Lądowanie na Księżycu byłoby niemożliwe do sfałszowania. Oto dlaczego
Teorie spiskowe z lat 70. są dziś bardziej popularne niż kiedykolwiek - stoją za tym ogromne pieniądze, a portale się w tym specjalizujące nie ustają w wymyślaniu nowych.
Wyznawcy teorii spiskowych są dość specyficznym gronem odbiorców - według naukowców, mały odsetek ludzi po prostu tak ma, że wierzy w chemitrails, płaską Ziemię (???), zabójcze szczepionki czy właśnie kłamstwo o lądowaniu na Księżycu. O ile nie warto wdawać się z takimi osobami w dyskusję i po prostu pozwolić im się wygadać, zastanówmy się na podstawie czego poddają w wątpliwość misję Apollo 11. I dlaczego nie mają racji.
Głównym argumentem osób wierzących w to, że człowiek nie wylądował na Księżycu jest plotka, że całość została wyreżyserowana przez Stanleya Kubricka. Reżyser miał zostać zatrudniony przez NASA w celu stworzenia spektaklu, który zadziwi ludzkość na całym świecie. Ale czy rzeczywiście byłoby to możliwe dzięki dostępnej wówczas technologii?
Głos w tej sprawie postanowił zabrać Howard Berry na łamach czasopisma "The Conversation". Ekspert jest wykładowcą na University of Hertfordshire i zawodowo zajmuje się nauczaniem postprodukcji filmowej.
"Nie jestem ekspertem od podróży kosmicznych, inżynierem ani naukowcem. Jestem filmowcem i wykładowcą postprodukcji filmowej i - choć nie mogę powiedzieć, jak wylądowaliśmy na Księżycu w 1969 roku - mogę w 100 procentach stwierdzić, że materiał filmowy byłby niemożliwy do sfałszowania" - przekazał Howar Berry.
Z jakimi argumentami najczęściej musiałby zmierzyć się filmowiec i jak by się do nich odniósł?
"Lądowanie zostało sfilmowane w studiu telewizyjnym".
Istnieją dwa różne sposoby przechwytywania ruchomych obrazów - film oraz wideo. Nie, nie są tym samym. Ale jeśli nie pracujesz w branży, nie musisz tego wiedzieć.
Film to utwór audiowizualny, który nagrywany jest na fizycznym nośniku - np. na taśmie. Obraz rejestrowany jest w postaci pojedynczych kadrów, przesuwających się w projektorze kinowym z prędkością 24 klatek na sekundę. Filmu nie można bezpośrednio przesyłać do odbiorników telewizyjnych, bo fizycznie jest to niemożliwe (chyba nikt nie słyszał o telewizorze odtwarzającym taśmy?).
Wideo to z kolei technika elektroniczna bazująca na sekwencji nieruchomych obrazów, które mogą być nagrywane, przetwarzane, transmitowane, a następnie odtwarzane, dając złudzenie ruchu. Wideo z łatwością można nadawać do odbiorników telewizyjnych z prędkością od 25 do 30 klatek na sekundę (uzależnione jest to od tego, w którym regionie świata jesteśmy).
Jeśli lądowanie na Księżycu nagrywano by w studiu filmowym, możemy się spodziewać, że materiał byłby nagrany, a następnie transmitowany, zgodnie z obowiązującym standardem - prędkością 25-30 klatek na sekundę. Tak się jednak nie stało. Do nagrania pierwszego lądowania człowieka na Księżycu użyto specjalnej kamery SSTV, która rejestruje obraz z prędkością zaledwie 10 klatek na sekundę.
"Specjalna kamera SSTV została użyta w studiu filmowym. Materiał następnie spowolniono, aby odwzorować grawitację".
Są osoby, które twierdzą, że poruszający się w spowolnieniu ludzie stwarzają wrażenie przebywania w środowisku o niewielkiej grawitacji. O ile dla ekspertów różnica jest widoczna gołym okiem, o tyle przeciętny Kowalski czy Smith faktycznie ma prawo tak uważać. Skupmy się jednak na stronie technicznej.
Spowolnienie filmu wymaga nagrania więcej klatek filmu niż zwykle - wymaga użycia specjalnej kamery, która przechwyci dodatkowe klatki (fachowo nazywa się to overcranking). Nagrany w ten sposób film odtwarzany jest dłużej - 1 sekunda filmu rozciąga się na 3 sekundy. Jeśli nie posiadasz specjalnej kamery, możesz po prostu nagrać scenę z użyciem normalnej, a następnie sztucznie dodać klatki i stworzyć "fikcyjne" spowolnienie. Aby to jednak zrobić, musisz posiadać miejsce, na którym zapiszesz nie tylko zarejestrowane klatki, ale również te nowe (wygenerowane sztucznie).
Problem w tym, że w czasach emisji transmisji z lądowania, jedynym sposobem zapisu był zapis na dysku magnetycznym. A ten pozwalał zarejestrować jedynie 30 sekund materiału (lub 90 sekund spowolnionego). Zapisanie 47 minut akcji na żywo i wygenerowanie klatek, które wydłużyłyby ją do 143 minut było w tamtym czasie po prostu niemożliwe.
"Mogli mieć super zaawansowany rejestrator pamięci masowej do tworzenia nagrań w zwolnionym tempie. Wszyscy wiedzą, że NASA ma dostęp do takiej technologii, jakiej nie mają ludzie".
Cóż, może faktycznie mieli tajny, dodatkowy rejestrator pamięci. Ale aż 3 000 razy bardziej zaawansowany i pojemny od tego, co było dostępne dla najlepszych i największych wytwórni filmowych? Bardzo wątpliwe.
"Bo to nie było wideo, to był film! Nakręcili film na taśmie, spowolnili go, a później na spokojnie przekonwertowali go na wideo i transmitowali do telewizji".
W końcu trochę logiki. Ale nakręcenie całej sceny na filmie wymagałoby dwóch tysięcy metrów taśmy. Typowa rolka 35 mm - przy 24 klatkach na sekundę - trwa 11 minut i ma ok. 300 metrów długości. A teraz trochę matematyki - jeśli spowolnimy film do 12 klatek na sekundę i łącznie będzie on trwał 143 minuty (czas trwania transmisji), potrzebujemy taśmy o łącznej długości 2 kilometrów! To jednak dopiero początek problemów, bo później trzeba wszystko połączyć w całość. Wprawne oko filmowca szybko dostrzegłoby, że coś jest nie tak, gdyby w transmisji można było dostrzec np. miejsca splicingowe, ślady negatywów, nadruków czy - potencjalnie - zadrapania, ziarenka i drobiny kurzu lub włosy. Nic takiego na transmisji nie zobaczymy.
Zakładając jednak, że jakimś cudem udało się nagrać tego rodzaju film, pojawiłby się kolejny problem - przetransmitowanie go do formatu wideo i transmisja do odbiorników, które wyświetlają 30 klatek na sekundę. Jak ocenia wykładowca, tego rodzaju inicjatywa byłaby 3-krotnie trudniejsza od samej misji kosmicznej Apollo 11. A znawcy filmu i tak szybko zweryfikowaliby wiarygodność materiału.
"Ale flaga wieje, a na Księżycu nie ma wiatru. Wiatr pochodzi z wentylatora wewnątrz studia. Albo scena została nakręcony na pustyni, która imituje powierzchnię Księżyca".
To nie jest prawda. Po wbiciu flagi, stoi ona stabilnie i nie porusza się ani razu w dalszej części transmisji. Obejrzyj materiał, zanim zaczniesz powielać bzdury. Flaga się nie porusza. Koniec.
"Oświetlenie w materiale filmowym wyraźnie pochodzi z reflektora. Każdy widzi, ze cienie wyglądają dziwnie".
Masz rację, oświetlenie pochodzi z reflektora. Jest on ulokowany ok. 149 mln kilometrów od sceny i ma swoją nazwę - Słońce.
Spójrz na cienie w nagraniu. Gdyby źródłem światła był pobliski reflektor, cienie pochodziłyby z centralnego punktu na materiale. Ale ponieważ źródło jest bardzo daleko, cienie są równoległe w większości miejsc, zamiast pojawiać się od pojedynczego punktu.
Słońce nie jest jednak jedynym źródłem oświetlenia - światło odbija się również od Ziemi. Może to spowodować, że niektóre cienie nie będą wyglądać równolegle. Oznacza to również, że możemy zobaczyć obiekty, które są w cieniu.
"Każdy wie, że Stanley Kubrick sfilmował lądowanie".
Stanley Kubrick mógł zostać poproszony o sfałszowanie lądowań na Księżycu, ale ponieważ był niepoprawnym perfekcjonistą, nalegałby, aby film nagrać na miejscu. Nie lubił jednak latania, więc raczej nie wybrał się w kosmos - ledwo znosił loty samolotem.
"Światem rządzą Illuminaci, a Ziemia jest płaska".
Poddaję się.