Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Londyński marsz jak pielgrzymka. "Nie ma tylko boga, który odwołałby Brexit"

Londyński marsz jak pielgrzymka.
Takiego marszu na brytyjskich ulicach nie widziano od czasu protestu przeciwko niezrozumiałej dla statystycznych Brownów i Smithów - wojny w Iraku. (Fot. Getty Images)
Ponad milion osób przeszło ulicami Londynu w proteście przeciwko Brexitowi. Za kolorowymi i prześmiewczymi transparentami kryły się ludzkie historie, trudne sprawy i nadzieje. W manifestacji brali udział także Polacy. Każdy z nich dźwigał flagi, plakaty i - własne doświadczenia.
Reklama
Reklama

Wśród maszerujących było wielu posłów największych partii politycznych, a także spora grupa Polaków. Jedni zwoływali się za pośrednictwem mediów społecznościowych, inni szli w międzynarodowym towarzystwie, z rodzinami albo grupą przyjaciół.

Polskie drogi w Londynie

Joanna przyjechała do Londynu z Cambridge. Polka ma uregulowany status imigracyjny, bo pozbyła się go właściwie otrzymując brytyjski paszport. Nie miała więc powodu, aby protestować przeciwko rejestracji, niesprawiedliwemu traktowaniu. W jej obecności na Wyspach od samego początku były same jasności, sześcioletni pobyt, dwóch pracodawców, żadnych zasiłków, żadnych długów. Prosto, jasno i klarownie. Joanna jest Brytyjką od roku, ale kiedy dowiedziała się o marszu w Londynie organizowanym "za pięć dwunasta”, tuż przed Brexitem, od razu wiedziała, że weźmie w nim udział.

"Przede wszystkim wiem, że nie wszyscy mieli taką prostą sytuację jak ja. Wiem, że Polacy pracowali z przerwami, na zlecenie, brali zasiłki, ogłaszali bankructwa, a teraz drżą o swój los po Brexicie” – wyjaśniła Joanna.

"Moja sąsiadka z Cambridge tłumaczyła mi, że to nawet nie chodzi o to, że jej tu ktoś nie będzie chciał, ale stanęła przed jej oczami taka pustka, że nie wiadomo co dalej, zostać, wyjechać, jeśli tak, to gdzie, a jak zostać to po co?” – kontynuowała Joanna.

"To dla tych obaw Polaków idę w tym marszu. Tak sobie właśnie myślałam, że każdy mój krok to każdy Polak, który się waha, boi czy jest rozczarowany. Mój chłopak śmiał się nawet, że zrobiłam sobie brexitową pielgrzymkę" – tłumaczyła Polka. 

Daria (po prawej) z angielską znajomą. (Fot. A Rączkowska)

W tłumie szła także Daria, ona również ma już drugi paszport. W marszu towarzyszyli jej znajomi, w tym bliska koleżanka Kelly – Angielka.

"Po co tu przyszłam?” - zaczyna odpowiedź pytaniem na pytanie. "Przyszłam na marsz, bo łamie mi się serce, czuję jakby moja przyszłość była rozdarta i przyszłość Wielkiej Brytanii jest rozdarta.

Zrobiłam brytyjskie obywatelstwo, żeby się nie martwić o swoją przyszłość, ale nadal czuję się Polką, a teraz czuję także, że Brexit rozdziela mnie z Polską” – żali się Daria.

Nie ma boga, który odwołałby Brexit

Takiego marszu na brytyjskich ulicach nie widziano od czasu protestu przeciwko niezrozumiałej dla statystycznych Brownów i Smithów - wojny w Iraku. Tym razem ramię w ramię szli Anglicy, Szkoci, Irlandczycy i imigranci, także z Polski. Nie było trudno ich znaleźć, polskie flagi powiewały wysoko nad tłumem. Jedną z nich trzymał młody mężczyzna. "Jest nas więcej, dojdą zaraz, ja widziałem około 90 naszych”- informuje z zadowoleniem.

Wkrótce wokół zbiera się kilkoro Polaków, matka z dzieckiem, małżeństwo, koleżanki z pracy, członkowie organizacji, mignęli w tłumie też polscy dziennikarze.

W marszu przeciwko Brexitowi udział wzięli również Polacy. (Fot. A. Rączkowska)

"Czuję wzruszenie, jak w kościele, do którego chodzę rzadko, zastanawiałam się nawet, czy jest już jakiś święty od Brexitu” – żartuje Jadwiga z Hertfordshire.

"Gdyby to był starożytny Rzym albo chociaż czasy bogów celtyckich, może któryś by nas wysłuchał, a tak nie ma chyba boga, który przepędziłby to okropieństwo” – wysnuwa wniosek Jadwiga.

Polka pytana o jej motywację przyjechania do stolicy i tuptania w tłumie podkreśla, że jest tak wychowana, przesiąknięta obywatelskim poczuciem obowiązku.

"Kiedy w naszym mieście działy się jakieś paskudne rzeczy, ludzie zbierali się razem, żeby czuć tę więź, tę chęć, aby było normalnie. Teraz też to czuję. Media nas bombardują informacjami o Brexicie, ludzie płaczą, smucą się, nie widzą światełka w tunelu. Tam obok jest rodzina, matka to Francuzka, ojciec Walijczyk, mają taki transparent: Nie rozbijajcie rodzin. Dwa takie przypadki wołają o pomstę do nieba, ale kilka tysięcy, to już patologia. A politycy są głusi. Chcę zagłuszyć w sobie tę głuszę” – wyjaśnia Jadwiga.

Imigrantce przysłuchuje się inna nasza rodaczka. Jola uważa, że Brexit to najgorsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć w powojennej historii. "To wstyd na cały świat. Jestem tu, aby zaprotestować przeciwko Brexitowi, bo to jest straszne rozwiązanie” – podkreśla Polka. 

Jola i Ewa z kolegą z Niemiec na placu przed Pałacem Westminsterskim. (Fot. A. Rączkowska)

"A ja też chciałabym podyskutować” – próbuje przerwać rozmowę ośmioletnia na oko dziewczynka, która przyszła na manifestację z mamą. "Ja wiem, co to jest Brexit, w mojej klasie są dzieci z różnych krajów i rozmawiamy o tym, czy ktoś wyjeżdża, czy nie” – stwierdza.

Nad wyjazdem zastanawiają się też maszerujący w pochodzie. "Sama nie wiem, co robić, moi znajomi nigdzie się nie wybierają, są tu po kilkanaście lat, ale ja nie mogę zdzierżyć tego, że z niektórych brytyjskich twarzy spadły maski, a z ich ust zionie taka ogromna nienawiść do imigrantów. Trudno mi się z tym pogodzić” – wyraża swoją opinię Beata z Tooting.

Za Unią marsz

"Jestem zwolennikiem Unii” – oznajmia Polak udekorowany unijnymi flagami i gwiazdkami. „Właśnie dlatego tu jestem, boję się, że jak UK wyjdzie ze Wspólnoty, to będzie efekt domina, ale kilkadziesiąt lat bezpieczeństwa i braku wojny mi zupełnie nie przeszkadza” – dodaje Tomasz z Croydon.

"Chciałbym, żeby UK zostało w Unii, już pomijam moje egoistyczne pobudki, ale Unia to fajna sprawa, swoboda podróżowania. Ja to tak nazywam, Polska to mój dom, UK to moje mieszkanie, a Unia to taka grupa przyjaciół” – tłumaczy Tomek.

"Żal mi, że Zjednoczone Królestwo chce opuścić Unię, uważam, że ludzie powinni mieć drugą szansę i drugie referendum. Mamy więcej informacji, przez ten czas od referendum dowiedzieliśmy się wielu rzeczy, wcześniej to była kampania kłamstw, obecny wynik byłby po prostu wiarygodny” – zaznacza Anna.

Wszystkie drogi prowadzą do Londynu

"Przyjechałam z Glasgow, ale jechał też autokar z Szetlandów” – informuje Szkotka Barbara. „Mamy cały szkocki kontyngent, zresztą nasza premier przemawiała, my jesteśmy za Unią i bardzo wkurzeni na to, co się tu dzieje za tymi murami” – Barbara wskazała na Pałac Westminsterski.

Włoszka Maria, na wiec przyszła w imieniu tysięcy swoich rodaków. (Fot. A. Rączkowska)

Szkotka rozdawała naklejki z napisem "oddajcie głos ludziom”. "Rozmawiałam już dzisiaj z paroma Polakami, byli na Trafalgar Square, też mieli flagi” – rzuciła glasgowiczanka.

A ja reprezentuję siebie i włoskich imigrantów” – wyjaśnia Maria. "Przyszłam z mężem, oboje uważamy, że to okropne, konsekwencje Brexitu są przerażające. Cieszę się, że jest nas tu tak wielu, choć nie mamy głosu, nie możemy zmienić biegu wydarzeń, pokazujemy, co o tym myślimy. To bardzo ważne” – skwitowała Włoszka.

Ludziom zależało na obecności w marszu przeciwko Brexitowi, dlatego zjeżdżali do Londynu z najdalej położonych zakątków Zjednoczonego królestwa, niektórzy przyjeżdżali spoza UK. "Musiałam coś zrobić” – podkreśliła Claire, która do stolicy, aby zaprotestować przyleciała z Belfastu.

Marsz zorganizowany został pod hasłem "Put it to people’s vote”, co można przetłumaczyć jako "Oddajcie decyzję ludziom”, bardzo wielu jego uczestników szło z transparentami "Revoke Article 50”, czyli wezwaniem do jednostronnego wycofania się Zjednoczonego Królestwa z procedury opuszczenia  Unii Europejskiej.

Manifestacja nie była jedyną formą protestu przeciwko Brexitowi. W internecie dostępna jest petycja o wycofanie się państwa z całej procedury.Podpisało ją już ponad 5,5 mln osób.

W przeprowadzonym 23 czerwca 2016 roku referendum 52 proc. Brytyjczyków opowiedziała się za wyjściem ich ojczyzny z UE. Frekwencja wyniosła 72 proc. 

SpaceAngel: Nie mogło mnie tu nie być. (Fot. A. Rączkowska)


 

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.54 / 23

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 27.03.2024
GBP 5.0327 złEUR 4.3153 złUSD 3.9857 złCHF 4.4018 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama