Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

"Nieważne, kto wygra wybory. Wielka Brytania i tak może wystąpić z Unii"

"Nieważne, kto wygra wybory. Wielka Brytania i tak może wystąpić z Unii"
Zdaniem szefa Open Europe, ryzyko wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie istniało nadal - bez względu na to, kto wygra majowe wybory. (Fot. Thinkstock)
Ewentualny sukces bardziej przychylnej UE brytyjskiej Partii Pracy w majowych wyborach nie wyeliminuje ryzyka wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii, a może je nawet zwiększyć w dłuższej perspektywie - uważa szef londyńskiego ośrodka analitycznego Open Europe, Mats Persson.
Reklama
Reklama

Ekspert polemizuje z tymi komentatorami, którzy twierdzą, że stawką w wyborach 7 maja jest nie tylko to, kto obejmie rządy, lecz też ewentualna przynależność Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej.

Jego zdaniem trzy ugrupowania z największym poparciem w sondażach: Partia Pracy, Partia Konserwatywna oraz eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) są zgodne w kluczowych punktach dotyczących polityki europejskiej Wielkiej Brytanii, choć to konserwatywny premier David Cameron stał się w UE celem ataków za postulaty zmiany traktatów unijnych i zapowiedź przeprowadzenia do końca 2017 roku referendum w sprawie warunków członkostwa jego kraju w Unii.

"Jesteśmy świadkami ataków na Camerona. Jednak szczerze mówiąc, nawet jeśli Cameron by zniknął, (lider eurosceptyków) Nigel Farage przeniósł się na Księżyc, a Brytyjczycy zmienili się z dnia nadzień w kochających UE Belgów, to nie zmieni to faktu, że przed UE nadal będą stały poważne wyzwania" - ocenił Persson w trakcie konferencji w Brukseli, poświęconej brytyjskim wyborom.

Dodał, że w brytyjskiej polityce panuje "ponadpartyjny konsensus jeśli chodzi o UE", co wynika z manifestów trzech najsilniejszych partii, które przedstawiono w minionych tygodniach.

Według Perssona, wspomniane trzy partie są zgodne, że Wielka Brytania nie powinna przystępować do strefy euro, a także uważają, iż wcześniej czy później dojdzie do referendum w sprawach unijnych, a różnice w tej kwestii dotyczą jedynie terminu referendum oraz jego natury.

Jak argumentował Persson, ugrupowania te chcą także gwarancji, że "UE nie stanie się politycznym rozszerzeniem strefy euro", domagają się przeglądu zasad w sprawie dostępu do świadczeń dla imigrantów z innych krajów UE, jak również chcą wzmocnić wpływ parlamentów narodowych na tworzenie prawa unijnego, dając im możliwość blokowania propozycji aktów prawnych.

"Ktokolwiek zostanie brytyjskim premierem po majowych wyborach, to są to wszystko sprawy, co do których wszystkie główne partie polityczne w Wielkiej Brytanii mają jasne stanowisko" - podkreślił Persson.

Zdaniem eksperta, wynik brytyjskich wyborów jest obecnie nieprzewidywalny. "Po raz pierwszy w historii naszego systemu wyborczego mamy wybory większościowe z udziałem sześciu partii. Pod tym względem Wielka Brytanii idzie w ślad większości krajów europejskich. Bardzo trudno będzie sformować silną większość rządową" - przyznał szef Open Europe.

"Wiadomo jedynie tyle, że albo premierem dalej będzie Cameron, albo zostanie nim lider Partii Pracy Ed Milliband" - dodał. Zdaniem eksperta, wyborcze zwycięstwo Partii Pracy, bardziej przychylnej integracji europejskiej, wcale nie wyeliminuje ryzyka, tzw. Brexitu, czyli wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE, a przeciwnie: to ryzyko może się zwiększyć w dłuższej perspektywie.

"Jeśli wybory wygrają torysi, jest pewne, że najpóźniej w 2017 roku dojdzie do referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. Nie ma innej możliwości" - stwierdził Persson. Wynik takiego głosowania nie jest jednak przesądzony; Cameron zapowiadał, że jeśli UE zgodzi się na reformy, to będzie namawiał Brytyjczyków do pozostania we Wspólnocie.

"Z kolei jeśli wygrają laburzyści, którzy zapewne będą zmuszeni rządzić z pomocą partnerów koalicyjnych albo z pomocą partii szkockich nacjonalistów SNP, to w obliczu takiej kombinacji konserwatywna opozycja i duża część opinii publicznej stanie się jeszcze bardziej asertywna i zniecierpliwiona" - uważa ekspert.

Jest zatem prawdopodobne, że torysi staną się bardziej eurosceptyczną opozycją i mogą nawet przyłączyć się do kampanii "Better off out" za wyjściem Wielkiej Brytanii z UE. "Jeśli w 2020 roku torysi powrócą do władzy, to na pewno ogłoszą referendum, a wówczas wystąpienie Wielkiej Brytanii z UE stanie się bardziej prawdopodobne" - ocenił Persson.

Według opublikowanego wczoraj sondażu ośrodka YouGov dla gazety "The Sun", będąca obecnie w opozycji Partia Pracy nieznacznie wyprzedza Partię Konserwatywną Camerona. Laburzyści osiągnęli poparcie 35 proc., natomiast torysi - 34 proc. Na trzecim miejscu z 13 proc. znalazła się antyunijna, antyimigracyjna partia UKIP, która wyprzedziła partnera koalicyjnego konserwatystów, Liberalnych Demokratów - 8 proc. W sondażu ośrodka TNS, którego wyniki opublikowano we wtorek, 34 proc. ankietowanych deklarowało poparcie dla Partii Konserwatywnej, a 32 proc. dla Partii Pracy.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 29.03.2024
    GBP 5.0300 złEUR 4.3009 złUSD 3.9886 złCHF 4.4250 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama