Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polacy we Francji coraz częściej chcą, by ich dzieci uczyły się polskiego

Polacy we Francji coraz częściej chcą, by ich dzieci uczyły się polskiego
Dzieci Polaków zamieszkałych we Francji uczą się polskiego najpierw na prośbę swoich rodziców; później same doceniają znajomość tego języka. (Fot. Getty Images)
Polscy imigranci we Francji coraz częściej rezygnują z pełnej asymilacji, przestają się wstydzić języka polskiego i zależy im, by dzieci były dwujęzyczne. Zdają sobie sprawę, że to może być ich atut, także w życiu zawodowym - opowiadają działaczki stowarzyszenia Polonica, prowadzącego od 15 lat szkołę polską dla najmłodszych.
Reklama
Reklama

Założone w 1999 r. w Aix-en-Provence, niedaleko Marsylii, polsko-francuskie stowarzyszenie Polonica zrzesza ponad 300 członków - zarówno Polaków, jak i Francuzów. Jego działalność nie ogranicza się do obchodów narodowych świąt czy organizowania wspólnych Wigilii. "Podstawowymi celami stowarzyszenia są przede wszystkim nauka języka polskiego oraz promocja polskiej kultury i tradycji we Francji" - wyjaśnia prezes Poloniki Joanna Garnczarek.

Koncerty muzyki polskiej, wieczorki polskiej poezji, pokazy polskich filmów, wystawy fotograficzne, wspólne pikniki i wycieczki - każdego roku jest w czym wybierać. Do stowarzyszenia należy już kilkaset osób.

Głównym powodem powołania tej organizacji do życia była nauka języka polskiego. Prowadzone w środowe popołudnia trzygodzinne zajęcia z polskiego, elementów historii i geografii Polski w 1999 r. skupiały jedynie 15 uczniów. Dziś w szkole jest ich prawie 80.

"Pojawiło się wtedy kilka rodzin z dziećmi. Jedna z naszych koleżanek opowiadała nam o szkole polskiej w Algierii, do której chodziła jako dziecko. Doszłyśmy do wniosku, że trzeba koniecznie coś zrobić dla naszych dzieci - opowiada Marta Foltzer, wiceprezes i współzałożycielka stowarzyszenia. "Zależało nam, by podtrzymać u nich znajomość języka polskiego, stworzyć odpowiednie środowisko, by mogły pielęgnować związki z krajem, polską historią i kulturą" - dodaje Foltzer, na co dzień historyczka sztuki na uniwersytecie w Aix, która sama miała wówczas dwóch kilkuletnich synów.

Do powstania polskiej szkoły przyczynił się również ówczesny proboszcz parafii Saint-Andre w Aix, polski ksiądz Ryszard Biernat, który regularnie odprawiał polskie msze dla tamtejszej Polonii. 

Dzieci podchodzą z różnym nastawieniem do szkoły polskiej, zależnie od wieku. "W grupie przedszkolnej to jeszcze dla nich frajda. Nauka piosenek czy wierszyków jest bardziej traktowana jak zabawa" - tłumaczy Marta Foltzer, która jest jednym z dziesięciu nauczycieli polskiej szkoły. "Gdy są starsze, odbierają szkołę trochę jak karę nałożoną przez rodziców. Trudno im zrozumieć, dlaczego muszą iść do szkoły, podczas gdy francuscy koledzy idą w tym czasie na taniec czy koszykówkę. Z czasem to się jednak zmienia i dzieci zaczynają rozumieć, że nie robią tego dla rodziców, lecz dla siebie, i że może im to być bardzo przydatne w przyszłości" - dodaje.

Sukces szkoły polskiej zawdzięcza dużo podejściu samych rodziców do języka polskiego. "Ludzie przestali się ukrywać z językiem polskim" - zauważa Marta Foltzer. "Kiedyś rodzice mówili: niech się uczy najpierw francuskiego. Teraz bardzo im zależy na tym, by dzieci były dwujęzyczne. Zdają sobie sprawę, jak duży może być to dla nich atut. Rodzice nawet nas, nauczycieli, pilnują, byśmy byli bardziej wymagający wobec dzieci".

Katarzyna Zink, zamężna z Francuzem od prawie 20 lat, wysyła w każdą środę swoich trzech synów: 14-letniego Jasia, 11-letniego Benedicka i 9-letniego Thomasa do szkoły polskiej. "To ważne, by chłopcy mogli utrzymać kontakt ze swoją rodziną w Polsce, którą widują rzadko, normalnie się porozumiewać z babcią, dziadkiem i rówieśnikami, gdy jadą do Polski. Ponadto nauka polskiego oraz polskiej historii i tradycji poszerza dzieciom horyzonty. Pozwala im otworzyć się na inne języki i kultury" - zaznacza pani Zink.

"Świadomość, że nauka polskiego wcale dzieciom nie szkodzi, jest u Polaków we Francji coraz większa" - potwierdza wicekonsul Maria Czechowicz, odpowiedzialna za dział kulturalno-polonijny w konsulacie polskim w Lyonie. Podkreśla wysiłek rodziców włożony w działalność podobnych placówek szkolnych. "Trzeba pamiętać, że nikt im za to nie płaci. Rodzice zajmują się też najczęściej sami nauczaniem. Kształcą się we własnym zakresie, a prowadzenie szkoły muszą zmieścić między własną pracą i rodzin" - zwraca uwagę konsul.

"Rodzice dostrzegają, że opanowanie języka polskiego może być ważnym atutem dla dzieci pod względem zawodowym, a nie tylko czymś przydatnym w komunikacji z rodziną w Polsce. Poza tym nie wszyscy zakładają pozostanie we Francji. Nikt zatem nie chce sobie zamykać drzwi przed ewentualnym powrotem do kraju" - dodaje Agnieszka Kucińska, konsul generalna ds. stowarzyszeń polonijnych w konsulacie w Paryżu. 

Marta Foltzer ostrzega jednak przed ograniczaniem nauki języka do samego wysłania dziecka do polskiej szkoły. "Jeśli dziecko nie będzie miało okazji do władania na co dzień językiem polskim, jeśli rodzice nie dołożą starań, by rozmawiać z dzieckiem po polsku w domu, to trzy godziny w tygodniu nic nie dadzą" - zaznacza.

Podobnych do Poloniki szkół społecznych powstało od początku lat 90. już około 20 na terenie całej Francji. Skupiają one ok. 1 000 uczniów, w większości na poziomie podstawówki i gimnazjum. Szkoły, utrzymujące się głównie ze składek rodziców, mogą również liczyć na okazjonalną pomoc finansową konsulatu, przydzielaną jednak tylko w przypadku konkretnych projektów czy zapotrzebowania na materiały dydaktyczne.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 29.03.2024
    GBP 5.0300 złEUR 4.3009 złUSD 3.9886 złCHF 4.4250 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama