Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Adam Curlykale: "Życzę ludziom dobrze"

Adam Curlykale:
Adam z przyjacółką Veroniką. (Fot. Facebook/ Adam Curlykale)
"Wszyscy odwrócili się ode mnie. Nie winię jednak nikogo za nic. Nie obwiniam moich rodziców adopcyjnych, ani nie zrzucam na karb mojego trudnego dzieciństwa tego, kim jestem dziś. Jestem bowiem człowiekiem szczęśliwym. Mówię też ludziom: "nie mówcie o sobie nigdy źle, od tego są inni".
Reklama
Reklama

Kto jeszcze nie słyszał o wytatuowanym na grafitowo 33-latku z Polski, nie słyszał pewnie też jego historii. Specjalnie dla Londynek.net Adam zgodził się opowiedzieć o swoim losie i o fali hejtu, jaka dotyka go, głównie w katolickim przecież narodzie. W Kodeksie Świętości, czytamy bowiem: "Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego".

Adam opowiedział o miłości jakiej (nie) doznał w życiu i o tej, na którą jeszcze czeka...

Życzono mi śmierci

Spotkałem się w życiu z wieloma przykrościami, używając eufemistycznego sformułowania, z komentarzami typu: „gdybym miał takiego syna, to bym go zabił”. Piętnuje mnie nawet środowisko LGBT. Mówią do mnie: „nigdy nie będziesz kobietą”. A ja kobietą być nie chcę. Jestem mężczyzną. Prawdą jest, że nie każdy jest przypisany do określonej płci. Dla mnie kwestia płci i seksualność to kwestia sporna. Należę do osób zwanych nullo. Dlatego poddałem się nullifikacji (operacji polegającej na usunięciu narządów płciowych - przyp. red.). Ale to nieprawda, że usunięto mi także układ moczowy. Mogę funkcjonować bez narządów płciowych, ale bez układu moczowego już raczej nie.

Smutne jest, że można legalnie dokonać korekty płci, natomiast nullifikacja, chociaż technicznie oznacza to samo, niemal kosztowała mnie pozbawienia wolności. Podobnie jest z eutanazją. Budzi ogromne emocje, ale dlaczego odbierać prawo decydowania za kogoś, jak chce odejść z tego świata?

Mimo to, nie jestem osobą tolerancyjną. Nienawidzę niechlujstwa. I głupoty.

Jak ja nie lubiłem się uczyć!

Już jako piętnastoletni chłopak musiałem opuścić dom, w którym się wychowywałem. Nie byłem kochanym ani szanowanym dzieckiem. Byłem bity, szykanowany i poniżany przez moich rodziców adopcyjnych. Kiedy odszedłem z domu, nie miałem perspektyw. Wiele lat ciężkiej pracy nad sobą, wyrzeczeń i bazowania na systemie stypendialnym kosztowało mnie skończenie studiów. Musiałem jednak zadbać o siebie i swoją przyszłość, bo właściwie sam jestem na świecie.

Wyrzekła się mnie rodzona matka, którą odnalazłem po latach. Ma nową rodzinę i nie przyznaje się do mnie. A rodzina adopcyjna wstydzi się mnie. Chcieli mnie wychować na „porządnego człowieka” i bylebym „nie wystawał przed szereg”. Myślę, że porządnym człowiekiem jestem. Zdobyłem dobre wykształcenie i szczycę się tym. Była to, według mnie, jedyna właściwa droga na przyszłość. Ale uczyć się nienawidziłem.

Adam podczas wizyty w naszym portalu. (Fot. Marcin Angiel/Londynek.net)

Społeczna akceptacja jest wybiórcza

Dokonałem nie zmiany, a korekty płci. Jestem outsiderem, człowiekiem alternatywnym. Alternatywne jest też moje myślenie. Ale staram się nie oceniać. Ludzie uwielbiają jednak innym wytykać nawet to, czego u siebie nie dostrzegają. Panuje powszechna akceptacja poddawania się chirurgii plastycznej. Jeśli powiększysz usta, zrobisz biust - twoje modyfikacje wpisują się w kanony mody. Można ingerować w pośladki, obwisłe ramiona, uwydatniać kości policzkowe i modelować nos. O ile gorsza jest modyfikacja, której ja dokonałem? Dlaczego inni nie potrafią tego zaakceptować? Albo chociaż przejść obojętnie, pominąć milczeniem...

Przeciętny znaczy normalny?

Staram się pomagać i dopingować ludzi. Może trochę z egoistycznych pobudek, bo kiedy pomagam, daję mi to siłę, napędza mnie. Kiedy pomagam, nie oczekuje „dziękuję”. Pomagam, bo czuję taką potrzebę. Jednak kiedy niegdysiejsi znajomi zwracają się do mnie teraz, nie o pomoc nawet, a tylko dlatego, że jestem w mediach i stałem się "popularny", zadaję sobie pytanie: ”gdzie ty byłeś, kiedy potrzebowałem pomocy, dobrego słowa chociaż?”.

Jest mi jednak łatwiej, bo nabrałem dystansu do życia i do siebie, wziąłem za siebie odpowiedzialność. Co natomiast znaczy być normalnym? Pojęcie normalności nakreślamy sami. Pozwólmy jednak drugiemu człowiekowi być sobą, nawet być innym, oryginalnym.

Wyrok: nowotwór

Gdy diagnoza lekarska potwierdziła moje obawy, że coś „jest na rzeczy”, nie spodziewałem się, że będzie brzmiała: rak jelita grubego. Dodatkowo, leczenie sterydowe i komórkami macierzystymi, wywołało u mnie bardzo ostre atopowe zapalenie skóry, odmianę bielactwa i łuszczycę. Szczęście w nieszczęściu, jak to się mówi: były to pochodne choroby nowotworowej, a nie choroby genetyczne. Dlatego AZS i łuszczyca ustąpiły. Bielactwo, niestety nie.

Podczas choroby, a także w czasie rekonwalescencji, miałem ogromne problemy z koncentracją, nawet z utrzymaniem równowagi. Często więc uważano mnie za degenerata, narkomana. A ja staram się żyć zdrowo, jestem na diecie wegańskiej, unikam alkoholu, nie uznaję narkotyków i używek...

Przez dwadzieścia lat utwierdzałem się w decyzji

Zapoznałem się ze wszystkimi dostępnymi informacjami o modyfikacjach. Nawet decydując się na tatuowanie gałek ocznych, wiedziałem na jakie ryzyko się narażam.

Moje życie było jednak w dużym stopniu zdominowane przez moje poczucie przynależności do płci. Płakałem nie raz, gdy widziałem siebie nago. Czułem, że moje genitalia do mnie nie należą. Kiedyś nie akceptowałem siebie i nie akceptowało mnie społeczeństwo. Społeczeństwo nadal mnie nie akceptuje, ale ja jestem w pełni pogodzony ze sobą.

Ostatecznie zdecydowałem się pojechać do Meksyku, bo w Europie operacja korekty płci nie jest legalna. Niestety, nastąpiły komplikacje. Bardzo poważne. Dlatego czeka mnie jeszcze jedna operacja. Tym razem nie będzie to modyfikacja, tylko korekta. Lekarze muszą przytwierdzić cewkę moczową, bo część szwów rozpuszczalnych puściła wcześniej. W wyniku zakażenia narosła też tkanka, która nie pozwala mi normalnie załatwiać potrzeb fizjologicznych.

Kiedy wróciłem do Wielkiej Brytanii, nikt w NHS nie chciał podjąć się leczenia. Płaciłem więc za wszelkie medyczne procedury z własnej kieszeni. I po raz kolejny dotarło do mnie, że jestem traktowany inaczej, niż osoby podejmujące decyzję zmiany płci. Im się pomaga i współczuje. Ja jestem spychany na margines.

Walka przez całe życie

Przez wiele lat byłem otyły. Utrata prawie dwudziestu kilogramów kosztowała mnie wiele pracy nad sobą, o czym dobrze wiedzą ci, którzy odchudzali się. Tak już jest, że całe życie muszę walczyć i udowadniać coś. Przeciętnemu człowiekowi daje się kredyt zaufania, a ja czuję, że na wszystko mam obowiązek pracować dwa razy ambitniej.

Czekam właśnie na podpisanie kontraktu z rosyjskim "Vogue", gdzie zaproponowano mi wystąpienie nago. I nie, nie mam co do tego obiekcji, czuję się wręcz prekursorem mówienia o seksualności osób nullo. Staję więc do kolejnej walki, tym razem ze stereotypami.

Przez jakiś czas pracowałem też w hospicjum. Tam zmagać się trzeba ze śmiercią, która nawet jeśli nie dotyczy kogoś bliskiego, dotyczy człowieka. Ciężko patrzeć, szczególnie na umieranie dziecka. Ja śmierci się nie boję. Chciałbym jednak mieć prawo do eutanazji. Nawet w takiej chwili dobrze mieć świadomość, że odchodzi się na własnych warunkach. A o mnie i tak nie ma się kto zatroszczyć, ani po mnie zapłakać.

Póki jednak żyję, mam nadzieję znaleźć kogoś, kogo będę kochał i kto kochać będzie mnie. Mam nadzieję, że to jedno życzenie kiedyś się spełni.

Adam zbiera pieniądze na operację w Meksyku. Pomóc mu można wpłacając na stronie: https://uk.gofundme.com/nullification-revisionribs-removal

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.79 / 28

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 29.03.2024
GBP 5.0300 złEUR 4.3009 złUSD 3.9886 złCHF 4.4250 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama