Polish media reinforce stereotypes of Polish immigrants' "easy life on dole"
Do redakcji Londynka napływają listy od wzburzonych czytelników, którzy dziwią się, że naszych rodaków w Polsce wciąż karmi się historiami "z życia wziętymi", ukazującymi "biedę na emigracji" i łatwość uzyskania zasiłków od państwa przyjmującego. W liście od mieszkającego w Londynie od 6 lat pana Wojciecha, który prosił o anonimowość, czytamy, że w ostatnich dniach zbulwersowała go "historia opisywana przez portal bankier.pl, poświęcona Polakowi na emigracji, korzystającego z zasiłków już od 5 lat".
Co takiego jest w artykule, który zdenerwował naszego użytkownika? Autorka przedstawia imigracyjne losy pana Marka, zamieszkującego w niedużej miejscowości Irlandii Północnej. Mężczyzna ma 55 lat, ukończone studia wyższe i wieloletnie doświadczenie w pracy na stanowisku księgowego - pomimo to nie pracuje. Dlaczego? Bo - jak twierdzi - tak może i tak mu wygodnie.
"Tutaj przepisy są takie, że nie mogą mnie zmusić do podjęcia pracy, która nie odpowiada w wystarczającym stopniu moim kwalifikacjom i doświadczeniu. Nie muszę za wszelką cenę podejmować pracy fizycznej, jeśli mnie ona nie satysfakcjonuje" - tłumaczy bohater publikacji portalowi bankier.pl.
Polak otrzymuje więc Jobseeker’s Allowance i Housing Benefit, które w zupełności wystarczają mu na godne życie (tygodniowo kwoty obu tych świadczeń mogą wynieść nawet 170 funtów), a poszukiwanie pracy umiejętnie symuluje przed urzędnikami. Imigrant podkreśla, że Irlandia Północna "to chyba najtańszy obszar Wielkiej Brytanii", dlatego może sobie pozwolić na posiadanie samochodu czy wizyty w siłowni.
"Jak można promować życie na zasiłkach w sytuacji, gdy Polacy i inni obywatele Unii Europejskiej stali się kozłami ofiarnymi dla populistycznych partii - czy to w Wielkiej Brytanii, czy to w Holandii?" - pyta oburzony pan Wojciech, który postanowił zainteresować nas tą sprawą. "Media w Polsce robią naszym rodakom krzywdę, ale robią też krzywdę nam, ciężko pracującym Polakom - czy to w Anglii, czy w Irlandii Północnej. Nie twierdzę, że komuś nie może powinąć się noga i rzeczywiście będzie potrzebować tymczasowego wsparcia państwa. Wydaje mi się jednak, że reklamowanie takiego sposobu życia nie powinno mieć miejsca, bo nikomu to nie służy" - kończy swój list nasz czytelnik.
A jak się kończy wspomniany artykuł o "zasiłkowiczu" z Irlandii Północnej? Przyznaje on: "Najchętniej przezimowałbym na tym zasiłku do emerytury, a daleko do niej już nie mam".