Paraliż na kolei w Londynie. "To jeszcze nie koniec"
Niespotykany chaos komunikacyjny rozpoczął się już wczoraj, kiedy - w związku z pracami modernizacyjnymi - zamknięto stację King's Cross, a pasażerów przekierowywano na Finsbury Park, gdzie ustawiły się długie kolejki do wejść na perony. Tłumy były tak wielkie, że o 11:00 trzeba było stację zamknąć na godzinę, by rozładować tłok.
Przedstawiciele Network Rail oświadczyli dzisiaj, że King's Cross jest już otwarta, ale operatorzy kolejowi - wśród nich East Coast Trains - ostrzegają, że "pociągi nadal będą bardzo przepełnione".
Podobne ostrzeżenie wydał First Great Western, podkreślając, że trzeba być dzisiaj przygotowanym na tłok na stacji Paddington - donosi BBC.
Za komunikacyjny paraliż przeprosił m.in. dyrektor Network Rail, Robin Gisby, który przyznał, że kolej "zawiodła wielu ludzi". Przy okazji poinformowano, iż podróżni, którzy mają niewykorzystane bilety datowane na 27 grudnia 2014 r., mogą ich użyć dzisiaj i jutro. Jeśli nie zdecydują się na podróż, mogą też domagać się zwrotu pieniędzy.
Wyjaśnieniem sprawy ogromnych zakłóceń zajmie się The Office of Rail Regulation.