Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Partia Camerona zmienia strategię. Czym będzie "straszyć" wyborców?

Partia Camerona zmienia strategię. Czym będzie "straszyć" wyborców?
Torysom pozostaje liczyć na to, że Cameron jest wciąż bardzo popularnym przywódcą (Fot. Getty Images)
Partia Konserwatywna premiera Davida Camerona zmienia strategię wyborczą na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii. Sondaże dowodzą, że wyborców nie przekonuje oparcie kampanii na kwestiach gospodarczych - podaje Reuters.
Reklama
Reklama

Główne przesłanie Camerona było jak dotąd oparte na założeniu, że wyborców przekona do torysów komunikat o ich sukcesach gospodarczych; tymczasem z sondaży wynika, że Brytyjczycy przywiązują większą wagę do takich kwestii jak system opieki medycznej czy imigracja.

Ponadto, ponieważ nie wzrosły realne zarobki, Brytyjczycy nie czują poprawy sytuacji gospodarczej. "Jedyne, co się naprawdę liczy, to realny wzrost pensji" - zaznacza profesor Uniwersytetu Królowej Marii w Londynie Tim Bale.

Partia Pracy posługuje się też w swej kampanii argumentem, zgodnie z którym poprawa sytuacji gospodarczej Zjednoczonego Królestwa odbyła się kosztem ludzi biednych, a radykalnie wzbogaciła tych, którzy i tak już byli zamożni.

Nie pomaga premierowi to, że jako absolwent elitarnej szkoły Eton i potomek króla Wilhelma IV postrzegany jest często jako polityk oderwany od problemów "zwykłych ludzi" - komentuje Reuters.

Konserwatyści popełnili też kilka strategicznych błędów, np. portretując w sprzyjającej im prasie najgroźniejszego rywala premiera, lidera laburzystów Eda Milibanda, jako "niewybieralnego idiotę" - pisze Reuters.

Z jednej strony tym większe i miłe było zaskoczenie wyborców, gdy Miliband podczas kampanii zaprezentował się wyjątkowo korzystnie; z drugiej, oponenci torysów zbili pewien kapitał na bardzo agresywnych atakach, których dopuszczali się konserwatyści, gdyż przylgnęła do nich znowu "stara etykieta złośliwej partii" - komentuje agencja.

Ponadto decyzja Camerona dotycząca tego, że nie będzie uczestniczył w telewizyjnych debatach wyborczych z udziałem głównego rywala, dała Milibandowi pole do popisu w tych programach, a na premiera spadły oskarżenia, że nie miał odwagi podjąć bezpośredniej konfrontacji z liderem Partii Pracy.

W tej sytuacji torysi postanowili zmienić główny motyw swej kampanii; nowy komunikat Camerona to straszenie wyborców aliansem laburzystów z nacjonalistyczną partią Szkocji, który doprowadziłby do kolejnego referendum ws. szkockiej niepodległości.

Trudno przewidzieć, jak skuteczny będzie ten manewr, bo Partia Pracy wykluczyła zawiązanie koalicji z nacjonalistami.

Torysom pozostaje liczyć na to, że Cameron jest wciąż bardzo popularnym przywódcą, a jego partia postrzegana jest jako bardziej kompetentna w kwestiach gospodarczych niż laburzyści - konkluduje Reuters.

Z opublikowanych wczoraj sondaży wynika, że na niecałe dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi laburzyści nieznacznie powiększyli przewagę nad Partią Konserwatywną; mieli oni w tym badaniu poparcie 35 proc. wyborców (o 1 pkt proc. więcej niż w poprzednim sondażu), natomiast poparcie dla konserwatystów utrzymuje się bez zmian na poziomie 32 proc.

Na trzecim miejscu z 14 proc. znalazła się antyunijna i antyimigracyjna partia UKIP, która wyprzedza partnera koalicyjnego konserwatystów, Liberalnych Demokratów - 8 proc.

Wyznaczone na 7 maja wybory parlamentarne są - według komentatorów - najbardziej nieprzewidywalne od kilkudziesięciu lat, a stawką w nich jest nie tylko to, kto obejmie rządy, ale też przyszłość Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Premier Cameron zapowiedział, że jeśli jego partia wygra, to przeprowadzi referendum w sprawie ewentualnego wyjścia kraju z UE.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama