Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Praca w Chinach? "To alternatywa dla angielskiego zmywaka"

Praca w Chinach? "To alternatywa dla angielskiego zmywaka"
Pobyt Polaków w Chinach wiąże się głównie z pracą kontraktową, głównie w korporacjach międzynarodowych, mających swa siedzibę w dużych miastach takich jak Hongkong (na zdj.). Kontrakty te zwykle zawierane są na okres 2-4 lat. (Fot. Thinkstock)
W Chinach Polacy nie pracują na przysłowiowym zmywaku. W Pekinie to przede wszystkim wysoko wykwalifikowani członkowie kadry zarządzającej wielkich firm, a w całym kraju przybywa polskich nauczycieli języka angielskiego.
Reklama
Reklama

Pracownicy szczebla kierowniczego są przeważnie wysyłani do Chin na kontrakty przez duże międzynarodowe firmy. Część z nich trafia do Chin nie z Polski, ale z innych krajów, w których pracowali wcześniej – twierdzą przedstawiciele środowiska polonijnego w Chinach. Niektórzy posługują się obcymi paszportami, choć wciąż czują się Polakami, przychodzą na spotkania do polskiej ambasady i uczestniczą w życiu środowiska polonijnego.

"Wydawać się może, że Polacy pracujący za granicą w międzynarodowych firmach to wyjątkowe zjawisko, ale tak naprawdę to jest powrót do normalności" - ocenia prezes zarządu chińskiego oddziału międzynarodowej korporacji tytoniowej Andrzej Dąbrowski, który do Chin przyjechał z Hiszpanii, a wcześniej pracował w kilku innych krajach. "Jeżdżąc, coraz częściej spotykamy Polaków na wysokich stanowiskach. Kiedyś tak nie było" - dodaje jego żona Joanna.

Dąbrowscy podkreślają, że chociaż mieszkanie tak daleko od ojczyzny wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami, jak np. konieczność rozluźnienia części więzów rodzinnych, w Pekinie żyje im się dobrze. Podoba się tam szczególnie ich dzieciom, które uczęszczają do międzynarodowych szkół o bardzo wysokim poziomie nauczania.

Podobnego zdania jest Krzysztof Kucharczak, menedżer ds. inżynierii w chińskiej firmie motoryzacyjnej o zasięgu globalnym, który również mieszka w Pekinie razem z żoną i córką. Zwraca uwagę jedynie na duże zanieczyszczenie powietrza i na chińskie produkty spożywcze, których jakości nigdy nie można być pewnym. "Ograniczamy zakup chińskiej żywności do minimum" - podsumowuje jego żona Alicja.

Według Renaty Inokomis, która mieszka w Pekinie od ponad 20 lat i prowadzi tam największą polonijną listę mailingową, w mieście na stałe przebywa prawdopodobnie około 600, a w całych Chinach nieco ponad tysiąc Polaków.

Choć większość z nich to pracownicy wysłani tam przez duże firmy, w ostatnich latach w związku z kryzysem i bezrobociem w Europie do Chin przyjeżdża coraz więcej osób szukających pracy na własną rękę. "Chiny stają się potęgą i są tu perspektywy rozwoju kariery" - ocenia Inokomis.

Coraz więcej młodych ludzi zaczyna swoją przygodę w Chinach jako nauczyciele angielskiego, ponieważ jest to praca dobrze płatna, a od kandydatów często nie oczekuje się niczego poza białą skórą i średnio zaawansowanym angielskim. Inokomis ostrzega jednak, że jest to ryzykowne, ponieważ – szczególnie w dużych miastach - pracodawcy rzadko są w stanie wyrobić wizy uprawniające do legalnej pracy osobom niebędącym native speakerami, czyli obywatelami krajów anglojęzycznych.

"Łatwo o pracę osobom bez doświadczenia. Nie musisz być ekspertem w żadnej dziedzinie, nikt nie weryfikuje twoich umiejętności" - tłumaczy Małgorzata, z wykształcenia germanistka, która pracuje dorywczo jako nauczycielka angielskiego w Kantonie (prowincja Guangdong) na południu kraju. "Takie rzeczy to tylko w Chinach" - dodaje.

Podobne spostrzeżenia ma Kuba, absolwent ekonomii, który po raz pierwszy przyjechał do Chin w 2007 roku i przez rok uczył angielskiego w „zwykłym przedszkolu”. Teraz jest wicedyrektorem międzynarodowej szkoły podstawowej w Dongguanie w prowincji Guangdong.  "W Polsce nie było ciężko znaleźć pracę za 1 500 złotych miesięcznie, ale pytanie, czy każdy tak chce" - tłumaczy, dodając, że w Chinach zarabia o wiele więcej i ma tam o wiele większe perspektywy rozwoju.

Chociaż szkoły międzynarodowe celują raczej w wykwalifikowanych i doświadczonych native speakerów, większość „zwykłych szkół” zadowala się białą twarzą. W takich placówkach - jak mówi Kuba - biały jest i będzie "tą małpą", która ma "przyciągnąć uczniów i sprawić, żeby się dzieci dobrze bawiły, i wyciągnąć pieniądze” od ich rodziców. Fenomen Polaków uczących w Chinach angielskiego Kuba ocenia jako „fajną przygodę i fajną alternatywę”.

"Można trochę pieniędzy odłożyć. To może być alternatywa dla wyjazdu do Anglii na zmywak. Tam rynek jest nasycony. Przyjedziesz tutaj, dostaniesz 15 tys. juanów na miesiąc (7,5 tys. zł) i mieszkanie. Przy oszczędnym trybie życia możesz spokojnie odłożyć 10 tys. juanów miesięcznie (5 tys. zł)" - podsumowuje.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama