Szef Tesco zapowiada wzrost cen w sklepach

Pierwsze oznaki niestabilności na rynku zakupowym pojawiły się, kiedy z półek sklepowych Tesco zniknęły na jakiś czas takie marki jak Persil, Flora czy Hellmann's. Trwający kilka dni kryzys spowodowany był faktem, że sieć Tesco nie chciała zgodzić się na nowe, wyższe ceny produktów koncernu Unilever, który zapowiedział, że musi na nowo dostosować je do rynku opartego na słabym funcie.

"Próbujemy obronić naszych klientów przed niepotrzebnymi podwyżkami cen, ale pewnych rzeczy nie możemy uniknąć" - ocenił szef Tesco w radiu BBC.

Jego zdaniem, podstawowe produkty spożywcze podrożeją o ok. 2-3 procent. Odrzucił jednocześnie zapowiedzi ekspertów, którzy przekonują, że wzrost cen może osiągnąć nawet od 10 do 20 procent.

Po krótkiej batalii z koncernem Unilever, Tesco ostatecznie przystało na nową politykę cenową i wszystkie produkty tej firmy sprzedawane są 10 procent drożej.

Szef sieci popularnych sklepów zaapelował przy okazji do Theresy May, aby zrezygnowała z planów ograniczenia liczby imigrantów na Wyspach, którzy są siłą napędową brytyjskiej gospodarki.

"Gałęzie rynku takie jak przetwórstwo, zbieranie warzyw i owoców czy obróbka mięsa są rentowne wyłącznie dzięki pracy imigrantów. Nie takich, którzy przyjeżdżają na wakacje, ale takich, którzy ciężko pracują przez 52 tygodnie w roku" - zauważył.