Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Czy to ostatni premier Wielkiej Brytanii?

Czy to ostatni premier Wielkiej Brytanii?
Boris Johnson dopiął swego. Zaczynał od rządzenia Londynem, teraz będzie rządził całym krajem. (Fot. Getty Images)
Wtorkowy wybór Borisa Johnsona na nowego premiera wprowadza Zjednoczone Królestwo na najbardziej burzliwą i niebezpieczną fazę przygody narodowej, która nazywa się Brexit.
Reklama
Reklama

Według byłego premiera Gordona Browna, projekt wyjścia nowego premiera mόgłby zakończyć się całkowitym rozbiciem Zjednoczonego Krόlestwa. Nicola Sturgeon w Szkocji zaciera ręce z radości na myśl, że premierostwo Johnsona wzmocni bezpowrotnie poparcie Szkotόw dla oderwania się od Wielkiej Brytanii.

Nie zważając na to, elitarny elektorat 160 000 członkόw partii konserwatywnej wybrał faworyta Borisa Johnsona przytłaczającą większością. Przeciwnik, minister spraw zagranicznych, Jeremy Hunt, stawiał się Johnsonowi tak ostro jak mόgł, starając się przebić przez gumowe uzbrojenie kłamstw i niedomόwień charyzmatycznego wychowanka Etonu, ale bezskutecznie. Hunt nie posiadał wystarczającej ilości jadu w swojej zbrojowni, a poza tym sam wpadł w sidła uznania jako realnej opcji wyjścia z UE bez umowy.

Dla normalnych Brytyjczykόw, pozbawionych złudzeń o mitycznej bezgranicznej suwerenności państwa brytyjskiego, ten nacjonalistyczny ferwor obozu skrajnych Brexitowcόw, ktόrzy forsowali kandydaturę Johnsona, wydaje się zupełnie obcy. Ale tu głosu nie mieli. Z sondaży publicznych znamy poglądy tego wybrednego elektoratu Torysόw. Dla przykładu. Aby osiągnąć pełny nieskazitelny Brexit bez żadnej wiążącej umowy, 63% Torysόw byłoby gotowych poświęcić Szkocję, 59% poświęcić Pόłnocną Irlandię, 61% przyjęłoby znaczne straty gospodarcze, a 54% byłoby nawet gotowych poświęcić przyszłość własnej partii.

Właściwie wielu z nich już poprzednio poświęciło własną partię, bo w wyborach do parlamentu głosowali na Partię Brexitu. 46% członkόw partii konserwatywnej byłoby gotowych głosować na Nigela Farage’a jako swojego przywόdcę, mimo że był liderem rywalizującej partii. Jedynie obawa przed zwycięstwem wyborczym Jeremy’ego Corbyna mogłoby ich powstrzymać od poparcia natychmiastowego wyjścia z Unii bez umowy. Ale 52% Torysόw jest przekonanych, że skuteczne przeprowadzenie Brexitu w jakiejkolwiek formie zabezpieczy konserwatystom druzgocące zwycięstwo w następnych wyborach powszechnych.

To nic, że zmieniał zdanie w sprawach kluczowych. Przecież polityka tak ma... (Fot. Getty Images)

Przy tak zacietrzewionym elektoracie Johnson wiedział, że musi odziać się w najbardziej jaskrawe barwy narodowe, aby odbić ich od głosowania w przyszłości dla partii Farage’a. Przy tym wyścigu wyprzedził innych rywali konserwatywnych. Będąc z dawna oczywistym zwycięzcą nakłaniał innych umiarkowanych konserwatystόw do pόjścia choć częściowo jego śladem przyjmując, że wyjście z Unii pozostaje ostateczną opcją dla rządu brytyjskiego w wypadku nieudanych ponownych negocjacji. Bo ktokolwiek z umiarkowanych konserwatystόw zechce znaleźć miejsce w nowym gabinecie Johnsona, zaludnionym już kandydatami o radykalniejszych poglądach, będzie zmuszony połknąć żabę i oświadczyć, że też gotowy jest aby, przy nieudanych negocjacjach, wyjść w terminie 31 października bez żadnej umowy (“na życie i śmierć” według słόw Johnsona). Johnson nie negował nawet propozycji zawieszenia parlamentu, aby to osiągnąć.

Ludzie rozsądni wiedzą, że dalszych negocjacji z Unią nie będzie. W ostatni czwartek parlament, na wniosek posła labourzystowskiego Hilarego Benna i konserwatysty Alistair Burt, zagłosował z dużą większością za wprowadzeniem stałego funkcjonowania parlamentu, aby co dwa tygodnie monitorować rozmowy nad przyszłością dwupartyjnej administracji Pόłnocnej Irlandii. Ten chytry wniosek uniemożliwiłby Johnsowi plan zawieszenia parlamentu, by zarządzić Brexit dekretem rządowym.

Ludzie rozsądni wierzą też, że wyjście bez umowy będzie katastrofą dla konstytucji i jedności Zjednoczonego Krόlestwa, ale rόwnież dla rolnictwa, dla przemysłu, dla służby zdrowia, dla działu opieki społecznej, dla wspόłpracy naukowej, dla bezpieczeństwa państwa. Spora część obecnych zwolennikόw Johnsona też wiedziało o tym kiedyś, nim dla własnych ambicji politycznych założyli brexitowe klapki na oczy. Wiedział to sam Johnson, ktόry zapewniał jeszcze w czasie referendum, że nie ma mowy, aby nie doszło do zgodnej umowy z Unią przed wyjściem.

Poza tym Johnson nie jest głupi. Dalej to wie. Ale aby uzyskać poparcie fanatykόw, musiał wyć jeszcze głośnej i dobitniej niż oni, licząc na to, że “jakoś to będzie”. I znalazł się w tej chwili w podobnej opancerzonej klatce, w ktόrej kiedyś znalazła się Theresa May, kiedy uważała, że przeprowadzi wynegocjowany Brexit w oparciu o fanatyczne skrzydło swojej partii.

Jeremy Hunt (po lewej) przegrał z Johnsonem wyścig o fotel premiera. Czy będzie z nim współpracował? (Fot. Getty Images)

Johnson jest na pewno bardziej elastyczny niż May. Jest rόwnież bardziej bezwzględny i oportunistyczny. Mimo wesołej zewnętrznej sylwetki chaotycznego dowcipasa jest ambitnym, wybuchowym i nawet mściwym oportunistą. Ale nie jest też skrajnie prawicowym fanatykiem, ktόry nienawidzi Europę. Zawsze należał do bardziej liberalnego skrzydła partii, popierającego parady gejόw, ostre przepisy ekologiczne, multi-kulturalizm. Umiał przekonywać nawet londyński elektorat Partii Pracy, aby głosować na niego jako mera Londynu, i to dwukrotnie.

Często wyrażał się bardzo pozytywnie o imigrantach. Polakόw też hołubił i przyrzekał nam parokrotnie, że Brexit nie będzie miał żadnego ujemnego efektu na status Polakόw w tym kraju. “Wszyscy możecie pozostać. Kocham Was” - zapewniał na spotkaniu polsko-brytyjskiej konferencji belwederskiej, kiedy był ministrem spraw zagranicznych. Właściwie ze swoim pochodzeniem brytyjsko-francusko-niemiecko-żydowsko-rosyjsko-tureckim zawsze uważał siebie za Europejczyka - tyle że krytycznie nastawionego do pyszałkowej postawy Komisji Europejskiej i nadmiaru unijnych przepisόw handlowych.

Znalazł się w obozie antyunijnym prawie przez przypadek. Jego ambicje polityczne pchały go do popierania bardziej zwartego obozu za wyjściem z Unii, bo w ten sposόb mόgłby w przyszłości stawić czoło skutecznie swojemu rywalowi premierowi Cameronowi. W międzyczasie liczył na to, że i tak referendum przegra, ale szumu narobi. I tu się pomylił. Referendum wygrał. Cameron odszedł.

Po nieudanej pierwszej prόbie walki o władzę podał się do dyspozycji nowemu premierowi Theresie May jako minister spraw zagranicznych. Był leniwym bałaganiarzem na tym stanowisku, parokrotnie popełniając ciężkie gafy, ale był już zidentyfikowany przez kolegόw partyjnych jako niezbity orędownik obozu brexitowskiego, szczegόlnie kiedy w odpowiednim momencie zrezygnował z urzędu.

Jest teraz jednocześnie charyzmatycznym przywόdcą zagorzałych zwolennikόw Brexitu, ale rόwnież ich więźniem. Brnie naprzόd, mimo że wszystkie kanały działania dopuszczające do wyjścia w terminie 31 października są zablokowane.

Nowy premier ma obecnie ogromne poparcie wśród członków swojej partii. (Fot. Getty Images)

Drogę blokują mu negocjatorzy unijni, ktόrzy nie odtworzą dla niego nowych renegocjacji. Blokuje też opozycja w parlamencie - mimo że wciąż podzielona, ale zjednoczona w powstrzymaniu jego programu wyjścia przy pomocy przeszło 30 rebeliantόw konserwatywnych z byłym ministrem finansόw Philipem Hammondem na czele.

Nie może odłożyć terminu wyjścia, bo datę 31 października powtarzał bezustannie jak mantrę w czasie swojej kampanii wyborczej. Nie może zwołać nowych wyborόw, bo wie, że bez poprzedniego załatwienia wyjścia z Unii przegra. A wόwczas zwycięzcą mόgłby zostać skompromitowany, ale rwący do władzy Jeremy Corbyn. Konserwa nie przebaczy mu takiej przegranej.

Johnson nie jest politykiem samobόjczym jak wielu jego zwolennikόw. Nie chce kryzysu gospodarczego. Nie chce odejścia Szkocji czy wojny w Pόłnocnej Irlandii. Ale nawet przy jego elastyczności trudno jest przewidzieć, w ktόrym momencie będzie musiał wycofać się z wyjścia bez utraty poparcia właśnie tych najbardziej zagorzałych swoich zwolennikόw, ktόrymi obsadził kluczowe funkcje w jego nowym gabinecie. Będzie się dwoił i troił, kamuflując swoją ewentualną zmianę postawy pod pozorem konieczności podejmowania dramatycznych decyzji narzuconych mu przez obecny kryzys irański, czy przez nieprzewidziane komplikacje ze zbawienną dla niego umową handlową z Trumpem.

Jak ten nowoczesny niesłowny polityczny Houdini wywiąże się z tego impasu? Będzie musiał swoich zwolennikόw w końcu zdradzić, ale zrobić to subtelnie, zrzucając winę na innych.

Aby uniknąć katastrofy - widzę dwa warianty. Oba niestety pachną grubym cynizmem i doprowadzą do jeszcze dalszego upadku zaufania społecznego dla brytyjskich klas politycznych. Będą też dalszym powodem do pogorszenia rosnącej groźby recesji w tym kraju.

Pierwszy wariant. Może dobrowolnie dopuścić do “wpadnięcia w zasadzkę” w parlamencie, co da posłom możność narzucenia jemu opcji nowego referendum jako alternatywy dla jego wyjścia bez umowy. Brexitowcom będzie się tłumaczyć, że to nie jego wina, ale to automatycznie odłoży datę opuszczenia Unii.

Drugi wariant. Sprowokuje parlament do wotum nieufności, po czym ewentualnie nastąpią wybory parlamentarne z nie wiadomo jakim wynikiem. Bardzo ryzykowne, ale znόw może powiedzieć, że to nie jego wina.

Innego wyjścia nie widzę. “Tertium non datur” (łac. "trzeciej możliwości nie ma") - jak powiedziałby zapalony łacinnik Boris Johnson.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.69 / 35

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.04.2024
GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama