Strajk pracowników kin: "Chcemy przyzwoitej płacy!"

Od początku tego roku Związek Zawodowy BECTU, działający przy kinie "The Ritzy" w londyńskim Brixton, prowadzi kampanię na rzecz zwiększenia pensji pracownikom. Od kwietnia br. działania strajkowe poparła też komunikacja miejska. Wsparcie przyszło również od takich brytyjskich celebrytów jak Eric Cantona, Ken Loach czy Clio Barnard. Pracownicy innych kin, teatrów czy oper solidaryzują się z kampanią, podobnie jak członkowie związku z innych państw - USA, Kanady, Nigerii i Japonii.

„Chcemy wesprzeć naszych kolegów z kina The Ritzy. Prowadzą oni dość silną kampanię, mającą na celu wprowadzenie Living Wage i mamy nadzieję, że będzie to początek jakiejś szerszej akcji”  – tłumaczy Agnieszka Mazur, członkini Związku Zawodowego BECTU.

„Maszerujemy przez Londyn, ponieważ pracownicy kin mają minimalne płace. Chcemy, by były one wystarczające na utrzymanie się i przeżycie” – wyjaśnia Sofie Mason, działaczka BECTU, która przewodniczyła akcji protestacyjnej.

Jak się okazuje, w londyńskich kinach pracuje dużo polskich imigrantów.

„W moim kinie pracuje około dwudziestu Polaków. W innych kinach prawdopodobnie więcej. Mam nadzieję, że zachęcimy ich do udziału w wydarzeniu i przyłączenia się do naszego związku zawodowego, aby tym sposobem wywrzeć presję na naszych pracodawcach” - dodaje Agnieszka Mazur.

Zdaniem strajkujących, każdy powinien ubiegać się o przyzwoite płace. Living Wage dla Londynu wynosi £8,80, podczas gdy osoby zatrudnione w kinach otrzymują jedynie £7 na godzinę. 

„Duży wpływ na naszą branżę ma piractwo internetowe. Również niskie ceny dvd, bardzo krótki okres pomiędzy premierą w kinie a premierą na DVD - no i oczywiście możliwość oglądania filmu na dużym ekranie w domu, w dobrej jakości. Bilety do kina kosztują średnio £12 - £15. Dla wielu ludzi jest to niestety bardzo wysoka cena. Kino staje się dość ekskluzywną rozrywką, natomiast nasze zarobki nie są adekwatne do ceny, jaką trzeba zapłacić za bilet. Nas nie stać na bilety do kina. Czasem mamy możliwość obejrzenia filmu, ale osobiście przy takich zarobkach nigdy nie wybrałabym się do kina” - tłumaczy Agnieszka Mazur.