
Miał być pucz. Oczekiwano taką bezkrwawą Noc Długich Noży (kiedy to Hitler dla zabezpieczenia lojalności wojska rozprawił się ostatecznie z warcholskim elementem swoich własnych szturmowców).
Reklama
Reklama

W warunkach rόwnie dramatycznych w swoich konsekwencjach politycznych, lecz wyraźnie mniej krwawych, parlament brytyjski miał wreszcie rozprawić się z bezradnością własnego rządu konserwatywnego, oglądającego się wciąż za poparciem swoich warcholskich Brexitowcόw. Teraz parlament miał przejąć odpowiedzialność za dalsze ustalenie warunkόw wyjścia państwa z Unii Europejskiej.

Europa czekała z zapartym tchem na wynik zamachu stanu. Liczyła na to, że nieoficjalna wielopartyjna koalicja posłόw wreszcie podejmie decyzję zamykającą ten nieskończony wciąż rozdział, w ktόrym ten najbardziej dotychczasowy krnąbrny członek klubu unijnego miał zakończyć narzekanie na warunki członkostwa i płacenie składek, ale ktόry za nic nie chciał zrezygnować z korzyści tego członkostwa.

Dwa tygodnie wcześniej, a ściśle 15 stycznia, parlament zadał ciężki cios rządowi. Projekt wyjścia, uzgodniony przez rząd brytyjski z Unią Europejską po 18 miesiącach negocjacji, został brutalnie odrzucony przez parlament z największą przewagą głosόw w historii parlamentaryzmu brytyjskiego. 432 głosy za odrzuceniem, a 202 za rządem. Zagorzali Brexitowcy i zwolennicy łagodnego wyjścia w partii konserwatywnej głosowali razem z opozycją i z koalicjantami z Pόłnocnej Irlandii przeciw temu projektowi.

Rządy europejskie, a szczegόlnie negocjatorzy w Brukseli, zbaranieli. Rozumieli, że proponowana umowa nie wszystkim dogodzi, ale nie wiedzieli, że skala przegranej będzie aż tak dotkliwa. Przecież May zapewniała ich, że projekt uzyska poparcie. W normalnych warunkach taka klęska byłaby znakiem braku zaufania parlamentu dla rządu w sprawie najbardziej palącej, ktόrej poświęcił tyle wysiłku. Powinien wówczas podać się do dymisji.

Ale nic takiego się nie stało. Rząd nie zrezygnował, a gdy następnego wieczoru szef opozycji wprowadził wniosek o braku zaufania dla rządu i uzyskał poparcie innych partii opozycyjnych, żelazna dyscyplina wewnętrzna parlamentarnego klubu konserwatywnego wrόciła. Votum nieufności przepadło. Rząd, ktόry we wtorek zaznał tak dotkliwej klęski, już w środę odzyskał ster.

Wydawało się, że parlament zdradzał symptomy jakiejś schizofrenii. Wielka Brytania stała się pośmiewiskiem w prasie światowej. Lecz premier May nie straciła orientacji. Zwrόciła się wόwczas do partii opozycyjnych, do prezesόw komisji parlamentarnych i do własnych kolegόw partyjnych, aby po rozmowach z nią zaproponowali inne opcje na wyjście z Unii. Chciała zapewnić społeczeństwo brytyjskie' że ich decyzja wyjścia z Unii, przegłosowana w referendum w czerwcu 2016, będzie respektowana.

Mimo swojej klęski i mimo swoich zapewnień, że drzwi do rozmόw są wciąż otwarte, Theresa May była zdeterminowana zachować to, co już wynegocjowała z Unią. A więc: żadnej stałej unii celnej, żadnego jednolitego rynku, żadnego wolnego przepływu obywateli unijnych przez granicę, żadnego układu w stylu norweskim, żadnych odwoływań ponownych do przeprowadzenia drugiego referendum. Natomiast dawała zapewnienie, że otwarta granica między Pόłnocną Irlandią a Republiką Irlandii ma być zagwarantowane.

Wspόlnego języka z opozycją wciąż nie było. Jak to określił poseł Hilary Benn, szef komisji parlamentarnej do wyjścia z Unii, “drzwi do premiera pozostają otwarte, ale jej mόzg pozostaje zamknięty”. O tej prawdzie przekonali się kolejno przywόdcy Lib-Demόw, narodowcόw szkockich i przedstawicielka Partii Zielonych. Nie zmienili jej zdania.

Rόwnież bezowocne były rozmowy z przewodniczącymi poszczgόlnych komisji parlamentarnych, jak np. Yvette Cooper od spraw wewnętrznych czy Rachel Reeves od gospodarki. Nie widząc powodu do tracenia czasu na takie rozmowy, zaproszenia na nie nie przyjął głόwny przywόdca opozycji, Jeremy Corbyn, ktόry jeszcze w samym parlamencie ogłosił, że rozmowę z premier uzależni od jej zgody na odrzucenie wariantu “no deal” - wiedząc z gόry, że się na to nie zgodzi. Decyzja ta umożliwiła mu zataić prawdę o jego własnej słabej znajomości szczegόłόw jego alternatywy, czyli permanentnej umowy celnej. Mόgł odłożyć na pόźniej nacisk ze strony wielu jego czołowych posłόw, aby poparł nowe referendum. Ale May oceniła tę odmowę jako znak przeciwko jej dobrej woli. “No widzicie, nasz lider może być tak samo uparty jak wasz lider” - skomentował Hilary Benn.

May doświadczyła już poważnych podziałόw we własnym gabinecie. Szereg ministrόw groziło rezygnacją domagając się prawa do głosowania przeciw wariantowi “no deal”. Partia Konserwatywna była znόw jaskrawo podzielona, i to już na poważnie. Natomiast momenty zawahania okazali teraz tacy torysi jak Jacob Rees-Mogg, ktόrzy fanatycznie dążyli dotychczas do pełnego Brexitu, bo zorientowali się, że ich udział w głosowaniu przeciw projektowi Theresy May otworzył wrota na możliwość ponownego drugiego referendum na agendę parlamentarną.

Natomiast bardziej umiarkowani torysi jak Nicky Morgan, obawiali się nowego referendum z powodu narastających napięć społecznych i obaw przed jeszcze skrajniejszą polaryzacją elektoratu. Woleliby uniknąć takich konfliktόw, dopόki są inne możliwości realizacji wyjścia z UE i też czuli, że muszą dać rządowi szansę na uzyskanie ostatecznej umowy z Unią. Takich głosόw Theresa May była skłonna słuchać.

Rząd zapowiedział, że we wtorek 29 stycznia parlament będzie mόgł zaproponować swoją własną wersję Brexitu wobec obecnego politycznego impasu. Posypało się mnόstwo poprawek do uzgodnionej umowy rządowej. John Bercow, speaker Izby Gmin, czyli po naszemu marszałek sejmu, zredukował ilość tych poprawek do siedmiu, odrzucając na razie te dalej idące, jak np. o nowym referendum. Parlamentarzyści i komentatorzy medialni przygotowali się na walną rozprawę, ktόra wreszcie pozbawi rząd decyzji o Brexicie i narzuci jemu nowy kierunek.

Tymczasem zawiedli się. Zamiast Nocy Długich Noży nastąpiła Noc Długich Poprawek. I niemal każda poprawka była nieskuteczna.

Pierwszy wniosek Corbyna za wprowadzenia Unii Celnej przepadł 296 głosami do 327. Drugi wniosek o przedłużenie terminu Brexitu, zgłoszony przez partię szkocką uzyskał tylko 39 głosόw, a inne partie opozycji wstrzymały się od głosowania. Trzeci wniosek, aby sam parlament, a nie rząd, mόgł samorzutnie uzgodnić porządek obrad w spawie Brexitu przepadł 301 głosami wobec 327. Czwarty wniosek Yvette Cooper narzucając rządowi odłożenie terminum Brexitu przepadł 298 głosami wobec 321, i podobny wynik uzyskała poprawka Rachel Reeves, zalecająca tylko rządowi opόżnienie terminu opuszczenia. Dopiero szόsty wniosek konserwatystki Caroline Spelman, proszący rząd o odrzucenie wariantu “no deal” uzyskał symboliczną większość 318 głosόw do 310. Problem z takim wnioskiem leżał w tym, że aby uniknąć braku porozumienia, trzeba uzgodnić i poprzeć ktoreś z proponowanych opcji.

Najbardziej decydujący był siόdmy wniosek posła Graham Brady, ktόry domagał się renegocjacji umowy z Unią, specyficznie w sprawie uniknięcia bezterminowej gwarancji otwartej bezcłowej granicy między obu Irlandiami. Wniosek uzyskał poparcie nie tylko zwolennikόw twardego i miękkiego Brexitu, nie tylko protestanckich sojusznikόw rządu w Pόłnocnej Irlandii, ale rόwnież całego rządu pani May. Przeszedł 317 głosami do 301.

Partia konserwatywna znόw zatryumfowała, zjednoczona i lojalna wobec rządu. Parlament jako całość stracił szansę na przejęcie steru. Poza tym Theresa May uzyskała poparcie twardych Brexitowcόw dla całej umowy, za wyjątkiem tylko i wyłącznie zapory irlandzkiej. Premier zapowiedziała z zadowoleniem zaraz po wyniku swoją gotowość do podjęcia nowych negocjacji z Brukselą.

Cała ironia w tym, że decyzja ta oznaczała odrzucenie przez Theresę May warunkόw umowy, ktόrą z takim wysiłkiem przez tyle miesięcy sama wynegocjowała z Europą - twierdząc przez cały ten okres, że jej projekt umowy był nie tylko najlepszy, ale rόwnież jedyny.

Nie po raz pierwszy rząd konserwatywny stanął na głowie, aby zjednoczyć swoją partię kosztem Europy i kosztem własnego kraju. Już następnego dnia Donald Tusk wyjaśnił Theresie May, że nie może być żadnych rozmόw, bo negocjacje już były dawno skończone, a jej nowy mandat od parlamentu brytyjskiego nie daje żadnych innych kontrpropozycji do tzw. “backstopu”. W końcu jakieś grzecznościowe rozmowy o braku tematόw do rozmowy jeszcze nastąpią, ale trudno sobie wyobrazić, aby rząd mόgł cokolwiek osiągnąć w następnych dwóch tygodniach w Brukseli.

W połowie lutego rząd wrόci znόw do parlamentu i tym razem te same wnioski, poprzednio odrzucone, wrόcą na agendę. Ale tym razem nawet umiarkowani torysi będą wiedzieć, że trzeba już wyjść z krainy nacjonalistycznych mrzonek i partyjnych obrzędόw i, aby uniknąć katastrofy “no deal”, muszą podjąć stanowcze decyzje.

Czy ma być przesunięty termin Brexitu? Czy wprowadzić unię celną? Czy wariant norweski? Czy zezwolić na nowe referendum? A do tego muszą się dostosować zarόwno członkowie rządu, jak i przywόdca opozycji. Niestety, tyle czasu i dobrej woli zmarnowali przez kontredanse parlamentarne ostatnich dwóch miesięcy. A termin Brexitu jest już za 7 tygodni...

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.7 / 13

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 19.04.2024
GBP 5.0615 złEUR 4.3316 złUSD 4.0688 złCHF 4.4787 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama