Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Za duży, za ciężki i bije rekordy

Za duży, za ciężki i bije rekordy
Lisek skacze wbrew fizyce (Fot. Getty Images)
Piotr Lisek łamie wszelkie zasady - jest najcięższym i jednym z najwyższych obecnie tyczkarzy globu. Mimo wszystko wdarł się do światowej czołówki i w halowych mistrzostwach Europy w Pradze celuje w medal. 'Ciężko mi uwierzyć w to, co się dzieje' - przyznał.
Reklama
Reklama

W tym sezonie od zawodnika OSOT Szczecin wyżej skoczył jedynie rekordzista świata Francuz Renaud Lavillenie - 6,02. Polak niedawno poprawił własny halowy rekord Polski na 5,90.

"Ciężko w to uwierzyć, że jestem już w światowej czołówce. Staram się gonić rywali i mam nadzieję, że w końcu się udało. W przyszłym sezonie stawiam sobie za cel, by jeszcze bardziej zbliżyć się do Lavillenie" - przyznał.

W tym roku miał ustabilizować formę na 5,80, bo jak powiedział trener Wiaczesław Kaliniczenko, właśnie to daje podstawę ku temu, by było jeszcze lepiej. Zwłaszcza w perspektywie przygotowań do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

"Cel minimum został zatem osiągnięty, ale ja mam apetyt na jeszcze trochę więcej. Marzy mi się miejsce na podium w Pradze. Byłby to mój pierwszy medal seniorskiej imprezy i wiem, że stać mnie na to, by skoczyć 5,80. A to powinno wystarczyć" - ocenił Lisek.

Przed Lavillenie, który jest niepokonany od 18 miesięcy i w HME jest faworytem, nie czuje specjalnego respektu. Wie, że trudno będzie go pokonać, ale w sporcie wszystko jest możliwe.

"Wiem, że to bardzo dobry zawodnik i nawiązanie walki z nim będzie piekielnie trudne, ale staram się, by być wynikowo coraz bliżej niego. Skupiam się jednak wyłącznie na sobie. To ja muszę w pierwszej kolejności skoczyć wysoko i od tego wszystko zależy" - podkreślił niespełna 23-letni halowy mistrz Polski.

W Pradze wystartuje także Robert Sobera (AZS AWF Wrocław). "Bardzo fajnie, że tak jest, bo we dwójkę raźniej. Zawsze można coś sobie podpowiedzieć, pomóc, wesprzeć. Nie jesteśmy raczej wrogami, a bardziej dobrymi znajomymi. Na skoczni oczywiście nie ma kolegów, ale na pewno sobie nie przeszkadzamy" - stwierdził.

Eliminacje, które rozpoczną się w piątek o godz. 10.15, mogą potrwać nawet cztery godziny. Zgłosiło się bowiem 24 zawodników. "To naprawdę dużo. Rozpocznę pewnie od 5,50, a ta wysokość wystarczyła w zeszłym roku w halowych mistrzostwach świata w Sopocie, by dostać się do finału. Teraz pewnie też tak będzie" - ocenił najlepszy polski tyczkarz.

On sam łamie wszelkie zasady - jest najcięższym zawodnikiem w światowej czołówce. Należy także do jednych z najwyższych. Lubi dobrze zjeść i na razie nie ma zamiaru przechodzić na dietę. Waży 94 kg i problem pojawia się tylko wtedy, jak na zawody nie doleci jego sprzęt.

"Nikt na świecie nie skacze na takich tyczkach, co ja, bo jestem po prostu najcięższy. Np. Lavillenie jest ode mnie lżejszy o ok. 20 kilogramów. Nawet jakbym chciał pożyczyć od kogoś sprzęt, bo np. mój nie doleciał, to wtedy musiałbym po prostu zrezygnować ze startu. Nie miałbym bowiem od kogo" - wyjaśnił.

W historii byli zawodnicy, którzy skakali na twardszych tyczkach. Chociażby "car" tej konkurencji Ukrainiec Siergiej Bubka, który w okresie startowym ważył... 80 kg. "Ja łamię wszelkie bariery i zasady. Jestem wysoki, ciężki i wolny, więc teoretycznie nie powinienem skakać o tyczce tak wysoko. Dlatego chyba nie ma złotej zasady, ile zawodnik tej konkurencji powinien ważyć i jaką mieć posturę" - zauważył podopieczny Kaliniczenki.

Na razie też nie ma zamiaru przechodzić na jakiekolwiek diety. "Nie skupiam się w ogóle na tym, co jem. Pozwalam sobie na wszystko. Myślę, że na takie rzeczy jak diety przyjdzie jeszcze czas. Chociażby wtedy, jak nie będę robić już postępów. Na razie prężnie się rozwijam i nie muszę nic zmieniać. Zwłaszcza, że lubię dobrze zjeść, więc byłoby mi ciężko" - przyznał.

Karierę w lekkoatletyce Lisek rozpoczął od skoku wzwyż, ale okazało się, że jest... za niski. Później trafił do Krzysztofa Dziamskiego i zakochał się w skoku o tyczce. Gdy przeprowadził się do Szczecina na studia, zdecydował się na współpracę z Kaliniczenką, który wcześniej prowadził m.in. Monikę Pyrek.

"Nie żałuję tej decyzji. Nasze charaktery bardzo się łączą. On też jest wojownikiem, a nie miękką kluchą. Jesteśmy podobni, choć czasami twarde charaktery mają jakieś zwarcie. Ale to nam tylko na dobre wychodzi" - podkreślił.

Zawody w Pradze rozpoczęły się dzisiaj i potrwają do niedzieli.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 18.04.2024
    GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama