Siatkarze z Rumunii umyślnie odpadli z pucharów, martwili się o wydatki
Zdegustowany postawą władz klubu i kolegów z boiska Ilic opisał całą sprawę na swoim koncie na Facebooku. W pierwszym spotkaniu 1/16 finału Dinamo wygrało 3:0. W takim samym wymiarze we wtorek rozstrzygnęli na swoją korzyść pojedynek rewanżowych gracze Unirei.
Zgodnie z relacją Serba, przed rozstrzygającym złotym setem do niego i jego rodaka Danilo Mirosavljevica - jedynych obcokrajowców w składzie - podszedł kapitan zespołu Marius Dascalu. "Powiedział: chłopaki! Gramy i staramy się ze wszystkich sił, ale musimy przegrać, bo klub nie ma pieniędzy na następną rundę. Możemy wygrać, ale wtedy nie otrzymamy wypłaty w styczniu, a władze nie chcą tego z szacunku do zawodników" - relacjonował Ilic. Jak dodał, wymienił wówczas pełne niedowierzania spojrzenia z Mirosavljevicem. Zadeklarował, że był gotowy zrezygnować z pensji i walczyć o awans.
"Wierzę, że Danilo myślał tak samo, ale byliśmy jedynymi, którzy tak pochodzili do sprawy. Widać to było od połowy tej partii, po zejściu z boiska Danilo. Nie doświadczyłem czegoś podobnego z całej mojej karierze...i wydaje mi się, że na to nie zasłużyłem. Wciąż nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie upokorzenie. Dałem z siebie wszystko, i nie mogę pogodzić się z tym, co wydarzyło się tego wieczora" - zaznaczył.
W środę usunął to wyznanie z profilu i zamieścił przeprosiny dla kolegów i klubowych działaczy oraz mieszkańców Dej i fanów. Podkreślił, że opisał tę sprawę powodowany złością i stresem, którego doświadczył.
"Nie miałem złych intencji i mam nadzieję, że nikomu nie zaszkodziłem i nikogo nie zraniłem. Chciałem tylko opisać, jak się wtedy czułem" - tłumaczył się.
Temat nieopłacalności występów w mniej prestiżowych pucharach europejskich siatkarskich poruszano już wielokrotnie. Z występów w tegorocznej edycji Pucharu Challenge, trzecich co do rangi rozgrywkach, zrezygnowały z tego powodu m.in. wszystkie uprawnionego do tego polskie kluby.