Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Po szczycie UE bez Wielkiej Brytanii: Do Brexitu trzeba podejść spokojnie

Po szczycie UE bez Wielkiej Brytanii: Do Brexitu trzeba podejść spokojnie
Wczoraj odbyło się spotkanie przywódców 27 krajów członkowskich, którzy już bez Londynu rozpoczęli debatę na temat tego, jak dalej ma funkcjonować Wspólnota. (Fot. Getty Images)
Konsekwencjom brytyjskiego referendum, w którym większość opowiedziała się za wyjściem z UE oraz dyskusji o przyszłości Wspólnoty pomniejszonej o Zjednoczone Królestwo poświęcony był wczorajszy nieformalny szczyt unijny, w którym uczestniczyli przywódcy 27 państw unijnych, bez Wielkiej Brytanii.
Reklama
Reklama

"Szczyt unijny miał na celu załagodzenie skutków ekonomicznych po referendum w Wielkiej Brytanii, to się z pewnością udało, ponieważ rynki finansowe zaczęły się odbijać w górę, natomiast w sensie politycznym co prawda nastąpiło pewnego rodzaju uspokojenie, ale to uspokojenie poszło w kierunku, który był przyczyną Brexitu, czyli prób pogłębiania integracji" - ocenił dr hab., prof. Uniwersytetu Szczecińskiego Maciej Drzonek.

Jego zdaniem, szczyt miał też załagodzić bardzo niekorzystne wrażenie, jakie powstało po sobotnim spotkaniu sześciu ministrów spraw zagranicznych tzw. starej Unii. "Liderzy unijni chcieli na szczycie pokazać, że Unia Europejska jest całością" - podkreślił.

"Wypowiedzi liderów unijnych po szczycie, ale i przed szczytem, wskazywały na to, że znacząca część liderów UE wcale nie będzie żałować odejścia Wielkiej Brytanii z Unii, było to zwłaszcza widoczne w wypowiedziach niektórych polityków niemieckich. Wydaje się, że szczyt potwierdza podstawowe zagrożenie, które wiąże się z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, czyli doprowadzenie do pewnej nierównowagi w UE, która prowadzić może do zwiększenia współpracy z Rosją, poprzez Niemcy" - ocenił ekspert.

Jak podkreślił, istotną przeciwwagą dla polityki niemieckiej i budowania wzmożonych relacji niemiecko-rosyjskich, była zawsze Wielka Brytania.

Ekspert z Instytutu Politologii i Europeistyki US zauważył, że na szczycie mocno zaznaczono, że nie ma potrzeby dokonywania zmian w traktatach europejskich. "Może to świadczyć o krótkowzroczności liderów unijnych, a z drugiej strony o obawie przed dokonywaniem zmian - bo przecież w niektórych krajach są możliwe referenda (w sprawie wystąpienia z Unii). To się może skończyć dosyć nieprzewidywalnie" - zaznaczył.

Decyzja "27" o braku nieformalnych negocjacji z Londynem oznacza, że przywódcy UE nie będą prowadzili rozmów, aby znaleźć jakąś formułę do powtórzenia referendum, czy do stworzenia specjalnych relacji między Unią a Wielką Brytanią, które pozwoliłyby Brytyjczykom na korzystanie z korzyści, płynących z bycia członkiem UE. "To jest usztywnione stanowisko" - ocenił Drzonek.

Dlatego - zaznaczył - stanowisko liderów unijnych po szczycie, że nie będzie nieformalnych negocjacji z Londynem - "wskazuje na to, że być może było niewyartykułowane wcześniej oczekiwanie na to, żeby Brytyjczycy pożegnali się z UE".

"Pewne działania liderów UE z ostatniego półrocza mogły wskazywać na to, że komuś z UE wręcz zależało, żeby sprowokować Brytyjczyków do głosowania za Brexitem, chodzi m.in. o podnoszenie kwestii imigranckich, w tym niebotyczną karę za odmowę przyjęcia imigranta. To mogło stanowić wodę na młyn tych, którzy chcieli wyjść z UE" - przyznał Drzonek.

Z kolei kierownik Katedry Stosunków Międzynarodowych KUL prof. Andrzej Podraza zauważa, że wśród państw UE przeważa pogląd, aby do sprawy Brexitu podejść spokojnie, dać sobie czas na negocjacje. Jego zdaniem dziś nie ma stuprocentowej pewności, że Wielka Brytania wyjdzie z UE.

Według Podrazy, choć słychać głosy o jak najszybszym rozpoczęciu procedury wyjścia Wielkiej Brytanii z UE - co ma przerwać „stan niepewności”, który może doprowadzić do zawirowań na rynkach finansowych i pogorszenia sytuacji gospodarczej - to jednak na posiedzeniu Rady Europejskiej przeważył inny pogląd: aby powoli, spokojnie podejść do kwestii wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, aby dać sobie czas, by można było te kwestie przemyśleć i ten problem negocjować. "Pamiętajmy, że jest to pierwsze państwo, które wychodzi z Unii Europejskiej” – przypomniał Podraza.

Podkreślił, że dyskusje w ramach Rady Europejskiej miały charakter wstępny i nie można było tu przesądzić, jak będzie wyglądała UE bez Wielkiej Brytanii.

Jego zdaniem, nie będzie też teraz decyzji ani o szybkim pogłębianiu integracji europejskiej, ani o jej „regresie”. „Raczej będzie to kontynuacja obecnego modelu z tymi wszystkimi korzyściami i także wadami, jeśli chodzi o to, w jaki sposób funkcjonuje obecnie Unia Europejska” – zaznaczył.

Według Podrazy, uzasadnione jest stanowisko przywódców państw UE o tym, że dostęp Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku UE po opuszczeniu Wspólnoty przez ten kraj będzie możliwy tylko przy poszanowaniu czterech unijnych swobód, w tym przepływu osób.

„To jest stanowisko podyktowane w pewnej mierze takim dążeniem do swoistego, można powiedzieć, ukarania Wielkiej Brytanii: jeżeli nie chcecie być częścią UE, nie chcecie ponosić kosztów za fakt funkcjonowania UE, a chcecie tylko i wyłącznie mieć korzyści, to my wam to uniemożliwimy” - stwierdził Podraza.

Jednak, w ocenie politologa, Wielka Brytania może powoływać się w tej sprawie na stosunki UE z państwami spoza Unii (m.in. tymi, które aspirują do członkostwa), z którymi Unia podpisuje porozumienia o stworzeniu strefy wolnego handlu i „czasami ta strefa dotyczy wszystkich grup towarowych, a czasami są pewne ograniczenia”.

Podraza uważa, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie jest ostatecznie przesądzone. „Ja bym nie był tak stuprocentowo pewien, że Wielka Brytania ostatecznie wyjdzie z Unii Europejskiej. Pojawiają się głosy, że ta decyzja może być w przyszłości przez Brytyjczyków zmieniona, także w drodze referendum, albo przy okazji wyborów parlamentarnych, kiedy wygra wybory partia, która będzie szła do wyborów z hasłem, by pozostać w UE” – zauważył prof. Andrzej Podraza.

Wskazał, że m.in. przedstawiciele Partii Konserwatywnej, „mniej więcej w ten sposób”, mówią o przyszłych wyborach. „To może świadczyć o tym, że jednak Brytyjczycy będą w jakimś zakresie dążyli do tego, żeby zmienić ten niekorzystny dla części Brytyjczyków wynik referendum” – podsumował ekspert.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 19.04.2024
    GBP 5.0615 złEUR 4.3316 złUSD 4.0688 złCHF 4.4787 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama