Polak symulował wypadek. Wpadł przez detektywa
Sprawa sięga września 2016 roku. Polak, którego nazwiska nie podano, był zatrudniony jako kontroler jakości świeżych produktów. Podczas podnoszenia skrzynki z jabłkami mężczyzna miał poczuć ostry ból i upuścić ciężar.
"Pracownik zgłosił incydent przełożonym, a następnie skorzystał z 6-tygodniowego zwolnienia, pomimo że 2 lekarzy zakładowych uznało go za zdolnego do pracy. W kręgosłupie nie doszło do żadnych przemieszczeń, a mężczyzna był w stanie nosić swoją córkę po schodach” - relacjonuje "The Irish Times”.
Do zdarzenia, według dziennika, doszło w dniu, w którym zmienił się grafik pracy Polaka.
"Wcześniej on i jego żona pracowali w różnych godzinach, dzięki czemu mogli się zajmować na zmianę córką” - kontynuuje "IT”.
Gdy po obejrzeniu nagrań z monitoringu, na których wyraźnie widać, że pracownik podnosił skrzynkę bez oznak bólu, firma zatrudniła prywatnego detektywa. Jego zadaniem było śledzenie Polaka podczas jego zwolnienia chorobowego.
"W rezultacie, w grudniu 2016 roku, pracodawca wszczął procedurę zwolnienia dyscyplinarnego. W liście napisał, iż żaden wypadek nie miał miejsca, a rzekomy poszkodowany symulował” - donosi dalej dziennik.
W odpowiedzi firma otrzymała od prawnika Polaka wezwanie do podjęcia odpowiedzialności za wypadek.
Sprawa trafiła ostatecznie przed Workplace Relations Commission. Po obejrzeniu nagrania, na którym widać jak pracownik podnosi i opuszcza skrzynkę bez oznak bólu oraz wysłuchaniu raportu detektywa, który widział, jak nosi on córkę - trybunał odrzucił roszczenia.