Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polscy skoczkowie gotowi do sezonu zimowego

Polscy skoczkowie gotowi do sezonu zimowego
W polskiej kadrze zdecydowanie najbardziej utytułowany jest Stoch i niemal automatycznie jest wymieniany jako jej lider zawodów. (Fot. Getty Images)
Drużynowym konkursem w Wiśle rozpoczną się jutro zmagania w Pucharze Świata 2017/18 w skokach narciarskich. Biało-czerwonym trudno chyba wyobrazić sobie lepszą inaugurację - po raz pierwszy ma ona miejsce w Polsce, a w tej konkurencji są mistrzami globu.
Reklama
Reklama

Poprzedni sezon pod wieloma względami był wyjątkowo udany. Choć Polska już wcześniej mogła się pochwalić wielkimi sukcesami Adama Małysza czy dwoma złotymi medalami olimpijskimi z Soczi Kamila Stocha, to jednak osiągnięcia zawodników pod wodzą zatrudnionego w marcu 2016 roku trenera Stefana Horngachera robią wrażenie.

Austriak sprawił, że cała polska kadra stała się tak silna, jak nigdy wcześniej nie była. 3 grudnia 2016 roku w Klingenthal biało-czerwoni po raz pierwszy w historii wygrali konkurs drużynowy PŚ. Wyczyn ten powtórzyli jeszcze 28 stycznia w Willingen, a wisienką na torcie był ich triumf w mistrzostwach świata w Lahti. Naturalną konsekwencją równego, wysokiego poziomu reprezentacji było pierwsze miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów.

Skoki od zawsze są oczkiem w głowie wywodzącego się z nich prezesa PZN Apoloniusza Tajnera, a teraz kadra wygląda po prostu jak świetnie naoliwiona maszyna.

"Ona kręci się w oparciu o potencjał sportowy naszych zawodników, bardzo wysoki potencjał sportowy. To taka maszyneria o charakterze technologicznym, można powiedzieć. Napędzana profesjonalizmem i właściwym podejściem zawodników. W procesie treningowym dużo większe znaczenie ma odpoczynek. Wszystko to się jakoś powywracało. Kontrola treningu i kontrola dyspozycji zawodnika ma większe znaczenie niż sam trening" - stwierdził PAP Tajner.

Udział w sukcesach ma nie tylko Horngacher, ale także Małysz, który jest dyrektorem koordynatorem ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. "Orzeł z Wisły" dba by dziennikarze nie zamęczyli zawodników po konkursie i robi co może, by zdjąć z nich presję. W środowisku jest bardzo szanowany i zwyczajnie lubiany. Ma świadomość, że zawody na skoczni jego imienia będą wyjątkowe, ale jednocześnie apeluje o powściągliwość.

"Wszyscy zawodnicy, którzy mają skakać w Wiśle, czują się dobrze, są zdrowi. Najważniejsze, to zachować spokój, nie podniecać się, nie nakręcać spirali, nie dmuchać w przysłowiowy balon" - podkreślił.

Przygotowania do sezonu przebiegły bez zakłóceń, a w klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix triumfował Dawid Kubacki. 27-latek wygrał wszystkie pięć konkursów, w których startował.

"To lato było dla mnie podwójnie pozytywne - nie tylko były zwycięstwa, ale przede wszystkim cała moja praca i wysiłek w nią włożony przyniosły oczekiwane efekty. Jestem na dobrej drodze do podium w zawodach Pucharu Świata. To moim zdaniem kwestia czasu, a ja jestem cierpliwy i mocno pracuję" - ocenił Kubacki, który w obu indywidualnych konkursach tegorocznych MŚ zajmował ósme miejsce.

PŚ rozgrywany jest od sezonu 1979/80, a poziom w nim systematycznie się wyrównuje. Jane Ahonen jest ostatnim skoczkiem, który Kryształową Kulę zdobywał dwa razy z rzędu. Fin dokonał tego w 2004 i 2005 roku.

Jak trudno jest utrzymać się na szczycie w poprzednim cyklu przekonał się Peter Prevc. Słoweniec w sezonie 2015/16 wygrał aż 15 konkursów, a w klasyfikacji generalnej osiągnął przewagę, jakiej nikt wcześniej nie widział - 813 punktów. W kolejnym zwyciężył jednak tylko raz (w Sapporo ex aequo z Maciejem Kotem) i zakończył go na dziewiątym miejscu.
Osiągnięcie Ahonena spróbuje powtórzyć Austriak Stefan Kraft, który o Kryształową Kulę niemal do końca walczył z Kamilem Stochem.

"Mam teraz doświadczenie, które daje mi spokój wewnętrzny, ale jednocześnie skoki wciąż sprawiają mi mnóstwo radości. Chcę ponownie być na szczycie. Wszystko temu podporządkowałem. Nie opuściłem ani jednego treningu, czasem odrzucając przedsięwzięcia, które dałyby mi zarobić. Mam nadzieję, że to wszystko się opłaci" - oznajmił Austriak agencji APA.

Oprócz Krafta, który jest podwójnym mistrzem świata z Lahti, faworytami są m.in. Norweg Daniel-Andre Tande i Niemiec Andreas Wellinger. Poprzedni PŚ zakończyli, odpowiednio, na trzecim i czwartym miejscu, a w Finlandii również stali na podium. Wellinger dwukrotnie był drugi, a Tande wywalczył srebrny krążek z kolegami z drużyny.

W polskiej kadrze zdecydowanie najbardziej utytułowany jest Stoch i niemal automatycznie jest wymieniany jako jej lider. Istnieje jednak jedna statystyka, która mu wyjątkowo nie sprzyja. Skoczek z Zębu skończył już 30 lat, a Kryształowej Kuli nigdy nie zdobył zawodnik będący w czwartej dekadzie życia.

Cztery lata młodszy jest Maciej Kot, piąty zawodnik poprzedniego sezonu. On nigdy nie krył wielkich celów, a wspomniane zwycięstwo w Sapporo tylko pokazało, że jak najbardziej ma do nich podstawy.
Na miano nieobliczalnego zapracował natomiast Piotr Żyła. W 2017 roku najpierw niespodziewanie zajął drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, ustępując jedynie Stochowi, a w Lahti natomiast, kiedy uwaga głównie skupiona była na Stochu i Kocie, na dużej skoczni wywalczył brązowy medal.

W Pucharze Świata 2017/18 odbędzie się 31 konkursów, w tym osiem drużynowych. Nowością jest minicykl Willingen Five. W lutym o wygranej w nim zadecyduje pięć skoków - po dwa z obu konkursów oraz jeden z poprzedzających ich kwalifikacji.

Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zdecydowała również, że 10 najlepszych zawodników nie będzie już zwolnionych z udziału w kwalifikacjach.

W Wiśle w niedzielę odbędzie się jeszcze konkurs indywidualny. Polska najlepszych skoczków ponownie będzie gościła w styczniu w Zakopanem. Ze stolicy Tatr zawodnicy przeniosą się do Willingen na ostatnie zawody przed najważniejszą imprezą sezonu- igrzyskami w Pjongczangu.

O tym, jak duże przełożenie na olimpijskie zmagania ma forma prezentowana w PŚ, najlepiej świadczy fakt, że tylko dwukrotnie miała miejsce sytuacja, kiedy zdobywca Kryształowej Kuli z odbywających się w tym samym sezonie igrzysk nie wrócił z medalem. W 1998 roku w Nagano zawiódł Słoweniec Primoz Peterka (5. i 6. miejsce), a w 2006 w Turynie Czech Jakub Janda (10. i 13.).

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 18.04.2024
    GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama