Tunezja prosi brytyjski rząd o pomoc w zachęcaniu do wyjazdu
Niepokój tunezyjskiego rządu budzi fakt, że rok po zamachach brytyjskie Foreign Office wciąż odradza swoim obywatelom wyjazd do tego kraju. Szacuje się, że od czasu ataku 23-letniego Tunezyjczyka na turystów, kiedy to 30 Brytyjczyków poniosło śmierć, liczba osób odwiedzających Tunezję spadła o 90 procent. Dla kraju opierającego swoją gospodarkę na ruchu turystycznym oznacza to niezwykle dotkliwe konsekwencje, co tłumaczy nerwowość tamtejszych władz.
Nabil Ammar, który w Londynie pełni funkcję ambasadora Tunezji, przekazał w rozmowie z BBC, że rząd Wielkiej Brytanii powinien zwrócić uwagę na liczne postępy w zakresie poprawy bezpieczeństwa, jakie poczynił ten afrykański kraj w ciągu ostatnich 12 miesięcy. "Każdego tygodnia rozbrajamy kolejne grupy terrorystyczne. Wszyscy są aresztowani lub neutralizowani. To coś pozytywnego, nie negatywnego. Jeśli spojrzymy na statystyki, mamy większą szansę na śmierć z rąk terrorystów w krajach położonych bliżej Wielkiej Brytanii niż w Tunezji" - skomentował ambasador.
Przedstawiciel rządu Tunezji dodał, że rozumie obawy Foreign Office, ale jego zdaniem to wysoce niesprawiedliwe, że jego kraj postrzegany jest jako niebezpieczny, po tylu zmianach, jakich dokonał przez ostatnie 12 miesięcy.
W ubiegłym roku, pomiędzy styczniem a kwietniem, Tunezję odwiedziło ok. 85 tysięcy turystów z Wielkiej Brytanii - warto zaznaczyć, że nie był to jeszcze sezon turystyczny, a krajem tym wstrząsnął pierwszy zamach.
W tym roku w analogicznym okresie liczba osób udających się do Tunezji w celach rekreacyjnych spadła do niecałych 6 tysięcy.
Zamach terrorystyczny w Tunezji miał miejsce w czerwcu 2015 roku. Młody 23-letni mężczyzna zabił wówczas przy użyciu broni palnej 38 osób - 30 z nich miało brytyjskie obywatelstwo. Trzy miesiące wcześniej, w marcu, doszło do ataku w Bardo National Museum - zginęło tam wówczas 22 ludzi, w tym jeden obywatel brytyjski.