Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Czy Wielka Brytania jest wciąż wyspą szczęśliwości? (cz. 3)

Reklama
Reklama

Michał Sojka

Przyjechał do Anglii w 2001 roku, więc na Wyspach jest już 18 lat.

- Zawsze wyobrażałem sobie Anglię inaczej. Mając 20 lat, wyjeżdżając z kraju, myślałem sobie, że mieszkają tu sami lordowie w cylindrach i popijają herbatkę o 5 o'clock. Sceptycznie byłem więc nastawiony, czy będę w ogóle pasował do tego miejsca.

Michał rozwinął swój własny biznes związany z akwariami... (Fot. Arch. prywatne Michała Sojki)

Pamiętam, że wjeżdżając na obrzeża Londynu martwiłem się, czy mnie wpuszczą. Jechałem na zaproszenie od pewnej Angielki. Wiozłem jej okrągłą brytfankę do pieczenia ciasta, o którą prosiła w liście, bo w Anglii takiej nie ma - i to oficera na granicy zaintrygowało, nawet się zaśmiał...

Tak czy inaczej udało mi się przekroczyć granicę i znaleźć w Anglii. Oczywiście wszystko wyglądało inaczej niż sobie wyobrażałem. Już na Victorii podszedł do mnie podejrzanie wyglądający Polak. Bałem się, że będzie mnie chciał okraść.

Moja sytuacja nie wyglądała zbyt kolorowo. Na początku wynająłem pokój u Romów. Tłoczno było w tym domu i ponieważ pobierali benefity, bali się kontroli, więc nie mogłem przebywać w domu w ciągu dnia i nawet nie miałem klucza do domu.

Pracowałem wtedy na myjni samochodów. Za 11 godzin pracy zarabiałem 25 funtów. Pracowaliśmy praktycznie bez przerw, także czasem w jednej ręce miałem kanapkę, a w drugiej myjkę. W toalecie moglibyśmy być minutę, jak ktoś był dłużej to dobijał się szef do drzwi i pytał co tam robisz tak długo. Praca była ciężka, ręce miałem pokrwawione od środków chemicznych, każdego wieczoru musiałem je leczyć. Nie poddawałem się jednak, byłem zdeterminowany.

Czasem było tak, że do wypłaty zostawało mi 20 pensów na trzy dni. Kupowałem więc chleb w Sainsburym za 6 pensów i jakoś przetrwałem.

Potem dostałem pracę w hotelu, tam już było mi lepiej, dostawałem ciepły posiłek i nauczyłem się też angielskiego. Po pół roku awansowałem z portera na houskeepera. Pewnego dnia w 2004 roku wpadł do hotelu home office i zostałem nieprawnie deportowany. Złożyłem jednak zażalenie i wróciłem po trzech dniach.

Następna praca była w firmie transportowej, gdzie pracowałem jako szofer i woziłem biznesmenów. Dobrze tam zarabiałem - około 500 funtów tygodniowo, ale ponieważ nie miałem jeszcze 25 lat, płaciłem bardzo duże ubezpieczenie, więc postanowiłem przejść na autobusy, czyli zostałem kierowcą. Było to już 7 lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej, to była dobrze płatna praca.

Piękny dom w stylu włoskim, bo taki właśnie chciał Michał. (Fot. Arch. prywatne Michała Sojki)

W międzyczasie ożeniłem się. Zacząłem też wynajmować dwa domy dla lokatorów.

Moja działalność biznesowa rozpoczęła się przypadkowo w 2008 roku. Moim hobby były od zawsze akwaria. Szukałem dobrych nawozów do akwarium i zauważyłem, że nie ma zbyt dużego wyboru na angielskim rynku, sprowadziłem więc z Polski niewielką ilość. Trochę zostawiłem dla siebie, a resztę wystawiłem na sprzedaż. Ten towar szybko się sprzedał. Interes na tyle dobrze szedł, że w 2009 założyłem już firmę, a w 2011 zrezygnowałem z pracy jako kierowca autobusu, bo za bardzo to kolidowało z moją rozwijającą się firmą sprzedaży online.

I tak 10 lat rozwijałem moją firmę, sprzedając filtry do wody i środki chemiczne - aż do momentu pojawienia się widma Brexitu. Sytuacja na rynku firm współpracujących z Europą jest bardzo niepewna, a przedłużanie realizacji Brexitu pogłębia tę niepewność.

Masz dobrą sytuację finansową, rodzinę, dwoje dzieci, piękny dom, który raczej przypomina posiadłość. Czy czujesz się bezpiecznie w Anglii?

- Nigdy nie czułem się bezpieczny tutaj, zresztą żaden rząd nie może tego zapewnić - od pierwszego dnia, kiedy wysiadłem na Victorii, kiedy chcieli mnie okraść aż do teraz. Wielka Brytania to dla wielu ludzi raj i rzeczywiście można tutaj dobrze prosperować pod względem finansowym. Z drugiej strony może się wszystko diametralnie zmienić i można wszystko stracić.

Gdzie więc widzisz swoją przyszłość?

Swoją przyszłość widzę w Anglii. Mam dwójkę dzieci w wieku 6 i 11 lat, które tutaj się wychowały. Myślę jednak, że jak będę na emeryturze, to przeniosę się do Czech, skąd pochodzi moja żona.

Głowę do interesów miałem zawsze. Osiągnąłem dużo. Mam swój dom - ale nie angielski, tylko wybudowany według włoskiego projektu, 500 metrów kwadratowych, mam farmę i pole, miejsce gdzie można trzymać konie. Nie jesteśmy pazerni, tyle nam wystarczy.

Każdy emigrant ma swoją historię, początki większości były bardzo ciężkie. Jednak determinacją i pracowitością ułożyli sobie życie poza granicami kraju. Jak się okazuje, większość naszych rodaków chwali sobie życie w Anglii. A co Wy o tym sądzicie?

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.2 / 36

Czytaj więcej:

Czy Wielka Brytania jest wciąż wyspą szczęśliwości? (Cz. 1)

Czy Wielka Brytania jest wciąż wyspą szczęśliwości? (Cz. 2)

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 23.04.2024
GBP 5.0238 złEUR 4.3335 złUSD 4.0610 złCHF 4.4535 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama