SNP ogłosiła "historyczne zwycięstwo", ale straciła większość w szkockim parlamencie
Dzień wcześniej, w ramach wyborczego maratonu, okrzykniętego "Super Czwartkiem", mieszkańcy Wielkiej Brytanii wybierali m.in. nowego burmistrza Londynu, a w Walii, Szkocji i Irlandii Północnej - deputowanych do narodowych parlamentów.
SNP znalazła się na prowadzeniu po raz trzeci z rzędu, ale straciła liczbę mandatów wobec 2011 roku, kiedy miała ich 69. Przy tworzeniu rządu będzie musiała liczyć na mniejsze partie, jak Zieloni, którzy uzyskali sześć mandatów (wzrost o cztery).
Konserwatyści mają o 16 miejsc więcej niż po wyborach w 2011 roku - 31. Laburzyści stracili z kolei 13 mandatów i wprowadzą do parlamentu Szkocji 24 deputowanych. Wybory samorządowe uznawane były za test dla partii pod wodzą Jeremy'ego Corbyna.
Po podaniu wstępnych danych Sturgeon entuzjastycznie mówiła o "historycznym zwycięstwie" swojej formacji w trzecich z rzędu wyborach.
Skromniejsza niż przewidywano wygrana SNP może nieco ochłodzić deklaracje niepodległościowe, przynajmniej do czasu referendum w sprawie ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z UE 23 czerwca. SNP zapowiadała, że w przypadku Brexitu będzie nalegać na powtórzenie referendum niepodległościowego. Szkoci, którzy we wrześniu 2014 roku opowiedzieli się za pozostaniem w Wielkiej Brytanii, są także w większości zwolennikami pozostania kraju w UE.