Polskie jabłka dotarły do Singapuru zepsute?
Wiceszef resortu rolnictwa o problemach z polskimi jabłkami mówił na XII Kongresie Eksporterów Polskich. Stwierdził, że jabłka, które dotarły do Singapuru 17 listopada, nie spełniają wymagań odbiorcy - prawdopodobnie zostały źle zabezpieczone na czas transportu morskiego i na miejsce dotarły zepsute.
Nalewajk przyznał, że to nie jedyny tego typu przypadek. "Byłem w Indiach u największego hurtownika, gdzie też poszły nasze jabłka i jak te jabłka doszły, to się okazało, że nie nadawały się do niczego" - podsumował.
"Minister Nalewajk nie miał pełnej informacji" - zaprzecza tym doniesieniom Sawicki. Pytany o to, czy upomniał swojego wiceministra, odparł: "zwróciłem uwagę na to, że zanim wypowiadamy publicznie tego typu informacje, warto je jednak sprawdzić u źródeł".
Resort rolnictwa wydał komunikat, w którym poinformował, że minister Sawicki po rozmowie telefonicznej z ambasadorem RP w Singapurze Zenonem Kosiniak–Kamyszem, dementuje wcześniejsze doniesienia o nieprawidłowościach w dostawie polskich jabłek na rynek singapurski.
"Firma Hupco Pte. Ltd – importer, który zamówił dwie pierwsze dostawy, nie zgłasza zastrzeżeń co do jakości towaru i sposobu transportu. Jabłka są już do nabycia w niektórych sieciach detalicznych, a na piątek 28 listopada br., w największej sieci singapurskich marketów NTUC Fair Price, importer zaplanował akcję promocyjną inaugurującą wejście polskich jabłek na ten rynek" - napisano.
Ambasador dodał również, że rośnie zainteresowanie singapurskich importerów nie tylko polskimi jabłkami, ale także innymi owocami i warzywami, w tym marchwią, porami i ziemniakami.
Komunikat wydało też Ministerstwo Spraw Zagranicznych: "W związku z pojawiającymi się w polskich mediach nieprawdziwymi wiadomościami o dotarciu do Singapuru zepsutych jabłek z Polski, Ambasada RP w Singapurze informuje, że w transportach polskich jabłek, które dotychczas dopłynęły do Singapuru, nie było żadnych zepsutych owoców".