Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Najpiękniejsza wieczerza wigilijna Moniki

Najpiękniejsza wieczerza wigilijna Moniki
Historii takich jak ta Moniki zapewne jest więcej wśród Polaków w Londynie...(Fot. Getty Images)
W wigilijny wieczór nawet zwierzęta mogą mówić ludzkim głosem, a życie człowieka może odmienić się na lepsze...
Reklama
Reklama

Ostatnia Wigilia była pełna rozterek
Koniec poprzedniego roku, był to dla Moniki czas wielu dylematów. Stanęła wtedy przed podjęciem chyba najtrudniejszej samodzielnej decyzji w swoim życiu, a wybór, którego musiała dokonać, miał mieć poważny wpływ na dalsze losy jej rodziny. Zbliżały się święta - czas spędzany najczęściej przez Polaków w gronie rodziny, a jej głowę wypełniały wątpliwości, co ma zrobić i co postanowić?

Trzeba jednak zacząć od początku. Monika od prawie trzech lat mieszkała i pracowała w Londynie. W Polsce zostawiła męża i małe dziecko i dlatego chciała przebywać w UK tylko przez parę miesięcy, może rok, aby tylko zarobić na remont i wykończenie domu, który odziedziczyła po dziadkach. Jednak czas jej pobytu na Wyspach Brytyjskich stale się przedłużał, ponieważ to, co odkładała i przesyłała do Polski, nie wystarczało na realizację jej planów w Polsce. Cały jednak czas myślała o wymarzonym samodzielnym życiu rodzinnym i o domu, w którym mogliby razem z mężem i dzieckiem cieszyć się szczęśliwym życiem. Było to dla nich bardzo ważne, bowiem mąż miał ciągłe konflikty z jej rodzicami, którzy przy każdej okazji wytykali mu jego brak wykształcenia i majątku oraz niezaradność życiową.

Po przyjeździe na Wyspy Brytyjskie Monika zamieszkała ze swoją koleżanką i jej chłopakiem Zbyszkiem. Pracowała z Anią przy sprzątaniu biur, mieszkań i domów. Wspólna praca była koniecznością, ponieważ Monika bardzo słabo znała język angielski i trudno by jej było samodzielnie funkcjonować na trudnym brytyjskim rynku pracy. Dodatkowo była osobą skrajnie nieśmiałą i obawiała się bezpośrednich kontaktów z ludźmi. Stanowili jednak zgodną i zgraną paczkę. Razem prowadzili dom oraz solidarnie dzielili koszty na wszystkich. Monika była szczęśliwa, bo mogła co miesiąc odkładać pieniądze, które miały być przeznaczone na remont ich wymarzonego „gniazdka”. Niestety, jak to w życiu bywa, zaszło coś, co zburzyło doszczętnie organizację jej życia w Londynie i wymusiło korektę jej dalszych planów życiowych.

Miłe złego początki
Od samego przyjazdu Moniki Zbyszek traktował ją bardzo dobrze, wykazując się zrozumieniem, życzliwością i chęcią pomocy. Ich relacje były bardzo pozytywne, a jego sympatię dla swojej osoby traktowała w sposób naturalny. Jednak z biegiem czasu zauważyła, że chłopak zbyt często się jej przygląda, zwraca uwagę na jej wygląd, strój i zachowanie. Zaczęło ją to niepokoić, ale Zbyszek nigdy nie przekraczał granic przyzwoitości, a jego zachowania mieściły się w granicach norm towarzyskich.

Jednak pewnego wieczoru, kiedy Ania zmęczona pracą usnęła, on przyszedł do jej pokoju. Monika była już w łóżku, bowiem trochę źle się czuła. Martwiła się, że chyba nie da rady iść z Anią jutro do pracy. Zbyszek zaczął ją jednak pocieszać, że to nic takiego i zaczął ją głaskać po ręce i dotykać jej głowę, aby sprawdzić, czy nie ma gorączki. Pochylił się nad nią i nagle ją pocałował. Monika gwałtownie się odsunęła pytając, co on robi? Zbyszek stwierdził, że chyba się w niej zakochał, a potem chciał ją przytulić.

Wtedy okazało się, że w drzwiach stanęła Anka. Zareagowała bardzo emocjonalnie mówiąc, że już od jakiegoś czasu podejrzewała, że oni mają romans, a ta sytuacja tylko ją w tym utwierdziła. Żadne wyjaśnienia ani tłumaczenia Moniki, że ona nic złego nie zrobiła, nie pomogły. Ania kazała się jej na koniec miesiąca wyprowadzić i poinformowała ją, że już nie będą razem pracować. Od tej chwili całkowicie przestała z nią rozmawiać i zaczęła ją traktować jak powietrze.

Monika, chociaż była niewinna, pogodziła się z sytuacją, ale wiedziała, że musi szybko znaleźć nową pracę, bo tutaj w UK jej brak to katastrofa. A przecież pandemia Covid-19 już i tak utrudniła sytuację na rynku zatrudnienia. W jej zaś przypadku szczególnie, bowiem nie miała zdolności językowych i nie poznała na tyle języka angielskiego, żeby mogła samodzielnie pracować w biurze lub w bezpośrednim kontakcie z klientami. W pracy i w domu praktycznie cały czas rozmawiała po polsku.

Zbliżały się święta, a Monika nie wiedziała, co ma zrobić? Szukała rozpaczliwie odpowiadającej jej pracy oraz mieszkania w cenie dotychczasowych kosztów, ale wydawało się to wręcz niemożliwe. Ma więc wracać do Polski? Przyznać się do porażki? Dalej mieszkać z rodzicami, którzy tylko czekają na okazje, aby dokuczyć jej mężowi? A co na to powie rodzina, znajomi i sąsiedzi? W końcu musiała się jednak sama przed sobą przyznać, że nie ma innego wyjścia, jak tylko wrócić na jakiś czas do kraju, a potem się zobaczy. No i bezpośrednio przed Wigilią wróciła do Polski, do swojej rodziny.

Wigilia to czas miłości i radości?
Wszyscy bardzo się ucieszyli z jej przyjazdu - może dlatego, że nikomu nie powiedziała o swoich kłopotach w Wielkiej Brytanii, utracie pracy i taniego mieszkania. Wielką radość sprawił jej czas spędzany z mężem i dzieckiem, a nawet z rodzicami, którzy wydawali się jej jakby już mniej konfliktowi. Przygotowania do kolacji wigilijnej trwały w najlepsze. Rodzina ubrała wielką, pachnącą lasem choinkę, pod którą znalazło się wiele prezentów. W całym domu rozchodził się zapach gotowanego barszczu, uszek i pierogów oraz pieczonych ciast. Wszyscy byli bardzo serdeczni i przyjaźnie nastawieni.

Wtedy Monika poczuła, że podjęła słuszną decyzję o powrocie do Polski i stwierdziła, że jakoś to będzie, a o przykrych sprawach poinformuje rodzinę dopiero po świętach.

Razem z matką przygotowały stół nakryty białym obrusem, na którym znalazło się także pachnące sianko oraz opłatki. Przygotowały także tradycyjny biały barszcz, zaś na patelni smażył się panierowany karp. W domu było ciepło, przytulnie i wydawało się, że mieszka w nim znowu szczęście. Kolacja i składanie życzeń przebiegło w rodzinnej atmosferze, nacechowanej życzliwością i radością wspólnego świętowania. Nawet stosunek jej rodziców do męża uległ chyba radykalnej zmianie. Monika czuła się szczęśliwa.

Czy koniec zawsze musi być żałosny?
Minęły radosne święta i zaczęło się normalne życie. Monika powiedziała mężowi o zmianie sytuacji, a ten ku jej zdziwieniu wcale się nie ucieszył z jej powrotu na stałe do kraju. Bardzo się nawet zdenerwował i prawie wykrzyczał, że skąd teraz wezmą resztę pieniędzy na zakończenie remontu domu. Nie mógł się też pogodzić z sytuacją, że dalej będą mieszkali z jej rodzicami.

Powiedział jej o wielu kłótniach i wyrzutach teściów, którzy to jego winili za to, że Monika musiała „tułać się” po obcym kraju i ciężko harować na to, aby wreszcie się usamodzielnili. Stwierdził, że przecież on też ciężko pracował w Polsce i to nie jego wina, że tutaj tak mało płacą. Zarzucił jej także, że to on musiał się męczyć z dzieckiem i z teściami, kiedy ona świetnie się bawiła w Anglii. Nie przyjmował żadnych jej racji i argumentów, zrzucając winę za niepowodzenie ich planów wyłącznie na nią. Na koniec stwierdził, że skoro tak długo pozostawała poza domem, to na pewno ma kogoś w Anglii, a czując się samotna, pewnie nieraz go zdradziła. W końcu wyszedł trzaskając drzwiami i nie wrócił na noc do domu.

Była załamana i nie mogła znaleźć sobie miejsca w domu. Jedynym pocieszeniem było dla niej dziecko i wspólnie spędzony czas. Na drugi dzień mąż wrócił do domu bardzo pijany, ale na szczęście poszedł spać. Wtedy rodzice poprosili ją do siebie na rozmowę. Stwierdzili, że nie chcieli jej wcześniej martwić, ale ich pretensje do zięcia były w pełni uzasadnione. Kiedy ona była na Wyspach Brytyjskich, on zaniedbywał dziecko, wracał późno do domu zasłaniając się pracą, często pił z kolegami i nie robił nic, aby zmienić pracę na lepszą lub wynagrodzić dziecku nieobecność matki. Nic jej nie mówili, bo nie chcieli, aby się zamartwiała w czasie pobytu w UK, ale bardzo się cieszą, że już wróciła i zajmie się wnukiem.

Stwierdzili także, że nie musi iść do pracy, bo oni jej pomogą finansowo, aby mogła zajmować się tylko wychowaniem dziecka. Stało się wtedy dla niej jasne, dlaczego mieli taki stosunek do jej męża i uświadomiła sobie, skąd brało się nastawianie jej przeciwko rodzicom. Po prostu jej mąż manipulował nią, aby ukryć swoje prawdziwe oblicze.

Kolejne dni, tygodnie i miesiące, mijały Monice na wychowaniu dziecka i wspólnym spędzaniu czasu z rodzicami, z którymi znowu bardzo się zbliżyła. Ukończenie remontu domu odłożyła na przyszłość, bo teraz nie był jej do niczego potrzebny, ponieważ jej mąż wyprowadził się do swoich rodziców i rzadko odwiedzał swoją rodzinę. Co ją najbardziej dziwiło, to fakt, że taki stan rzeczy bardzo jej odpowiadał, bowiem jej uczucie do męża po prostu samo wygasło. Uświadomiła sobie w pełni, że kiedy ona ciężko pracowała i wyrzekła się wielu rzeczy, a nawet stałej obecności przy dziecku, to on w Polsce bawił się w najlepsze i jeszcze zaniedbywał ich pociechę. Tego już mu nie mogła wybaczyć.

Dodatkowo po pewnym czasie „życzliwi ludzie” poinformowali ją, że jej samotny mąż nie stronił także od towarzystwa innych kobiet, z którymi niejednokrotnie w czasie jej nieobecności imprezował i spędzał dużo czasu. Wszystko to bardzo ją przytłoczyło i miała wrażenie, że poza miłością dziecka nic już jej dobrego w życiu nie spotka i nie nastąpią żadne zmiany na lepsze.

Już prawie Wigilia 
Przyszedł grudzień i zbliżał się czas świąt. Razem z matką od kilku dni przygotowywały potrawy na kolację wigilijną. Wcześniej ubrały choinkę i ustawiły tradycyjnie przygotowany stół. Na nim postawiły też dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa wigilijnego. Może ojciec ich wspólnego dziecka zapragnie spędzić ten wieczór ze swoją rodziną lub przynajmniej z dzieckiem? No i już rano pojawił się niespodziewany gość, ale nie był to mąż Moniki, tylko koleżanka Ania ze Zbyszkiem i malutką córeczką. Monikę oczywiście zamurowało, ale kiedy dowiedziała się dlaczego ją odwiedzili, wszystko stało się jasne, a dodatkowo zapaliło się jej „światełko w tunelu” i pojawiła się możliwość zmian w jej życiu.

Zbyszek przeprosił ją za swoje głupie zachowanie, a Ania powiedziała, że po wyjeździe Moniki wyjaśnili sobie wiele kwestii i wątpliwości. Ich uczucie rozkwitło, wzięli ślub, a potem urodziła im się córeczka. Teraz wiedzie im się bardzo dobrze. Anka rozbudowała działalność i zatrudniła kilka kobiet do pracy. Sama tylko organizuje i zarządza firmą. Zbyszek natomiast, wraz z kolegą, prowadzą firmę transportową i mają tyle zleceń, że muszą nawet z części rezygnować. Wynajęli także nieduży dom, a po śmierci ojca Ania zabrała mamę do Londynu. Mają zalegalizowany pobyt i chętnie pomogą Monice w uzyskaniu wizy i podjęciu pracy.

Postanowili wynagrodzić jej kłopoty, jakie ją z ich powodu spotkały i zaprosili ją wraz z dzieckiem do UK. Ania już zaplanowała, że jej mama zajmie się dziećmi, kiedy one będą znowu razem pracowały i rozkręcały firmę. Monika poczuła, że na nowo chce jej się żyć i pracować, tym bardziej, że rodzice widząc jej aktualne samotne życie także poparli jej wyjazd.

Tylko czy może znowu zaufać swojej koleżance? Czy ponownie nie spotka ją zawód? Postanowiła, że podejmie decyzję po kolacji wigilijnej, na której będą także jej niespodziewani goście. Na pewno będzie gwarnie, radośnie i ciekawie, bo opowiadaniom i planowaniu nie było końca, a w Monikę wstąpił nowy duch i wróciła radość życia.

Jaką podejmie decyzję? Mając na uwadze, że poza rodzicami nic już jej w Polsce nie trzyma, decyzja powinna być chyba tylko jedna.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.2 / 16

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 25.04.2024
GBP 5.0427 złEUR 4.3198 złUSD 4.0276 złCHF 4.4131 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama