Polak utonął w Anglii. Wołał o pomoc po polsku
Do tragicznego zdarzenia doszło w ubiegłą sobotę, około 20 kilometrów od angielskiego miasta Great Yarmouth. 4-osobowa polska rodzina przebywała na plaży, dwóch mężczyzn w wieku 26 oraz 54 lat odłączyło się od grupy i poszło popływać.
W wodzie utworzył się silny prąd odpływowy, który wciągnął pływających. Polacy wołali o pomoc w swoim ojczystym języku, przez co plażowicze z Anglii nie potrafili ich zrozumieć. 54-letni mężczyzna zmarł, drugi w stanie krytycznym trafił do szpitala.
44-letni Neil Ramsay, który był świadkiem zdarzenia, wyjaśnił, że dopiero po pewnej chwili zrozumiał, że mężczyźni potrzebują pomocy i wyruszył im na ratunek.
„Na plaży przebywała grupa osób z Polski. Bawili się, krzyczeli, lecz nikt nie zorientował się, że ich towarzysze mają kłopoty” - stwierdził Ramsay.
Brytyjczyk dodał, że dopiero po około 3-4 minutach zorientowano się, że pływający wołają o pomoc.
„Jestem rozczarowany, że nie wyciągnęliśmy ich z wody wcześniej. Słowo help powinno być uniwersalne, nie mieliśmy pojęcia, co oni krzyczą” - podsumował 44-latek.