Prezenterzy żartowali z królowej. Radio może stracić licencję

Winę stacji orzekło już wcześniej australijskie biuro ds. mediów i komunikacji - ACMA, które stwierdziło, że przed emisją materiału rozgłośnia powinna poinformować o żarcie i uzyskać zgodę od szpitala i osób pojawiających się w nagraniu.

Nie dopełniając tych formalności, stacja złamała prawo. Po tym orzeczeniu radio 2DayFm odwołało się od tej decyzji do sądu. Wczoraj Sąd Najwyższy uznał, że radio złamało prawo - informuje serwis BBC.

O tragicznych skutkach żartu, jaki w 2012 roku zrobiła sobie z londyńskiej pielęgniarki, która opiekowała się ciężarną księżną Kate para prezenterów radia 2DayFM z Sydney, Michael Christian i Mel Grieg, zrobiło się głośno na całym świecie.

Dziennikarze zadzwonili do szpitala. Telefon odebrała 47-letnia pielęgniarka Jacintha Saldana, która przełączyła parę prezenterów do innej pielęgniarki. Ta udzieliła im szczegółowych informacji na temat stanu zdrowia księżnej, oczekującej wówczas na narodziny księcia George'a.

Kobieta nie wytrzymała presji i odebrała sobie życie, gdy wyszło na jaw, że padła ofiarą żartu. Świat wskazywał palcem na winnych – parę australijskich prezenterów. Sąd w Londynie orzekł jednak, że nie ma żadnych dowodów na to, aby dziennikarze byli winni nieumyślnego spowodowania śmierci Saldany.

To, co w zamyśle miało być niewinnym żartem – ma tragiczny koniec dla wielu osób i rozgłośni. Dziennikarze od początku wyjaśniali, że miał to być niewinny dowcip, który ich zdaniem był skazany na niepowodzenie. To, że udało im się połączyć ze szpitalem i w dodatku uzyskać jakiekolwiek informacje, było dla nich ogromnym zaskoczeniem.