W brytyjskim Narodowym Banku Spermy brakuje dawców
Narodowy Bank spermy w Birmingham otrzymał od rządu aż 77 milionów funtów na pierwszy rok działalności i pozyskanie dawców, ale placówka wciąż świeci pustkami. Wielka Brytania zmuszona jest więc importować spermę z Danii i USA, bo panowie w kraju niechętnie zostają dawcami.
„Wielu obawia się, że za kilkanaście lat dzieci będą pukać do ich drzwi, aby poznać biologicznego ojca” - zaznacza szefowa Narodowego Banku Spermy Laura Witjens. „Panowie nie będą jednak ojcami ani w sensie prawnym, ani społecznym” - podkreśla Witjens.
Władze banku szukają teraz sposobów, aby zachęcić mężczyzn ze Zjednoczonego Królestwa do oddawania nasienia. Jednym z rozwiązań ma być kampania uderzająca w męski honor – podaje BBC. „Chyba będziemy musieli postraszyć panów duńską inwazją, bo mamy już lego z tego kraju, piwo, teraz także spermę” - żartuje Laura Witjens.
Aby zostać dawcą, trzeba przejść cykl badań - sperma musi pochodzić od zdrowego mężczyzny. Wykonuje się więc badanie nasienia i krwi, na przykład na obecność wirusa HIV. Poza tym zarejestrowany w banku mężczyzna musi odwiedzać klinikę dwa razy w tygodniu przez cztery miesiące. Dawca na dwa dni przed każdą wizytą musi powstrzymać się od jakiejkolwiek utraty nasienia.
Za każdą wizytę Narodowy Bank Spermy płaci dawcy 35 funtów. W ciągu czterech miesięcy można więc zarobić ponad 1 000 funtów.