STS Fryderyk Chopin znów odwiedził Anglię

O przycumowaniu polskiego żaglowca pisze angielska prasa. I statek, i jego załoga, witani są przez Anglików za każdym razem z wielką sympatią. Wyspiarze są miłośnikami historii żeglugi, a polski masztowiec uznają za żeglarski rarytas.

Polski statek stał się szczególnie bliski sercu mieszkańców Wielkiej Brytanii kilka lat temu, po jego tragicznych losach na wodach w pobliżu brytyjskiego wybrzeża.

Fryderyk Chopin podczas rejsu na Atlantyku stracił oba maszty. Do wypadku doszło 29 października 2010 roku podczas fatalnej pogody - na morzu było wówczas 11 stopni w skali Beauforta. Jednostka dryfowała w odległości 160 km na południowy zachód od brytyjskich wysp Scilly. 1 listopada 2010 żaglowiec został ściągnięty do angielskiego portu w Falmouth. Na pokładzie było 47 osób.

Z powodu negatywnej decyzji ubezpieczyciela i „odmowie promesy” oraz „odmowie wypłaty odszkodowania” przez PZU, żaglowiec został aresztowany przez Sąd Morski w Londynie, na poczet zabezpieczenia wysokiego długu wobec właściciela kutra rybackiego „Nova Spero”, który doholował statek do portu w Falmouth. "Aresztowany" stał w porcie 236 dni.

To nie był koniec barwnej historii żaglowca. 17 czerwca 2011 w stoczni w Falmouth, gdzie remontowany był Fryderyk Chopin, wybuchł pożar. Na szczęście ogień nie spowodował większych strat jednostki.

W połowie czerwca 2011 r. Chopin zmienił właściciela. Bryga kupiła firma 3Oceans, której prezesem jest biznesmen - Piotr Kulczycki. Po generalnym remoncie i naprawie obu masztów STS Fryderyk Chopin znowu wrócił na wody.

Od tego czasu odbył już kilkanaście rejsów. Obecnie żaglowiec wypożyczany jest na prywatne rejsy. Odbywają się na nim również wyprawy morskie w ramach „Niebieskiej Szkoły”.