Życki: Dwa polskie jachty u wybrzeży Antarktydy to światowe osiągnięcie
"Katharsis II" przy pomocy silnika dotarł do końca lodowej Zatoki Wielorybów Morza Rossa bijąc tym samym dotychczasowy rekord wszystkich jednostek morskich żeglujących na Południe. "Selma" z kolei wykorzystuje na razie tylko siłę wiatru. W grudniu oba jachty uczestniczyły w słynnych regatach Sydney-Hobart. Wówczas w składzie załogi Kuźniara był Życki, mistrz świata z 2008 roku w klasie Star (razem z Mateuszem Kusznierewiczem).
"Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby dwie jednostki z załogami wyłącznie z jednego kraju, dopłynęły tak blisko do brzegów Antarktydy. Natomiast do samego Morza Rossa dotarły w historii tylko cztery jachty, ale żaden nie osiągnął końca Zatoki Wielorybów" - zauważył Życki.
Jak zaznaczył olimpijczyk igrzysk w Pekinie (2008) i Londynie (2012), "Katharsis II" znalazł się tam szybciej, gdyż wspomagał się silnikiem. Natomiast "Selma" stara się płynąć jak najdalej pod żaglami. "Osiągnięcie celu to połowa sukcesu. Wyzwaniem jest wypłynięcie, zanim w marcu Morze Rossa całkowicie zamarznie na kilka miesięcy. Obie polskie załogi przygotowane są jednak na wariant zimowania w tym rejonie" - dodał Życki.
Pierwsze namiary na pozycję "Katharsis II" wg satelitarnego systemu podawały: 78° 43.23 S, 163° 45.28 W. Potem okazało się, że załoga nie poprzestała na tym wyniku i w bardzo ciężkich warunkach dopłynęła jeszcze dalej do szerokości: 78° 43.57 S. Tym samym poprawiła o ponad pół mili zeszłoroczny bezwzględny rekord świata w żegludze na południe ustanowiony przez jacht motorowy "Arctic P.- EYOS Expeditions".
Załoga kpt. Kopra to: Michał Barasiński, Tomasz Grala, Anna Gruszka, Robert Kibart, Hanna Leniec, Mariusz Magoń, Wojciech Małecki i Adam Żuchelkowski.
Na blogu jachtu Leniec napisała m.in.: "Już przedsmak Morza Rossa, jeszcze przed Cape Adare uważanym za wrota do tego nieprzyjaznego dla ludzi akwenu, dał nam się we znaki. Lodu było znacznie więcej niż wynikało z map lodowych i z doświadczeń wcześniejszych lat. Gdy cel był, wydawało się, na wyciągnięcie ręki... uderzył silny sztorm. Spodziewaliśmy się go, ale gdzieś w duchu mieliśmy nadzieję, że może tym razem prognoza się nie sprawdzi i zdążymy, zanim wiatr rozwścieczy wodę i unoszący się na niej lód. Jednak morze wciąż i wciąż uczy nas pokory".
Gdy wiatr zelżał, kapitan podjął decyzję o zbliżeniu się do szelfu i wpłynięciu do Bay of Whales oraz osiągnięciu południowego "krańca świata". "To był niezwykły moment. Po raz kolejny spełnić wielkie marzenie - takie wspaniałe uczucie nas rozpierało. Wyzwanie osiągnięte, a teraz przed nami kolejne cele, no i ten najważniejszy - bezpiecznie wrócić do domu" - podkreśliła załogantka.