Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Ameryka w opałach

Reklama
Reklama

Lecz w tej chwili Stany Zjednoczone i ich pogubiony prezydent pogrążeni są w konfrontacji z nowym niespodziewanym - powiedzmy czwartym dylematem. 25 maja czarnoskóry Amerykanin George Floyd, aresztowany w mieście Milwaukee, zginął gdy policjant przydusił jego kark butem przez 9 bitych minut. Policjant i jego wspólnicy ignorowali krzyki protestu ze strony zarówno aresztowanego i przechodniów, że nie mógł oddychać. Scenę przedłużonego zabójstwa sfilmowano i rozpowszechniono w społecznych mediach. Szybko władze miasta potwierdziły, że czwórkę policjantów zwolniono z policji, ale z początku nie było wzmianki, że ich aresztowano i czy mają odpowiadać przed sądem. Na ulicach Milwaukee zaczęto protestować, co zamieniło się z czasem w rozruchy, podpalanie budynków i kradzieże.

Te demonstracje rozpowszechniły się jak pożar w fale upałów w przeszło 350 innych miastach amerykańskich. Czasem demonstracje były prowadzone spokojnie, a czasem poszczególni uczestnicy posuwali się do atakowania policji i budynków, ale i w jednym wypadku i drugim czarnoskórych demonstrantów ponosiła straszna frustracja i niepohamowany gniew. Bo mimo wielkich sukcesów w świecie poszczególnych przedstawicieli czarnoskórego społeczeństwa w Hollywood, w biznesach, w literaturze, w telewizji, w Kongresie, w Sądzie Najwyższym, a nawet w Białym Domu - lwia część społeczeństwa afroamerykańskiego żyje w biedzie i zaniedbaniu, w najgorszych wielkomiejskich slumsach, przy najgorszych szkołach.

"Cichy marsz" ku pamięci George'a Floyda na nowojorskim Brooklyn Bridge 9 czerwca br. (Fot. Getty Images)

Częstotliwość śmierci wśród czarnych niemowląt jest obecnie 2,2 razy większa niż wśród niemowląt białych. Narkotyki, alkohol, zła dieta, niestabilność rodzinna, niski poziom szkolnictwa robią swoje. W obecnej pandemii te mniejszości etniczne chorują na covid-19 i umierają dwa razy częściej niż biali. W samym Waszyngtonie czarnoskórzy tworzą 47% mieszkańców, ale 80% zgonów w tym mieście przypada właśnie im. Większą proporcję nowych bezrobotnych tworzą Afroamerykanie, większa ilość aresztowanych przez policję i największą ilość zabitych przez policję też tworzą właśnie oni. I tak naprawdę nikogo we władzach to nie obchodziło i nikogo to nie wzruszało. A było to symptomem szerszych nierówności społecznych obejmujących nie tylko czarnoskórych.

Tym razem jednak odnowiono slogan sprzed siedmiu lat po poprzednim podobnym zabójstwie. "Czarne życie się liczy” (Black lives matter). Efekt koronawirusa i bezrobocia był tą kroplą, która przepełniła czarę goryczy. A reakcja policji też przebrała miarę. Kule gumowe, gaz łzawiący, bicie demonstrantów pojawiało się w wielu miastach, często mimo apeli ze strony gubernatorów i merów, aby reagować z większym zrozumieniem. Aresztowano przeszło 10 000 demonstrantów. Prezydent Trump zaczął dolewać oliwy do ognia. Groził strzelaniem do demonstrantów. Zachęcał własnych popleczników, aby zorganizowali kontrdemonstrację. Gdy w parku Lafayette’a w Waszyngtonie zorganizowano już spokojną demonstrację, kazał policji przepędzić demonstrantów siłą z parku. Po tym prezydent zrobił sobie zdjęcie opodal parku machając biblią przed kościołem.

Demonstracje pod hasłem "Black Lives Matter" odbywają się teraz nie tylko w USA. (Fot. Getty Images)

W końcu domagał się, aby wojsko wystąpiło do tłumienia demonstracji. Wyraźnie chciał wykorzystać rozruchy i demonstracje do zainicjowania poczucia zagrożenia państwa, aby ponownie uzyskać mandat wyborczy na zasadzie wprowadzenia ładu i spokoju. Po namyśle jego sekretarz obrony narodowej odmówił. W pewnych miastach szefowie policji dołączyli się do demonstrantów. Główny policjant w Houston wręcz apelował publicznie do prezydenta, aby "zamknął się”. Twitter zaczął redagować nieodpowiedzialne komentarze prezydenta. Wybitni generałowie apelowali, aby prezydent starał się zjednoczyć państwo, a nie dzielił. Powoli fala gorączki zaczyna opadać, ale programy koniecznych reform zapobiegawczych wobec problemu nierówności społecznych są jak najbardziej na agendzie. Tylko że nie na agendzie prezydenta.

W ostatnich sondażach CNN z 8 czerwca 40% elektoratu wciąż popiera prezydenta, ale 57% wyraża niezadowolenie, a szczególnie krytykują go byli poplecznicy w starszym wieku, zszokowani jego zachowaniem w czasie pandemii. Jego demokratyczny rywal Joe Biden prowadzi w sondażach.

Trump był w desperacji, ale teraz liczy na to, że gospodarka ożywi się, że pandemia, rzekomo kreowana przez Chińczyków, jest już opanowana i że w jesieni uruchomi swój lojalny elektorat w masowych wiecach. Jest przekonany, że wybory wygra, a przyjaciele Ameryki modlą się, aby to się nie stało.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 2.87 / 72

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 23.04.2024
GBP 5.0238 złEUR 4.3335 złUSD 4.0610 złCHF 4.4535 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama