Ryanair nie chce pasażerce z Anglii zwrócić pieniędzy za bilety, pomimo zagrożenia bezpieczeństwa
„Irlandzkie linie nie wykazują żadnego zrozumienia dla pasażerów” - podsumowała zachowanie przewoźnika rozżalona pasażerka. „26 osób, które zaprosiłam na swoje urodziny, to w większości panie po 60-tce, które po prostu bały się lecieć do Brukseli, czemu trudno się przecież dziwić, po tym, co stało się w Paryżu” - kontynuowała kobieta.
60-letnia Maria Dolan próbowała zmienić datę wylotu z Liverpoolu, ale Ryanair tego również jej odmówił. „To chyba zrozumiałe, że można zmienić decyzje o podróży do miasta, w którym mogło spotkać nas coś złego. Takie komunikaty nie są żartem, mają służyć zapewnieniu bezpieczeństwa. Dlaczego zatem Ryanair tego nie rozumie? Czy ich nie obchodzi bezpieczeństwo ludzi?” - komentowała zachowanie irlandzkich linii córka poszkodowanej pasażerki 35-letnia Andrea Doolan na łamach dziennika „Liverpool Echo”.
„Rozumiem, gdyby chodziło o bilety za 9,99, ale bilety w sumie kosztowały 2 tysiące funtów. Czasy są niespokojne. Nie rozumiem podejścia Ryanaira” - podkreśliła z kolei jedna z zaproszonych do Brukseli przyjaciółek Angielki.
„Nasze linie oferują regularne loty z Liverpoolu do Brukseli, samoloty nie są odwołane, pasażerów obowiązują więc obowiązujące przepisy nabywania biletów” - tłumaczył brytyjskim dziennikarzom rzecznik irlandzkiego przewoźnika.