Niesprawne działanie brytyjskiego pogotowia. Ratownicy przyjeżdżają za późno
Pogotowie w Anglii musi zareagować na zgłoszenie najbardziej krytycznych dla zdrowia przypadków. Tymczasem raport pokazuje, że tak nie jest. Tylko w marcu 2016 roku na zgłoszenia dotyczące zagrożeniem życia na czas dotarło 66% ambulansów. W 35 przypadkach zbyt późne dotarcie do pacjentów załogi karetki skończyło się śmiercią chorych.
Służby ratunkowe - w tym także pogotowie - narzekają, że niektórzy mieszkańcy Wielkiej Brytanii nadużywają telefonów alarmowych i dzwonią z naprawdę błahymi sprawami.
Skarżono się między innymi na zbyt zimny kebab, za drogiego klowna z balonami i stratę sztucznego paznokcia. Numer 999, który ma służyć do ratowania w sytuacjach zagrożenia, poddani królowej Elżbiety II traktują często jak kabaret.
Tymczasem prawdziwie potrzebujący pomocy pacjenci żalą się regularnie na reakcję brytyjskich służb ratowniczych. W lutym 2016 roku pracownicy oddziału ratunkowego w North Middlesex Hospital nie mogli poradzić sobie z natłokiem ludzi na terenie placówki i odsyłali pacjentów do domu.
Brytyjska publiczna służba pozostawia wiele do życzenia także w innych swoich strukturach organizacyjnych, nie tylko na oddziałach ratunkowych. NHS oceniono jako jedną z najgorszych służb zdrowia wśród krajów wchodzących w skład Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).