Restaurant staff 'should keep their tips'
Spór o napiwki w Wielkiej Brytanii trwa od lat. Kelnerzy i obsługa hoteli są przekonani, że to dodatkowa zapłata za ich pracę i to oni powinni nią dysponować. Wielu pracodawców konfiskuje dodatkowy zarobek, tłumacząc to z kolei kosztami administracyjnymi.
Brytyjski rząd chce rozwiązać ten problem. Minister Sajiid Javid pokusił się nawet o stwierdzenie, że zabieranie pracownikom napiwków to jawna kradzież. Zaproponował więc, aby całość trafiała do portfela pracowników. Klienci mieliby przy tym wybór, czy zostawiać pieniądze, czy też nie.
„Kiedy zostawiam napiwek, to chciałbym, aby trafił do osoby, której dziękuję za doskonałą obsługę. Martwi mnie to, że to się nie dzieje. Tak nie powinno być” – podkreślał minister.
Wielu pracodawców zabieranie pieniędzy przeznaczonych dla pracowników uzasadnia uzupełnianiem braków w kasie, kosztami związanymi z praniem odzieży firmowej, a nawet tym, że zamiast napiwków kelnerzy mają większa stawkę za godzinę. Pracownikom nie podobają się takie procedery.
„Pracuję w restauracji w centrum Londynu od dwóch lat, jeszcze nie widziałam żadnego mojego napiwku” - twierdzi kelnerka Urszula Gałczyk. „Moja koleżanka jest kelnerką na Wimbledonie i z napiwków ma prawie drugą pensję” – dodaje rozżalona.
„Ja nie narzekam, dostaję część moich napiwków, zawsze coś w tygodniu zarobię więcej dzięki temu. Część dzielimy z kucharzami, którzy byli z nami na zmianie” – podkreśla kelner Jacek Korzeniewski.
BBC podaje, że w Wielkiej Brytanii funkcjonuje około 150 hoteli i restauracji, w których pracownicy dostają napiwki.