Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polska kandydatka na radną Nowego Jorku

Polska kandydatka na radną Nowego Jorku
Victoria czuje silne więzy z Polską i często rozmawia z koleżankami po polsku. (Fot. Facebook/Victoria Cambranes)
Często odwiedzam Polskę, mam polskie obywatelstwo i interesuje mnie, co się tam dzieje - mówi Victoria Cambranes. Urodziła się w USA, ma matkę Polkę i ojca, który do Ameryki trafił z Gwatemali. Chciałaby zostać radnym miejskim Nowego Jorku, by pomagać ludziom, w tym też Polakom
Reklama
Reklama

Victoria przyznaje, że ma odrobinę kłopotów z tożsamością. Urodziła się na Greenpoincie, matka przybyła z okolic Leżajska, a ojciec wychował się w Gwatemali, ale jest potomkiem amerykańskich Indian. Twierdzi ona jednak, że od dziecka bardzo interesuje się Polską i mieszkającą tam rodziną.

"Chodziłam do szkoły katolickiej przy kościele św. Cyryla i Metodego, gdzie najwięcej było polonijnych uczniów. Kiedy przez sześć lat żyłam w Londynie, także poznałam tam wielu Polaków. Wciąż często odwiedzam Polskę, gdzie mieszka moja starsza siostra. Kocham Polskę i mam polskie obywatelstwo" - wskazuje Victoria.

Dobrą znajomość języka polskiego wyniosła z domu. Zawsze mówiło się tam, co podkreśla, po polsku.

"Ponieważ mama nie znała dobrze angielskiego, tata nauczył się polskiego, żeby ją poderwać. Kiedy miałam cztery lata, poszłam do szkoły polskiej i chodziłam tam aż do siódmej klasy. Próbuję zachować język polski. Wszystkie moje koleżanki mówią po polsku, a żeby nikt nie rozumiał, o czym, często posługujemy się tym językiem" - tłumaczy Victoria.

Oprócz angielskiego zna także włoski, hiszpański i trochę francuskiego. Poszła niejako w ślady ojca. Jego pierwszym językiem jest q'eqchi' używany przez część Majów. Mówi też po angielsku, hiszpańsku i po polsku.

Podkreśla, że interesują ją to, co się dzieje w Polsce. Intrygują ją wielkie przeobrażenia, jakie tam zachodzą. Jej zdaniem, Amerykanie nie znają historii i próbują ją zmienić, czego dowodem np. doniesienia w mediach o "polskich obozach koncentracyjnych", co jest dla Polaków tak bolesne.

Z polską kulturą i sztuką ma kontakt w Nowym Jorku. Zna różne polonijne ugrupowania artystyczne.

"Chodzę na przykład na koncerty do Warsaw Club, gdzie zbierają się Polacy. Ostatnio byłam na spotkaniu Polish Filmmakers NYC ze znanym na świecie aktorem Andrzejem Sewerynem. Bardzo się ucieszyłam z tego zaproszenia, bo dowiedziałam się wiele o polskim filmie i teatrze" - mówi Victoria.

Na co dzień pracuje w swojej korporacji, jako konsultantka marketingowa dla małych amerykańskich biznesów. Uczy je jak się promować w Internecie.

"Kiedy byłam na ostatniej Paradzie Pułaskiego, spotkałam tam szefową Women Power PS Magdalenę Kulisz i zapisałam się do tej grupy. Często się z nimi widuję. Mają ciekawe spotkania poświęcone temu jak się wzajemnie wspierać w biznesie" - zaobserwowała.

Swoje zainteresowania polityką tłumaczy tym, że kiedy po sześciu latach pobytu w Wielkiej Brytanii wróciła do USA, uderzyły ją duże zmiany na Greenpoincie. Powstały nowe budynki i biznesy, ale nie tylko. Poczuła się mniej bezpiecznie także w związku z natężeniem ruchu drogowego.

"Dzielnica nie jest taka bezpieczna jak dawniej. Z dużą prędkością jeżdżą ciężarówki i dochodzi do wypadków samochodowych, których ofiarami są dzieci. Dzwoniłam wiele razy do miejskiego departamentu transportu, żeby lepiej zabezpieczyć Ulicę Franklin, przy której mieszkam. Moi sąsiedzi narzekają też na hałas od ciężarówek przez cały dzień noc. Przez pół roku padała ta sama odpowiedź: nic się z tym nie da zrobić" - wspomina Victoria.

Poniewa powszechne były obawy, że może dojść do wypadku śmiertelnego, rozesłała do lokalnych polityków przestrzegające przed tym listy. Nie reagowali. Niedługo po tym w wypadku na ulicy Franklin zginął rowerzysta.

"Naszych polityków interesowały występy przed kamerą, ale nie ludzkie problemy. Pomyślałam wtedy, że mogę się z tym uporać lepiej niż przedstawiciela naszych lokalnych władz" - mówi mieszkanka Greenpointu.

Dowiedziała się w nowojorskiej radzie wyborczej (Board of Elections) jak można zostać kandydatem do rady miejskiej. Miała tylko 60 dni na zebranie wymaganej liczby głosów i promocję.

"Chciałam wstrząsnąć trochę politykami, którzy przez wiele lat wykorzystywali ludzi nie dając im nic w zamian. Chciałam, żeby elektorat w moim Okręgu 33 obejmującym 180 tys. ludzi i wciąż się rozrastającym miał wreszcie wybór. Chciałam też pokazać młodym kobietom, żeby się nie bały podejmowania politycznych prób. Nie zawsze musi to być trudne" - przekonuje Victoria.

Wylicza, że przez dwa miesiące zgromadziła 2 371 głosów. W amerykańskich i polonijnych mediach ukazało się o niej 45 artykułów i wywiadów. Dotarła do 35 tysięcy ludzi na Interncie. Miała też debatę z urzędującym radnym miejskim, którą oglądało przez Internet 17 tys. ludzi. Ostatecznie przegrała w wyborach. Inaczej jednak niż większość pretendentów na urzędy wybieralne, którzy rezygnują po pierwszej porażce, nie powiedziała ostatniego słowa.

"Ludzie, z którymi się spotykam mówią, że mają więcej nadziei. Są zadowoleni, że jest ktoś, kto im chce pomóc. Nabrałam doświadczenia. Interesuję się sprawami lokalnymi. Za cztery lata będę mogła powiedzieć ludziom, że byłam z nimi wtedy, kiedy nikt nie chciał o nich walczyć" - mówi kandydatka do rady miejskiej.

W nawiązaniu do Polaków na Brooklynie zapewnia, że chce im pomóc dostarczając pożytecznych informacji np. jak zdobyć mieszkania dla ludzi o niskich zarobkach. Są bowiem, powiada, ostatnimi, którzy się o tym dowiadują, a nie wiedzą nawet, do kogo się w takich sprawach zwrócić.

Chciałaby też pomagać małym biznesom w negocjacjach dotyczących zdobywania zleceń i kontraktów. Zapowiada, że jeśli powiedzie się jej w wyborach podejmie wysiłki, by uchwalić przepisy, które będą ich chronić. Jako przykład niezrealizowanych obietnic podaje projekt ustawy o uprawnieniach biznesów w sprawach negocjacji. Zrodził się 35 lat temu, ale nikt z polityków, akcentuje, nie zajął się żeby go wprowadzić w życie.

"Chciałabym, aby Polacy na Brooklynie wsparli moje wysiłki, także po to, by w naszej dzielnicy, w naszym mieście traktowano nas poważniej jako ludzi, których przodkowie w tym Kościuszko i Pułaski brali udział w budowaniu tego kraju i nieraz oddawali w jego obronie życie. Jeśli Polonia będzie miała swoją reprezentację polityczną, prędzej się ktoś za nią ujmie" - konstatuje Victoria Cambranes.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama