Wojna o klienta: Tesco wprowadza "strefy 1 funta"

Mieszkańcy Wielkiej Brytanii coraz chętniej robią zakupy w sklepach takich jak Aldi, Lidl czy Poundland, gdzie ceny znacznie różnią się od tych, oferowanych przez najbardziej znane supermarkety. Sieć Tesco dotkliwie odczuła spadek zainteresowania ze strony klientów, odnotowując w ubiegłym roku najniższą w ciągu całej dekady sprzedaż.

Odpowiedzią na powstające jak grzyby po deszczu popularne "funciaki", w których znaleźć można niemal wszystko - od artykułów chemicznych, AGD po spożywcze - jest "strefa 1 funta". Obecnie Tesco wprowadziło takie strefy w 300 swoich placówkach, a reporterka "Daily Mail" postanowiła sprawdzić, czy rzeczywiście opłaca się je odwiedzać.

Jenny Wood porównała 19 różnych produktów za 1 funta z Tesco i Poundlanda. Każdemu z nich przyznawała - w zależności od jakości - od 1 do 5 punktów.

Przykładowo: nieważne, gdzie zakupimy tabletki Paracetamol, bo w obu sklepach w opakowaniu jest po 16 tabletek. Podobnie rzecz się ma w przypadku chusteczek higienicznych, ale jeśli chcemy nabyć baterie Kodak AAA, to bardziej opłaca się pójść do sieci Poundland, gdzie w opakowaniu jest ich 12, podczas gdy w Tesco tylko 10.

Oferowany przez Tesco 1-litrowy płyn do mycia naczyń "Zingy" jest słabszej jakości niż "Cussons Morning Fresh" (675 ml), który na dodatek można kupić w Poundlandzie w ofercie 2 za 1 funt.

Miłośnikom herbaty również poleca się wizytę w "funciaku", gdzie w opakowaniu Typhoo One Cup znajdziemy aż 100 torebek, podczas gdy w Tesco Quick Brew One Cup ma o 20 torebek mniej.

Ogółem w tym zestawieniu, na 95 możliwych punktów, jednofuntowe strefy Tesco zdobyły 65 punktów, natomiast Poundland - 69.